~Rozdział 4

118 12 11
                                    

            Clay wolnym krokiem wstąpił na teren kliniki dla zwierząt. Nick'a zostawił w samochodzie, mówiąc mu wcześniej, że za chwilę wróci. Zapukał do dobrze znanego mu gabinetu, z którego odezwał się melodyjny, kobiecy głos.

- Proszę wejść! – blondyn pchnął klamkę i wkroczył do pomieszczenia – Oh, Clay!

- Cześć Juliet! – chłopak uśmiechnął się na widok koleżanki – Co tam?

- W porządku, opatrzyłam już tego kotka, którego rano mi przyniosłeś – wygrzebała z szuflady biurka jakiś notatnik i otworzyła go na zaznaczonej stronie – Poza tym, że był trochę głodny, nic mu nie jest.

     Na te wieści Clay odetchnął z ulgą. Usiadł na krześle naprzeciwko dziewczyny.

- A kiedy mógłbym go odebrać? – dopytał jeszcze.

- Właściwie, możesz już teraz – uśmiechnęła się ciepło i poprawiła okulary – Poczekaj chwilę, przyniosę go.

     Po tych słowach podniosła się zza biurka i pokierowała się w stronę wyjścia. Niedługą chwilę później wróciła, trzymając małą, puchatą kuleczkę na rękach. Chłopak z uśmiechem przejął kociaka od niej i pogłaskał go po główce.

- Co tam, koleżko?

- Koleżko? – zdziwiła się – Clay, przecież to samiczka – dodała śmiejąc się cicho.

- Kicia? – uniósł brwi do góry, spoglądając raz na kotka, a raz na Juliet.

- Kicia, kicia – zaśmiała się głośniej, widząc zdziwioną minę kolegi – Załatwiłam wypis, możesz już zabrać ze sobą kotka. Jakby coś się działo, wiesz do kogo dzwonić – posłała mu uśmiech i otworzyła drzwi do pokoju.

     Clay odwzajemnił gest i wstał. Podszedł do drzwi i żegnając się z Juliet i poszedł wraz z nią do recepcji. Dziewczyna okazała papierek recepcjonistce i powiedziała Clay'owi, aby szedł już do wyjścia. Chłopak uśmiechnął się do niej i podreptał do wyjścia. W samochodzie zastał odrobinę znudzonego Nicka, który pisał coś w telefonie. Kiedy usłyszał otwieranie drzwi, ocknął się i spojrzał na kolegę.

- Dłużej się nie dało? – spytał, udając obrażonego.

- Dało się, jak chcesz to mogę wrócić – zaśmiał się Clay – Trzymaj kotka – wyciągnął dłoń, którą trzymał puchate zwierzątko.

- Ooo, jaki słodziak! – ucieszył się Nick i chwycił zwierzątko w swoje ręce – Gdzieś ty go znalazł?

- W nocy spacerowałem i znalazłem go w kartonach – przyznał blondyn, siadając na miejscu kierowcy – Tak sobie myślałem, że go zatrzymam.

- A nazwałeś go?

- Ją – poprawił kolegę – I jeszcze nie, Drista pewnie będzie mieć pomysł.

     Wciąż rozmawiając, wyjechali z parkingu przed budynkiem. Zakręcili w lewo, w stronę domu Clay'a. Nick miał wpaść na obiad, patrząc na fakt, że jego rodzice znowu wyjechali na kilka dni i nie miał za bardzo możliwości, aby sam coś ugotować. Rodzice Nicholasa byli bardzo zapracowanymi ludźmi. Spędzali mnóstwo czasu w firmie, często wyjeżdżali w delegacje i praktycznie nie poświęcali czasu swojemu synowi. Nick żył tak właściwie od kiedy tylko pamiętał. Gdy był mały, często zostawał z Clay'em i jego rodzicami i tak właściwie zaczęła się ich przyjaźń. Blondyn zgasił silnik samochodu i otworzył drzwi, by wysiąść z samochodu. Jego towarzysz podążył jego śladami i już po chwili siedzieli w ciepłym salonie, czekając aż Drista wróci ze szkoły.

