Epilog

764 62 47
                                    

W końcu. Po trzech latach dostałam jakiś awans w pracy. Został mi zaoferowany wyjazd do Stanów. Oczywiście, że się zgodziłam.

- Odwiozę was na lotnisko. Dalej chyba sobie poradzicie.

Tata wpakował moje i Joego walizki do bagażnika samochodu. Drogę na lotnisko przebywaliśmy w ciszy. Co prawda wybaczyłam już rodzicom, że wtedy się wyprowadziliśmy. Od pięciu lat mieszkaliśmy w Niemczech, ponieważ tam ojciec dostał lepszą pracę. Nauczenie się języka było jedną z trudniejszych rzeczy, ale jakoś poszło.

- Dobra jesteśmy.

Wysiadłam z auta. Wzięłam swoją walizkę w rękę. Uściskałam tatę. Powiedziałam, że na święta na pewno przyjedziemy. Pożegnaliśmy się, po czym poszliśmy na odprawę.

- Bite pięć lat nie byliśmy tam. Ciekawe co się zmieniło.

- Nie wiem.

Westchnęłam. Lot trwał dość długo. Praktycznie cały dzień. Zdążyłam się chociaż wyspać.

- Daleko jeszcze?

Joe cały czas zadawał mi to pytanie. Ewidentnie chciał mnie wkurzyć.

- Joe. Masz dwadzieścia pięć lat. Nie zachowuj się jak dziecko.

- Nah.

Chłopak wrócił do oglądania widoków przez okno. Chociaż na chwilę się zamknął. Po jakimś czasie w końcu wylądowaliśmy. Dość dużo czasu zajęło nam znalezienie swoich bagaży. Wzięłam odpowiednie leki. Usiadłam na krzesełkach. Kątem oka zauważyłam niskiego bruneta. Wydawał mi się dziwnie znajomy. Targał za sobą mnóstwo walizek. Chyba cały dom tam spakował. Spojrzałam się w stronę gdzie machał. Zauważyłam dość wysokiego blondyna, a obok niego...

- Sapnap.

- Gdzie?

Wstałam z krzesełka. Podeszłam do trójki chłopaków.

- Dream! George! Sapnap!

Trójka odwróciła się w moją stronę. Oni chyba od razu mnie poznali. Przynajmniej Sapnap.

- Mad!

Podbiegłam do chłopaka i przytuliłam się mocno do niego.

- Nie mogę uwierzyć, że tak po prostu się spotykamy na lotnisku!

Byłam naprawdę szczęśliwa z tego powodu.

- Czemu nie przestałaś pisać?

- Cóż... Wstyd się przyznać, ale pięć lat temu telefon utopił się w rzece.

Czułam, że się z lekka zrobiłam czerwona ze wstydu.

- Nieważne.

Machnęłam ręką.

- Opowiadajcie co u was!

- No co ma być? Gogy się wreszcie do nas przeprowadza.

- To chyba dobrze.

- Nie wiem. Boję się, że Dream mnie zgwałci.

- W razie czego się do nas przeprowadzisz. Tylko najpierw musimy kupić dom. Nie Joe? Gdzie ten debil poszedł.

Zaczęłam szukać wzrokiem brata. Oczywiste było, że debil debilem pozostał. Zamówił sobie jakieś jedzenie. Wymieniłam się ponownie numerami.

- Tym razem zapisz na czole.

- Ha, ha Joe. Aleś ty zabawny.

- Nic się nie zmieniliście.

❀ Ostatnie kwiaty ❀ Dream SMP ❀Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz