Prolog

694 30 4
                                    

    Ciemnowłosy chłopak biegł przez las, trzymając się mocno za ramie. Na jego dłoni oraz kurtce było mnóstwo krwi. Za sobą usłyszał przeraźliwy ryk, na co tylko przyspieszył.

- Durniu! – po chwili skarcił sam siebie w duchu – Jesteś synem Hadesa, a boisz się jakiegoś smoczka?!

     Odwrócił się, aby zobaczyć, czy bestia nie kroczy za nim. Nic tam nie było... Jednak nie zauważył wysokiej, dobrze mu znanej sylwetki. Ów "sylwetką" okazał się Will Solace, który od 2 godzin poszukiwał Nico, który znowu uciekł mu z infirmerii. Gdy zauważył niskiego chłopaka, od razu go złapał i do siebie mocno przyciągnął.

- Jeśli zwiejesz mi jeszcze raz, przysięgam, że przykuję cię do łóżka – położył jedną dłoń na podbródku i skutecznie skierował wzrok młodego Włocha na siebie – Zrozumiałeś?

     Poprosił Nico, aby zdjął kurtkę, a chłopak wypełnił polecenie. Blondwłosy szybko opatrzył jego ranę, aby nie krwawiła i spojrzał na niższego.

- Za wolno biegasz, dlatego nie umiesz mnie złapać – zadrwił cicho di Angelo.
- Nawet mnie nie denerwuj – Will wziął niższego na ręce i skierował się z nim w stronę Obozu Herosów.

     Nico bardzo często uciekał z infirmerii. Nieważne, jak się czuł, nie przepadał za tym miejscem. William już nie raz prosił go, żeby posłuchał i został tam na dzień czy dwa, choćby dla własnego zdrowia. Jednak bez skutku. Chłopcy dotarli do bram Obozu Półkrwi. Nico, widocznie zmęczony ucieczką, prawie zasypiał na rękach Will'a. Z perspektywy mijających ich Herosów musiało to wyglądać niecodziennie. Solace przez całą drogę uciskał jego ramie, tak na wszelki wypadek. Po krótkim spacerze po obozowych dróżkach, Will stanął na werandzie przed infirmerią. Zauważył jednego ze swoich braci, rzucił mu polecenie, aby przyniósł bandaże i coś do opatrywania ran. Sam powędrował do jednej z wolnych sal i ułożył ciemnowłosego na łóżku.

- Solace, wiesz, że nie lubie tu być – Nico wbił w starszego pretensjonalne, a za razem proszące spojrzenie – Czemu każesz mi tu być?
- Nico, masz na ramieniu dość sporą, krwawiącą ranę – przypomniał mu syn Apolla, ciężko wzdychając – Chcę aby ci ją opatrzeć i przetrzymać cię tu na noc, aby w razie czego móc ci pomóc. To tak wiele? – wbił w swojego pacjenta swoje błękitne oczy.
- Zostanę tu aby na noc – zgodził się po chwili milczenia syn Hadesa – Ale rano, aby się tu pojawisz, chcę stąd wyjść, dobra?
- Niech będzie – Solace podszedł jeszcze bliżej i potargał chłopaka po ciemnych włosach – Dziękuję, kumplu śmierci!
- Tsaa, nie ma sprawy – rumieniąc się delikatnie, Nico położył się tak, aby William nie widział jego twarzy – Tylko byle szybko, jasne? – upomniał się jeszcze.
- Jak słońce!

//Witam w nowej książce! Rozdziały przewiduję raz na tydzień i liczę, że nie ulegnie to zmianie 😅 Mam nadzieje, że się przyjmie :>

Picture on my wall •Solangelo•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz