Rozdział VII

324 17 11
                                    

     Nico podszedł do Will'a i złapał jego rękę. Na jego twarzy gościł uśmiech – według syna Apolla najcieplejszy i najpiękniejszy na całym świecie. Ubrany był w obozową koszulkę, czarne dresy oraz bluzę tego samego koloru. Wyglądał zupełnie jak na zdjęciu, które Solace od 2 tygodni zawsze nosi przy sobie. Will również się uśmiechnął i odwrócił twarzą do ukochanego syna Hadesa, umieścił wolną dłoń na jego biodrze. Zbliżyli się do siebie... Ale nagle Nico się rozpłynął... Miejsce, w którym stał było ciemną plamą uschniętej trawy i kwiatów. Solace upadł na kolana i wpatrzył się w ów miejsce. Wśród wszystkich zwiędłych i martwych już roślin wyłaniał się jeden, który był świeży i wyglądał, jakby nic go nie ruszyło. Will go zerwał i wplótł sobie we włosy, kładąc się na trawie i wpatrując w niebo...

     Solace zerwał się z łóżka z oczyma wypełnionymi łzami. Kolejny raz z rzędu. Ostatnie 2 tygodnie były wręcz paskudne, nie otrzymał żadnej wiadomości zwrotnej od syna Hadesa. Momentami miał wrażenie, że rozerwie go od środka. Bał się, że Nico ma go gdzieś. Bo gdyby nie miał, to by odpowiadał, prawda? Zerknął na swój zegarek, pokazywał on bardzo wczesny ranek. Ledwo minęła godzina czwarta. Blondwłosy uznał, że nie ma po co wracać do łóżka, przebrał się więc w ubrania „na co dzień" i wyszedł z domku Apolla. Wybrał się nad jezioro, usiadł na pomoście i spojrzał w swoje odbicie. To nie był już ten sam William Solace, radosny, bardzo zadbany i wręcz emanujący pogodnością. Teraz pod jego oczyma widoczne były cienie – jak niegdyś u Nico – włosy były w wielkim nieładzie, mimo, że robił wszystko, aby wyglądały jak najlepiej. Uśmiech na jego twarzy gościł okazjonalnie, głównie wtedy, gdy wspominał miłe chwile spędzone z synem Hadesa. Zrozumiał wiele, można nawet powiedzieć, że za wiele. Akurat teraz, gdy di Angelo jest daleko od niego i nie utrzymuje kontaktu musiało do niego dotrzeć, jak wielkimi uczuciami go darzy. Bolało go to cholernie.

- Solace, tu jesteś! – usłyszał za sobą znajomy głos – Widziałem, jak wychodziłeś z domku, więc poszedłem za tobą...

- Percy, nie potrzeba mi towarzystwa – skwasił się wzdychając – Chcę jedynie towarzystwa Nico... – dodał w myślach.

- Wszystko okej? – Percy usiadł obok niego na pomoście i przyjrzał się jego marnie wyglądającej twarzy – Wyglądasz naprawdę słabo, musisz się w końcu wyspać.

- Wiem, co muszę – uznał, wzruszając ramionami – Nie mogę spać, kiedy nie wiem, co dzieje się z Nico... Nie odpisuje na moje wiadomości, boję się o niego...

- Wiem Will, ja również – Jackson położył mu dłoń na ramieniu – Wszyscy się o niego martwią, bo do nikogo się nie odzywa. Chejron zabronił wypraw poza Obóz, podobno czai się tam coś groźnego, więc nie ma nawet możliwości się wybrać do Hadesu.

      Solace nic nie odpowiedział. Spojrzał jedynie na Percy'ego, który aktualnie bawił się paciorkami na naszyjniku. Poczuł nagłą potrzebę wygadania się komuś, ale nie wiedział, czy Jackson jest odpowiednią osobą.

- Percy, słuchaj... – mruknął po krótkim czasie – Muszę ci coś powiedzieć, ale obiecaj mi, że zostanie to tylko u ciebie, jasne? Na Styks!

- Uhmm... No jasne, przysięgam na Styks, że nic nikomu nie powiem – syn Posejdona był wyraźnie zdziwiony nagłą chęcią otworzenia się Willa, z którym nie mieli żadnych bliższych relacji i rozmawiali ze sobą tylko wtedy, gdy było to niezbędne – No, więc co cię gryzie?

- No bo ja się zakochałem... – wydukał cicho – W Nico.

      Percy otworzył oczy szeroko. Widocznie zaskoczyła go wieść o tym, że Solace coś czuje do syna Hadesa. Zwłaszcza, że wiele obozowiczek uważało Willa za przystojnego, a spora część się do niego śliniła. Westchnął tylko i znów wbił wzrok w taflę wody.

- Wiesz, trochę mnie zatkało – Percy podrapał się po karku – Ale życzę ci dobrze... Nikomu nic nie powiem, możesz być pewien. A czy jak Nico wróci do Obozu, zamierzasz mu o tym powiedzieć?

- Nie wiem, czy dożyję tego, gdy wróci do Obozu – powiedział do siebie w myślach blondyn, jednak głośno powiedział coś innego – Zależy, czy w ogóle wróci. I czy będzie chciał się ze mną trzymać. Jeśli tak, to zapewne mu powiem, a jeśli nie – nie zamierzam. Niestety muszę już cię opuścić Percy, obowiązki wzywają – podniósł się z pomostu, zerkając na zegarek – Jeśli chciałbyś jeszcze później pogadać, szukaj mnie w infirmerii albo w Siódemce.

- Jasne Will, do zobaczenia – uśmiechnął się ciepło Percy – Miłego dnia!

- Mhm, nawzajem Jackson! – Will ruszył w stronę Obozu, zostawiając Percy'ego samego ze sobą.

      Solace zastanawiał się, dlaczego Percy nagle zachciał z nim porozmawiać. Może dlatego, że Nico również jest dla niego ważny – jakby na to nie patrzeć, syn Posejdona często troszczył się o di Angelo, pomagał mu w treningach i, co prawda na polecenie Willa, opiekował się synem Hadesa, gdy Solace nie mógł, bo był zajęty. Z tego zamysłu wyrwała go dopiero świadomość, że znajduje się już przy infirmerii. Westchnął i wszedł do środka, starając się skupić na pracy, a nie na tym, co go trapi.


//Do niedzieli przewiduję jeszcze jeden rozdział, tym razem z perspektywy Nico 🤭☀️

Picture on my wall •Solangelo•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz