Rozdział XI

298 18 10
                                    

a/n: Akcja dzieje się jakieś pół roku od ostatniego rozdziału.

       Will spacerował w stronę plaży. Na jego plecach siedział Nico, bawiąc się jego jasnymi włosami. Był późny październik, więc obaj byli ciepło ubrani. Na zewnątrz, mimo, że bardzo słonecznie, było dość chłodno. Chłopcy chcieli spędzić trochę czasu we dwoje. Obaj ostatnio mieli mnóstwo obowiązków, więc wspólne wieczory czy dni były ograniczone.

- Ciepło ci, słoneczko? – zagadał Solace, spoglądając do góry na swojego chłopaka.

- Ta-tak – zająknął się Nico, słysząc przezwisko, jakim został nazwany – Ty tu jesteś synem boga słońca, więc się zastanów, kto tu jest słoneczkiem – zaśmiał się cicho.

- Dla mnie słoneczkiem jesteś ty – uśmiechnął się ciepło – Już dochodzimy na plażę, więc sobie spędzimy trochę czasu.

       Blondyn wkroczył na pomost, a po chwili brunet z niego zeskoczył i szedł z nim ramie w ramie. Rozłożyli koc na deskach i na nim usiedli, Will od razu objął niższego ramieniem i do siebie przyciągnął. Złożył delikatny pocałunek na jego czole i poczochrał po włosach. Od kiedy zostali parą, Nico zaczął coraz częściej się uśmiechać. Bardzo cieszyło to Solace'a, który uwielbiał go uszczęśliwiać.

- Will, co ty na to, żeby na jakiś czas wybrać się do Obozu Jupiter? – zaproponował nagle Nico – Dawno mnie tam nie było i trochę tęsknię za tym miejscem.

- Oo, fajny pomysł – pochwalił go starszy – Można pojechać, tylko, kiedy ty byś chciał jechać?

- Myślałem o przyszłym tygodniu – przyznał – Chyba, że masz jakieś plany.

- Właściwie, to... – zaczął – Jestem raczej wolny. Więc myślę, że możesz poinformować Reynę o naszym przyjeździe.

      Oczy Włocha zalśniły radośnie. Uwielbiał wizyty w Obozie Jupiter, patrzenie na treningi Rzymian pod czujnym okiem córki Bellony było czymś cudownym.

- Rzym to trochę inny świat, niż ten nasz, co? – zaśmiał się William – Porównanie tamtych dzieciaków i choćby Percy'ego, jeśli chodzi o dyscyplinę, to Olimp a ziemia.

      Nico zawtórował swojemu chłopakowi śmiechem. Miał rację, Rzymianie byli bardzo zdyscyplinowani i podporządkowani swojemu dowódcy, natomiast duża część Greków za bardzo kierowała się instynktem. Nico często to bawiło.

- A masz jakiś pomysł, co porobić wieczorem? – zagadał di Angelo.

- Możemy posiedzieć u ciebie w domku, bo tam nikt nie będzie przeszkadzał i porobić to, na co miałbyś ochotę – zaproponował.

- Ja to bym najchętniej poszedł spać – zaśmiał się cicho – Ale coś się pomyśli, może w coś pogramy.

- Ty wybierasz – mruknął i objął swojego ukochanego, aby go ogrzać – Kocham cię.

- Ja ciebie też kocham, Solace – młodszy uniósł głowę i złożył niewielki pocałunek na żuchwie blondyna – A tobie nie jest chłodno? – zapytał, czując jak opalone ręce oplatające jego brzuch delikatnie drżą.

- Trochę – przytaknął.

- To idźmy może do domku? – na twarzy syna Hadesa malowała się troska – Tam jest cieplej.

- Jak chcesz – na policzkach medyka wyskoczyły niewielkie rumieńce, a on sam cicho się zaśmiał – Jesteś taki słodki, jak się martwisz – pochwalił chłopaka i wstał.

       Złapał jego rękę, poprzednio zbierając koc i obaj ruszyli w stronę centrum Obozu. Nico prowadził starszemu towarzyszowi wywody na temat tego, że jest już zimno i powinien się cieplej ubierać, a niebieskooki tylko przytakiwał ze śmiechem. Dotarli do domku oznaczonego numerem 13. Di Angelo od razu wygonił blondyna pod koc, aby się ogrzał, a sam poszedł do łazienki. Po chwili jednak wrócił i wpełzł pod okrycie, wtulając się w klatkę piersiową syna Apolla.

- Spanko?

- Spanko, dobranoc Will – mruknął Nico i zamknął oczy.

       Jednak Solace miał w planie bawić się miękkimi, ciemnymi włosami swojego ukochanego. Wyszeptał ciche „Kocham cię, słońce" i pocałował czubek głowy niższego. Słyszał jego spokojny oddech, a sam zaczynał powoli odpływać.

Picture on my wall •Solangelo•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz