EIGHT

242 14 0
                                    


Występ

"Ja-Um" Wyjąkałam patrząc na moich rodziców, którzy oparli się o framugę drzwi ze skrzyżowanymi ramionami. "Byłam z przyjaciółmi." Westchnęłam.

"Cóż, pozwól, że ci to powiem, jesteś uziemiony na resztę lat-" Zaczęła moja matka. Poczułam ostry ból w szczęce, gdy ojciec mnie uderzył.

"Nie, nie, jesteś pieprzoną hańbą, nie przestrzegasz wszystkich reguł, kiedy cię karmimy i dajemy ci wykształcenie!" Splunął wściekle. Moja mama stała tam z oczami szeroko otwartymi z szoku, tak, była okropna, ale nigdy by mi takich rzeczy nie powiedziała. Mój ojciec podszedł i uderzył mnie w twarz z taką siłą, że poruszał się tam i z powrotem.

Czułam, jak piecze mnie na policzkach.

"Jesteś uziemiona." Moja mama powiedziała zamykając drzwi. Usiadłam na łóżku, trzęsąc się.

"Ty głupia mała suko!" Mój ojciec splunął. Byłam zdezorientowana, właśnie wyszedł z pokoju. Wtedy mnie uderzyło. To było to, czym było TO. To, co przyszło później, uderzyło mnie mocniej. Usta mojego ojca otworzyły się szeroko. Pająki zaczęły wychodzić z jego ust. Wszelkiego rodzaju małe, duże, grube, owłosione. Moje tętno przyspieszyło, gdy cofałam się, próbując uniknąć pająków, które zaczęły pełzać po podłodze. Na moim ramieniu był maleńki czarny pająk. Zamarłam z szeroko otwartymi oczami. Z moich ust wyrwał się mrożący krew w żyłach krzyk. Pobiegłam korytarzem do pokoju mojego brata. Nie było go w swoim pokoju, więc szybko zamknęłam drzwi. Zsunęłam się po ramie i schowałam głowę w dłoniach. Wzięłam głęboki oddech, mając nadzieję, że się uspokoję.

Po kilku minutach nabrałam odwagi, by powoli otworzyć drzwi i zajrzeć do korytarza. Cichy i pusty. Ostrożnie wyszłam z pokoju i poszłam korytarzem do swojego pokoju. Nic tam nie było, prawie tak, jakby się nic nie zdarzyło. Ale się stało.

Tej nocy moje sny były nękane wydarzeniami dnia. Rzucałam się i odwracałam, nigdy nie znajdując wygodnej pozycji do spania.

Na szczęście dzień nadszedł po godzinach, które wydawały się ciemne. Moja mama przyszła do pokoju o 7 rano.

"Wstawaj, pamiętaj o dzisiejszym występie." Moja mama powiedziała, zdejmując ze mnie kołdrę. Wzdrygnęłam się z nagłego zimna i usiadłam w samą porę, by złapać ubrania, które we mnie rzuciła.

Wyszła z pokoju. Westchnęłam i włożyłam ubranie, które mi dała. Była to czerwona sukienka obszyta tuż nad kolanem. Zaplotłam włosy w boczny warkocz.

"Dalej, chodźmy!" Ktoś krzyknął z dołu. Szybko pobiegłam do łazienki i umyłam zęby, zanim zbiegłam na dół.

Kiedy wsiadłam do samochodu, zdałam sobie sprawę, co robię. Star Spangled Banner, przed Derry Township. Moje oczy rozszerzyły się, a nerwy przepłynęły przez moje żyły. Siedziałam, kręcąc kciukami, próbując odwrócić uwagę od pędu mojego serca. Prawie nigdy nie śpiewałam przed ludźmi. Dobrze moz kiedyś, ale nie przed dużymi tłumami.

Kiedy podjechaliśmy do centrum Derry, zobaczyłam Billa, Rose, Bev, Stana, Bena, Mike'a i... Richiego. Z wyjątkiem tego, że Richie nieznośnie próbował grać na jakimś instrumencie – myślę, że to Baryton. Eddiego nie widziałam.

Szybko wyskoczyłam z samochodu i powiedziałam rodzicom, że muszę iść się przygotować, czego nie zrobiłam. Moi rodzice skinęli głową i udali się do pobliskiego sklepu. Nie zamierzali mnie oglądać, wiedziałam o tym całkiem dobrze, ale już mnie nie oglądali. Kiedy byłam młodsza i nie wiedziałam, że są okropnymi rodzicami, zawsze nimi byli, to mnie zasmuciło.

"Hej, o czym rozmawiacie?" Zapytałem podchodząc do nich. Wszyscy zamilkli, dziwne.

"O tym co zwykle." Głos Richiego przedarł się przez ciszę. Wziął loda z ręki Eddiego, gdy tylko wychodzi zza rogu.

𝗗𝗢 𝗥𝗘 𝗠𝗜 | 𝑟𝑖𝑐ℎ𝑖𝑒 𝑡𝑜𝑧𝑖𝑒𝑟 |translate PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz