~Rozdział 10

86 8 8
                                    

     Od kilku minut między chłopakami panowała cisza. Żaden z nich nie wiedział, jak zacząć rozmowę. Clay od czasu do czasu zerkał na George'a, który wpatrywał się w dywan. Po chwili jednak podniósł głowę i zerknął na blondwłosego.

- Możemy porozmawiać na osobności? – zapytał, marszcząc brwi.

- Pewnie – mruknął Clay – Chodź do mojego pokoju.

     Wstali z kanapy i poszli w stronę schodów, prowadzących na górę. Weszli, pokierowali się do sypialni Clay'a. Blondyn zamknął za sobą drzwi i usiedli, Gogy na łóżku, a Clay na pufie. Znowu zamilkli.

- O czym chciałeś porozmawiać? – zapytał w końcu zielonooki.

- Ostatnio trochę oddaliłem się od Marii – stwierdził na początku – Strasznie mnie denerwuje.

- To z nią zerwij – pomyślał Clay wykręcając oczami.

- I chciałem zapytać, czy wiesz może, co zrobić, aby to naprawić?

      Tego było za wiele. Clay spojrzał zdziwiony na siedzącego przed nim chłopaka i szybko się podniósł.

- Człowieku, co ty kurwa chcesz naprawiać?! – warknął na niego – Ta laska cię zdradza, a ty chcesz naprawić wasz „związek"?!

- Ale o co ci chodzi? – George wydawał się zdziwiony.

- Jak to o co?! Sam powiedziałeś, że cię denerwuje, co nie? Gdzie ty widzisz jakikolwiek sens ciągnąć ten wasz związek dalej, kiedy ona ma w ciebie wylane, zdradza cię z innym kolesiem? Latasz za nią jak omamiony!

- Kurde, stary! Liczyłem na jakąkolwiek poradę, bo dobrze mi z nią było! Aż tak zazdrosny jesteś, bo ty nie masz laski?!

- Nie, jestem zazdrosny o ciebie! – wrzasnął Clay, któremu zaczęło zbierać się na łzy - Nie jak o przyjaciela, tylko jak o kogoś więcej!

     George'a wryło w ziemie. Clay zazdrosny o niego? Spojrzał zdziwiony na blondyna, potem w podłogę.

- Pójdę już – powiedział cicho i ruszył w stronę wyjścia z pokoju.

      Kiedy zniknął, Clay usiadł na pufie i spojrzał w podłogę przed sobą. Co on najlepszego zrobił? Zdradził się z uczuć ukrywanych do przyjaciela, którego w tym momencie prawdopodobnie stracił. Otarł łzy i spojrzał w stronę drzwi. Stała tam Drista ze współczuciem przyglądająca się bratu.

- Idź za nim – poprosiła – Wyjaśnijcie to między sobą...

- Nie ma sensu Drista – mruknął – Straciłem go...

- Nieprawda – zaprzeczyła – Proszę cię, idź.

- Nie wiem, co ci tak zależy... – westchnął i się podniósł – Ale dobrze...

      Blondyn szybko poszedł do przedpokoju, by ubrać kurtkę i buty. Chciał dogonić Gogy'ego zanim odejdzie. Wybiegł przed dom, rozejrzał się i zobaczył znajomą sylwetkę, chwiejnym krokiem wchodzącą na przejście. Ruszył w tamtą stronę. Zaniepokoił go fakt tego, że George idzie, jakby zaraz miał upaść.

- Gogy! – krzyknął, a brunet zaskoczony odwrócił głowę w jego stronę i się zatrzymał.

      Stał na środku przejścia dla pieszych i wpatrywał się w biegnącego w jego kierunku Clay'a. Blondyn dobiegł do niego tak szybko, jak tylko umiał, złapał za ręce i spojrzał prosto w oczy.

- Co się dzieje? – zapytał zmartwiony.

- Kręci mi się w głowie – przyznał cicho George.

- Zaraz wrócimy do mnie, spokojnie – przyciągnął go do siebie i lekko przytulił.

      Zapomniał, że stoją na środku drogi. Nagle usłyszał nadjeżdżający samochód. Spojrzał w lewo i zobaczył wielki samochód dostawczy. Było za późno, aby się odsunąć. Jedyne, co miało dla niego znaczenie, to ochronić George'a. Pchnął bruneta w stronę drugiego pasa jazdy z taką siłą, by był odpowiednio daleko. Samochód uderzył w chłopaka, a ten upadł w tył i uderzył głową w asfalt. Film mu się urwał.

- Clay! – wrzasnął George ze łzami w oczach.

      Podbiegł do leżącego na ziemi blondyna, klęknął i złapał jego dłoń. Z samochodu wysiadł kierowca, mówił coś do Gogy'ego, ale on się na tym nie skupiał. Kierowca wyciągnął telefon i zadzwonił na pogotowie. George zauważył tworzącą się kałużę krwi, tuż pod głową jego przyjaciela. Zdjął ze swojej szyi szalik, złożył go drżącymi rękoma i wsunął pod głowę chłopaka, aby zatamować krwawienie. Kierowca go odciągnął i sam zaczął mu pomagać. George usiadł na krawężniku i starał się powstrzymać od łez. Sam nie wiedział, kiedy przyjechało pogotowie i zabrało Clay'a do szpitala. Wstał i wciąż się chwiejąc poszedł do domu przyjaciela. Musiał powiadomić o tym Dristę.

- To wszystko moja wina – wyszlochał, wchodząc na podjazd ich domu.

//Czułam paskudny cringe, kiedy pisałam ten rozdział, a przynajmniej jego drugą cześć xD

~Just a friend to you...~ 《DNF》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz