~Rozdział 8

100 5 2
                                    

     Minęły 2 tygodnie od spotkania George'a i Clay'a. Przez ten czas chłopcy spotkali się jeszcze 2 czy 3 razy, nawet Nick do nich dołączył. Rozmawiali dużo w szkole i poza nią, często też wspólnie grali w Minecrafta. Clay bardzo cieszył się, że Gogy znów zaczął spędzać z nim więcej czasu. Ale mimo wszystko, wciąż był z Marią.

- Nie wierzę, że on serio wciąż jej nie rzucił – powiedział Nick, kiedy chłopaki wracali we dwóch ze szkoły – Przecież ślepy by zobaczył, że ona go zwyczajnie wykorzystuje...

- Ja wiem Nick – Clay przyciszył trochę radio – Ale nic z tym nie zrobimy. Sam pewnie wiesz, że ciężko by mu było, gdyby dziewczyna go zostawiła.

- Ale wtedy miałby kogoś lepszego – uśmiechnął się brunet – Ciebie mianowicie.

- Chyba chcesz lecieć do domu na piechotę – blondwłosy wykręcił oczyma – Dobrze wiesz, że on patrzył, patrzy i będzie patrzył na mnie jak na przyjaciela – z jego twarzy zszedł uśmiech.

- Żałujesz tego, co?

- Szczerze, bardzo...

- Chcesz o tym pogadać?

- Może wieczorem, teraz nie bardzo.

- Okej, nie nalegam – po tych słowach Nick zamilkł.

     Dojeżdżali już do jego domu, więc po chwili Clay zatrzymał się i wysadził przyjaciela przy podjeździe. Pożegnali się i zielonooki odjechał. Myślał trochę o ich rozmowie. Może Drista by mu coś doradziła? Ona rozumie go chyba jak nikt inny. Skręcił w lewo i zobaczył znajome choineczki, rosnące na ich podwórku. Po chwili wjechał na podjazd, wyłączył silnik i poszedł do domu. Dristy jeszcze nie było w domu, sądząc po braku jej butów i kurtki. Pewnie gdzieś wyszła. Korzystając z okazji, że jest sam, postanowił ugotować dla siostry obiad. Dochodziła godzina 16:30, a Clay zaraz po przebraniu się i ogarnięciu poszedł do kuchni i zaczął gotować wodę na makaron. Postanowił, że zrobi spaghetti, bo to dość prosta w przygotowaniu potrawa. Nie minęło 20 minut, gdy usłyszał otwieranie drzwi.

- Clay, jesteś? – odezwała się głośniej Drista, zaglądając do salonu.

- Tak, jestem! – odpowiedział jej – Idź się ogarnąć po szkole, niedługo będzie obiad.

- Ooo, spaghetti? – ucieszyła się, czując zapach aromatycznego sosu.

- Spaghetti – uśmiechnął się Clay, widząc radość siostry.

- Zaraz będę – powiedziała i pobiegła na górę.

      Blondyn się zaśmiał. Do kuchni przydreptała Patches i wskoczyła na krzesło. Przyglądała się poczynaniom wysokiego chłopaka. Po chwili jednak wyszła, widocznie zawiedziona brakiem jakichś przekąsek dla niej, leżących na blacie. Kilka minut później zjawiła się również Drista, ubrana w luźny dres. Usiadła do stołu i oczekiwała, aż jej brat poda obiad. Clay nałożył makaronu i sosu na talerze i poszedł z nimi do stołu.

- Smacznego! – usiadł obok siostry i uśmiechnął się.

- Tobie również – odpowiedział dziewczyna i zaczęła jeść – Mmm, to jest pyszne!

      Rzadko zdarzało się, że Clay gotował. Z reguły zadanie to należało do Dristy, bo chłopak sądził, że jej idzie to znacznie lepiej. Często też, z czystego lenistwa, zamawiali jedzenie, aby było szybciej. Blondyn ucieszył się, że to, co ugotował tak zasmakowało jego siostrze. Nagle sobie o czymś przypomniał.

- Um... Drista? Mogłabyś pod wieczór do mnie przyjść? Muszę z tobą porozmawiać.

- Jasne, że tak. Stało się coś?

- Właściwie to nic złego. Po prostu nie bardzo wiem, co mam zrobić – blondwłosy wzruszył ramionami i wbił wzrok w swój talerz.

- Rozumiem – powiedziała, wzdychając – To przyjdę.

- Dzięki.

=.=.=.=.=.=

     George wybrał numer do Marii. Dziewczyna nie odbierała, co szczerze niepokoiło chłopaka. Był już dosłownie pewien, że ona go zdradza i prawdopodobnie nigdy nie zależało jej na nim. Szedł przez park, ze słuchawkami w uszach i od czasu do czasu rozglądał się po ludziach. Robiło się już ciemno, w końcu był to początek lutego i już przed 17 słońce zachodziło. Było bardzo zimno. W końcu George zdecydował wrócić do domu.

- Na cholerę ja w ogóle tu przyszedłem – powiedział do siebie w myślach – Tak to byłbym już w domu, a tak będę marznąć jeszcze przez godzinę. Chyba, że...

     Wyciągnął telefon z kieszeni i od razu wybrał numer do Clay'a. Miał nadzieję, że chłopak odbierze i pozwoli wpaść na jakiś czas. Mieszkał dość blisko parku. Pierwszy sygnał... Drugi... Trzeci... No cholera, odbierz! W końcu w telefonie usłyszał dobrze znany mu głos.

- Uh... Cześć Gogy! – przywitał się Clay – Co tam?

- Cz-cześć Clay, mam pytanie – mruknął George, chowając drugą rękę do kieszeni – Mógłbym na jakiś czas wpaść do ciebie?

- Pewnie, że tak. A coś się stało?

- Bo jestem w parku, jest strasznie zimno... Do domu mam jakąś godzinę drogi.

- A, to chodź jak najszybciej! – westchnął chłopak po drugiej stronie – Ogrzejesz się i później zawiozę cię do domu, okej?

- Okej, dziękuję ci bardzo!

- Nie ma za co!

     Ucieszony George schował telefon i pobiegł w dobrze znanym mu kierunku. Miał nadzieję, że droga nie zajmie mu długo, ale różnie to bywa. Po 10 minutach doszedł do domu Clay'a. Chłopak czekał na niego na werandzie, a kiedy go zobaczył, zachęcił go ruchem ręki, aby wszedł do środka. Od razu zdjął kurtkę i buty oraz usiadł na kanapie.

- Tak właściwie, co ty robiłeś w parku? Przecież lekcje skończyliśmy po 15 – zainteresował się blondyn, idąc do kuchni, aby zrobić dla przyjaciela herbatę.

- No, łaziłem sobie – powiedział cicho – Myślałem, że szybciej mi się zejdzie, ale jak widać się trochę zasiedziałem tam.

- Rozumiem... To następnym razem albo cieplej się ubierz albo nie siedź tam aż tak długo – uśmiechnął się Clay i podszedł do przyjaciela, siadając obok niego na kanapie.


//Dwie małe informacje: w przyszłym tygodniu (16-22.08) nie będzie rozdziałów ze względu na mój wyjazd i ogółem trochę większą ilość obowiązków. Najwcześniej rozdział pojawi się w kolejny poniedziałek. A druga informacja jest taka, że następna część będzie działa się z trochę innej perspektywy, zobaczycie jakiej :peepoShy: Ode mnie tyle, miłego dzionka/nocki! 💖

(Wattpad jest debilem jebanym i mi poprzedniego rozdziału nie wstawił, nie mogę xD)

~Just a friend to you...~ 《DNF》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz