Rozdział III

372 21 3
                                    

     Nico nie zasnął. Leżał tylko na łóżku, odliczając sekundy do przyjścia Will'a. Właściwie, nie wiedział, kiedy syn Apolla zamierza się zjawić i pozwolić mu wyjść, ale miał nadzieję, że przyjdzie wcześnie. Zaciągnął się zapachem unoszącym się w pomieszczeniu i od razu wykrzywił twarz. Nie cierpiał go, nawet sam nie wiedział czemu. Nie kojarzył mu się dobrze. Z czasem zaczął się nudzić. Uznał, że chciałby porysować. Ale po ciemku trudno byłoby rysować, a światła nie może zapalić, bo strażnicy Obozu narobiliby problemów. Westchnął tylko i nagle przypomniał sobie piosenkę, którą śpiewała mu Bianka.

- You are my sunshine, my only sunshine... – zanucił cicho – You make me happy when skies are gray... You'll never know dear, how much I love you. Please, don't take my sunshine away...

     W tym momencie w kącikach jego oczu pojawiły się łzy. Pomimo upływu tylu lat od śmierci Bianki wciąż trudno było mu o niej zapomnieć. Tęsknił za nią, za nikim bardziej nie tęsknił w całym swoim życiu. Szybko się otrząsnął, przetarł oczy i przekręcił się na plecy, aby wbić wzrok w biały sufit pomieszczenia.

- Jesteś synem Hadesa – powiedział do siebie – Nie możesz płakać...

     A może jednak? Od dawna tłumaczył sobie, że musi być silny i nie może okazywać słabości. Zawiodłoby to jego ojca, potężnego Hadesa, pana Podziemi. Chłopak głęboko westchnął.

- Will, przyjdźże – pomyślał, widząc jak godzina na zegarze powoli się zmienia.

     Podniósł się z łóżka i zaczął chodzić po pokoju. Co miał ze sobą zrobić. No, i oczywiście nie może przyznać się Willowi, że nie spał w nocy, bo miałby jeszcze większy problem. Minuty dłużyły się niemiłosiernie. W końcu syn Hadesa nie wytrzymał. Podszedł do szafki, na której miał naszykowany czysty strój i szybko się w niego przebrał. Złapał w ręce notatnik i ołówek i napisał do blondyna notatkę.

Will, wybacz, że znowu uciekłem z infirmerii, ale tym razem mam coś ważnego do załatwienia. Będę na siebie uważał i wrócę niedługo, nienaruszony.
~Nico 💀

     Wiedział, że nie powinien podróżować cieniem, ale to była sytuacja awaryjna. Przeniósł się pod jedno z okien domku Apolla, które wychodziło akurat z pokoju Willa. Na szczęście, było otwarte. Wsunął w nie napisaną notatkę i przyjrzał się śpiącemu w najlepsze Solace'owi. Wydał mu się piękny. Nawet podczas snu jego jasne włosy układały się wręcz idealnie, a on sam wyglądał tak spokojnie. Nico szybko się otrząsnął i pobiegł do domku Hadesa. Zabrał najpotrzebniejsze rzeczy i pokierował się w stronę bramy Obozu. Odwrócił się w jego stronę po raz ostatni. Z jednej strony, nienawidził tego miejsca. Było tam mnóstwo dzieciaków. Takich wrednych dzieciaków. Ale z drugiej, kochał to miejsce, bo to tam mógł spędzać czas z najważniejszymi dla niego osobami. Nie ze wszystkimi co prawda, ale często odwiedzali go Reyna, Hazel z Frankiem i Jason – czasem on ich. Chłodny wiatr rozwiał jego włosy. Nie zauważył, że tuż obok niego formuje się jakaś sylwetka z dymu. Odskoczył, lekko wystraszony i zamachnął się mieczem.

- Ah, spokojnie, spokojnie – Malcolm otrzepał swój prawie przezroczysty garnitur z niewidzialnego kurzu – To tylko ja, przyszedłem po ciebie.

- Dzięki, ale wiem, jak trafić do ojca.

- Rozkaz z góry, proszę mi wybaczyć.

- Ugh, no dobra, chodźmy już...

     Odeszli prosto w las. Nico nie znał tej trasy, zawsze inaczej odwiedzał Hadesa. Widocznie Malcolm ma... swoje własne sposoby.


//Takie małe info na koniec, w przyszłym tygodniu (16-22.08) rozdział się nie pojawi ze względu na mój wyjazd. Najszybciej będzie w poniedziałek.

Picture on my wall •Solangelo•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz