Rozdział XII

265 18 10
                                    

      Nico od kilku dni czuł się paskudnie. Ciągle kichał, bolało go gardło i kaszlał, nie mówiąc już o nieustępującym chłodzie i gorączce. Na jednym ze spacerów z Willem złapał jakieś przeziębienie, jednak syn Hadesa nie zdziwiłby się, gdyby to przeziębienie było teraz grypą. Syn Apolla kilkukrotnie proponował mu pobyt w infirmerii, jednak ten zapierał się rękami i nogami, aby zostać w domku.

- Ale tam będę mógł cię mieć bardziej na oku – jęknął Will po kolejnej nieudanej próbie przekonania di Angelo do swojej racji – Czemu ty aż tak bardzo nie lubisz tego miejsca?

- Bo tam śmierdzi jak w szpitalu – skarżył się zrażony do tego typu miejsc brunet.

- Jakby na to nie patrzeć, jest to szpital, więc czego ty się spodziewasz? – zaśmiał się niebieskooki.

      W odpowiedzi Nico jedynie kichnął. Owinął się bardziej w koc tak, aby Will go nie widział. Solace znów cicho parsknął śmiechem i podszedł do zawiniątka leżącego na łóżku, po czym obok niego usiadł kładąc rękę w miejscu, gdzie miały się znajdować plecy młodszego chłopaka.

- Jak z dzieckiem – dopiekł mu trochę, na co z ust bruneta wydobył się fuknięcie – Przecież wiesz, że chcę dla ciebie dobrze.

- Ale nie lubię tam być – ciemna czupryna wyłoniła się spod koca – Po prostu, szpitale źle mi się kojarzą i nie lubię tam przebywać.

- Rozumiem cię, ale czasem trzeba – wymruczał blondwłosy, wplatając dłoń w ciemne kosmyki swojego chłopaka – Jak złamiesz nogę to będą musieli cię wziąć do szpitala, żeby móc cię obejrzeć. To samo, jak gdzieś byś zasłabł to musieliby cię zabrać.

- Ale teraz ani nie mam złamanej nogi ani nie zasłabłem – wykręcił oczami – To zwykłe przeziębienie. Will, nie martw się aż tak, przejdzie mi.

- I tak będę cię pilnować, ale jak chcesz – westchnął niebieskooki – Jakbyś czuł, że ci się pogarsza to mów, jasne?

- Tak, tak – parsknął.

~~~~

      Nico na jakiś czas w nocy musiał zostać sam, bo w infirmerii wydarzyła się wyjątkowa sytuacja, mianowicie kilku herosów tak ucierpiało podczas wieczornego treningu, że było potrzebne więcej rąk do pomocy. Syn Hadesa nie miał zielonego pojęcia, co oni wyczyniali na tym treningu, jednak uważał, że mają więcej szczęścia niż rozumu, patrząc na fakt, że jeszcze żyją. Włoch leżał w łóżku i czytał jakąś książkę, którą niedawno poleciła mu Annabeth. Jakaś fantastyka, podobno wciągająca. I faktycznie, di Angelo bardzo się wciągnął, jednak już niejednokrotnie miał ochotę kopnąć głównego bohatera w tyłek. Był tak irytujący, lekkomyślny i zwyczajnie głupi, że Włoch dziwił się, że jeszcze nie zdechł wpadając przez przypadek do jeziora czy pod koła jakiegoś wozu*.

- A żebyś sobie głupi ryj rozwalił – pomyślał nastolatek, wczytując się w treść lektury. Był właśnie w momencie, w którym Jake, główny bohater, podejmuje decyzję, która może zaważyć na losach jego przyjaciół. Oczywiście wybrał źle – Jak można być takim czubkiem?

      W tym momencie drzwi domku Hadesa się otworzyły. Mogły to być jedynie pewne 2 osoby – Hazel lub Will, bo tylko oni posiadają klucze do tego miejsca, poza Nico oczywiście. Syn Hadesa obstawiał jednak tą drugą opcję, bo na wizytę jego przyrodniej siostry było już trochę za późno, przyjechałaby raczej za dnia. I się nie mylił, po chwili w jego sypialni zawitała wysoka, opalona sylwetka blondwłosego piegusa. Wydawał się zmęczony, co nikogo pewnie nie zdziwiło, patrząc na okoliczności.

- Czemu nie śpisz? – zapytał Solace, samemu przecierając oczy ze zmęczenia.

- Bo czytam – usprawiedliwił się – I czekam na ciebie.

- A jak się czujesz? – zapytał, zdejmując z siebie ciepłą kurtkę, następnie bluzę.

- Ja w porządku – Nico znów wbił wzrok w książkę, wiedząc, że blondyn będzie chciał się przebrać, a nie chciał go krępować – Lepiej niż wcześniej.

- To świetnie – uśmiechnął się pogodnie i tak szybko jak mógł zmienił swoje dzienne ubranie na piżamę.

      Wpełzł do swojego chłopaka pod kołdrę i objął go za plecy. Ogarnęło go tak miłe, przyjemne ciepło, że aż chciało się spać. Brunet cicho się zaśmiał – uwielbiał, kiedy Will tak robił.

- Idź spać, słońce, bo widać, że zmęczony jesteś – mruknął do niego brązowooki, odkładając książkę – Ja też już idę.

- To dobranoc – cmoknął przelotnie jego policzek i mocniej objął.

- Dobranoc – uśmiechnął się na ten mały gest i przymknął oczy. Tak bardzo go kochał.


* opisywana książka nie istnieje, została jedynie wymyślona na potrzeby tego fanfika!

Picture on my wall •Solangelo•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz