W Ninjago wierzono, że świat stworzył Pierwszy Mistrz Spinjitzu. W tym momencie Kai modlił się do niego, chodź nigdy nie był zbyt religijny. Modlił się w duchu, o to, żeby jej się znudziło. Żeby sobie z tąd poszła. Żeby dała mu święty spokój.
Ale Pierwszy Mistrz najwyraźniej nie zamierzał spełnić jego próśb, bo ona cały czas tam stała.
Liczył, że jeśli się teraz odwróci to ona zniknie. Nie znikła.
Zupełnie jakby celowo ten baran z góry, uwziął się, żeby teraz uprzykrzyć mu życie i nasłać na niego, ją.
Królową doprowadzania go do szału. - jak to nazwał w myślach, dziewczynę stojącą na drugim końcu pokoju.
Swoją drogą to dziwił się, że ona nie wykonała jeszcze, ani jednego ruchu. Od ostatniego słowa jakie wypowiedziała minęło już kilka minut, a ona nic.
Zupełnie jakby czytała mu w myślach, postanowiła się odezwać:
- Co się tak patrzysz, jak mysz na ser? Idź się przebierz. Potem naszykuj śniadanie i wychodzimy. -
- Ale mówiłaś... -
- Tak, tak. Mówiłam, że tu zostaniemy. Taki już mój urok, że ciągle zmieniam zdanie. No już, już. Bierz ciuchy i zasuwaj do łazienki się przebierać. Noo... Chyba, że ubierzesz się tutaj. Ja chętnie popatrzę. -
Skrzywił się.
- Na Pierwszego Mistrza, nie rób takiej miny. Jesteśmy dorośli. - mówiąc to pchnęła go w stronę szafki z ciuchami. - Nie będę czekać w nieskończoność. Bierz co ci wpadnie w ręce. -
Wziął jakieś pierwsze, lepsze jeansy i zwyczajną, szarą koszulkę. Wyciągnął jeszcze z szafki niżej bieliznę i poszedł do pomieszczenia, z którego zaledwie kilka minut wcześniej, wypadł jak błyskawica.
Gdy wrócił, Królowa siedziała na parapecie i przyglądała się płatkom śniegu spadającym z nieba. Patrzyła na nie zafascynowana.
Zamknął za sobą drzwi najciszej jak umiał, żeby nie wyrywać jej z transu. Nie chciał, żeby znowu zaczęła paplać. Albo gadała jak porąbana, albo zaczynał widzieć w niej ładną dziewczynę, albo budziła w nim jeszcze inne, skrajne emocje.
- Czy śnieg nie jest cudowny? - zapytała go w pewnym momencie.
- Wiesz... Jakoś nigdy się nad tym specjalnie nie zastanawiałem. - odparł.
- Błąd. Bo gdyby się tak w to zagłębić, to takich płatków spadają z nieba miliardy w roku i podobno żadne się nie powtarzają. Są jak ludzie. Każdy inny i wyjątkowy na swój sposób. - gdy to mówiła, uśmiechała się. Zaraz potem jednak spochmurniała. - A po tym jak spadną, roztapiają się. Też jak ludzie. Cały czas ktoś ginie. I nikt nie poświęca temu uwagi. Weźmy taką moją mamę. Nie żyje. Umarła kiedy miałam... Może z... Pięć lat?Na pogrzebie byłam tylko ja i tata. - jej twarz ściągniętą była bólem dawnych lat. Przypominanie sobie tego co było, musiało ją boleć. Ale było jedno zasadnicze pytanie: po kiego ona mu to mówiła? Otwierała się w końcu, przed człowiekiem, którego praktycznie nie znała.
- Przykro mi. - powiedział. - Ja miałem obydwoje rodziców. Tyle, że ciągle gdzieś wyjeżdżali w ,,sprawach służbowych"- jak to nazywali. Zostawałem na długo sam z siostrą. Musiałem się zająć nią i sklepem. Ale rodzice nas kochali. Oszczędzali na moją Akademię Policyjną, a jednocześnie na studia mojej siostry. Wymarzyła sobie, że pójdzie na biologię morską. Nikt nie mógł jej od tego odwieść. Aż mi się przypomina jak dziadkowie zareagowali na to, że chce być policjantem. Ich miny były... - nagle urwał swoją wypowiedź. Królowa wpatrywała się w niego jak urzeczona, podpierając głowę o kolana.
Dlaczego on jej to wszystko wypeplał?! Co mu strzeliło do łba?! Teraz będzie wiedziała o nim więcej i może to wszystko wykorzystać.
CZYTASZ
↬The Amber Queen↠Ninjago↠Kailor↫
Fanfic,,Litr wina i pół wódki I sześć szlugów, byś palił i snuł smutki Litr wódki i pół wina Koniec lipca, za chwilę już znów zima Jak partyzant w tym smutnym jak ... mieście" Zacznijmy od tego, że Kai Smith miał już wszystko pięknie poukładane. Miał swoj...