- Poczekaj chwilę, nakarmię kotka – oznajmił zielonooki, kiedy zauważył puchatą kulkę bawiącą się sznurówkami od butów jednego z nich.

     Złapał z szafki pierwszą lepszą miseczkę i nalał do niej trochę wody, po czym postawił ją przy swoich nogach.

- Ty, co mogę dać takiemu kotu do jedzenia? – uniósł jedną brew i spojrzał na Nicka, mając nadzieję, że on będzie wiedział.

- Jak ja kiedyś miałem kota, karmiliśmy go karmą albo piersią z kurczaka – brunet wzruszył ramionami, zakładając nogę na nogę – Ale wiem, że czasem jadł też kaszę z warzywami.

- No dobra, powinienem mieć jakiegoś kurczaka – mruknął pod nosem, schylając się do zamrażalnika.

     Ledwo uchylił drzwiczki, a obaj usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi.

- Clay, wróciłam! – do salonu weszła Drista – Cześć Nick!

- Hej młoda! – przywitali się obaj.

- A wy to co cudujecie? – zaśmiała się, widząc brata klęczącego przed zamrażalnikiem – Kupiłam karmę, nic nie kombinuj Clay.

- Życie mi ratujesz – ucieszył się blondyn, wstając i zamykając drzwi nogą.

     Podszedł do siostry, która położyła na stole reklamówkę z kilkoma saszetkami karmy dla młodych kotów. Wziął jedną z nich i kierując się do naszykowanej wcześniej miseczki, otworzył saszetkę. Wycisnął jej zawartość do naczynia, lekko krzywiąc się przez zapach kociego jedzenia. Szybko ustawił ją obok miski z wodą i ruchem ręki zaprosił siostrę i przyjaciela na kanapę. Rozsiedli się i zaczęli dyskusję.

- Drista, trzeba wymyślić kotkowi imie – oznajmił Clay, patrząc w stronę zwierzaka, powoli podchodzącego do miseczek – To jest samiczka, co warto zaznaczyć.

- Dziewczynka? – zdziwiła się lekko Drista – A co powiesz na... Lucy?

- Oklepane – stwierdził, zakładając nogę na nogę.

- Daisy?

- Nu-uh...

     Clay był dość wybredny. Przez kolejne minuty z ust Dristy wychodziły przeróżne propozycje – Molly, Mia, Ollie, Dora, Amber... Dziewczyna była już lekko podirytowana i miała nadzieje, że Pan Maruda w końcu się na coś zdecyduje.

- Cholera, Clay! – warknęła.

- No co?! – mruknął – Co ci poradzę?

- Zdecyduj się w końcu!

- Dobra, dobra... Masz jeszcze jakieś pomysły?

- Patches...?

- O tak!

     Blondynka odetchnęła z ulgą. W końcu Clay na cokolwiek przystał. Podniosła się, informując chłopaków, że zamierza zrobić obiad i podreptała do kuchni. Nick i Clay poszli na górę, bo musieli coś obgadać. Usiedli na pufach, leżących na ziemi. Zielonooki westchnął.

- Nick, bo wiesz... – zaczął, krzyżując palce ze sobą – Bo ja jestem coraz bardziej zazdrosny o George'a... Nie mam pojęcia, co się dzieję!

- W jakim sensie „zazdrosny"? – brunet uniósł jedną brew i skupił się na słowach przyjaciela.

- No wiesz, za każdym razem jak widzę Gogy'ego i Marię – ostatnie słowo wypowiedział z wyczuwalnym niesmakiem – Po prostu chcę być na jej miejscu...

- Nie wierzę, Clay się zakochał! – zaśmiał się głośno ciemnooki, co spowodowało mordercze spojrzenie na twarzy wyższego – Stary, to już 100% miłość i nawet nie próbuj zaprzeczać!

- Ale nie drzyj się, bo Drista jest na dole! – warknął, rzucając w kolegę poduszką, leżącą tuż obok jego nóg – To nie może być miłość, Gogy na pewno nie jest gejem, ma dziewczyne... Nie ma szans!

- Pewnie, pewnie – zaśmiał się pod nosem.


//Ja wciąż żyję, przysięgam ;___;

~Just a friend to you...~ 《DNF》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz