THIRTEEN

212 8 2
                                    


Misja ratunkowa

Trzęsłam się niekontrolowanie w salonie Urisa. Koc był owinięty wokół moich ramion, a Richie kojąco masował moje plecy. W dłoniach trzymałam filiżankę herbaty, ciepło promieniowało z kubka.

"Dlaczego." Zaskrzeczałam. Mój brat nie żył, nie żył.

"Val wszystko będzie dobrze, nie pozwolę, żeby coś ci się stało." Richie powiedział. W kuchni zadzwonił telefon. Wszyscy podskoczyliśmy z nagłego hałasu.

"Odbiorę." wyszeptał Stan wychodząc z pokoju. Wypuściłam drżący oddech, gdy oparłam głowę na ramieniu Richiego. Czułam się przy nim dziwnie dobrze. To też nie było tak, jak kiedyś. Już go nie nienawidziłam. Oczywiście uważałam go za irytującego, ale to był Richie, to było nieuniknione. Poczułam, że Stan wraca do pokoju.

"Kto to był?" Zapytałam.

"Rose, wróciła." Uśmiech trafił na moją twarz. Tęskniłam za nią.

"Co powiedziała?"

"Powiedziała, że słyszała, co się stało, i natychmiast wróciła. Powiedziała też, że spotkamy się z nią w salonie gier." Stan uśmiechnął się lekko.

"Dobrze, więc chodźmy." Richie powiedział, chwytając mnie za rękę i podciągając do góry. Wszyscy uśmiechnęliśmy się pomimo naszej sytuacji. Położyłam koc na kanapie i wyszłam na zewnątrz, chłopcy podążali za mną.

Upał uderzył we mnie mocno, powodując kaszel. Słońce świeciło nad małym miasteczkiem Derry, gdy szliśmy do salonu gier. Lekki wietrzyk wiał w powietrzu, delikatnie wdmuchując kucyk w moją twarz. Jedna z moich rąk ściskała dłoń Richiego, podczas gdy moja druga mocno ściskała dłoń Stana. Bałam się puścić któregokolwiek z nich. Bo jeśli odpuszczę, mogę również ich stracić, a to było coś, czego nie mogłam znieść.

Salon gier w Derry był mały, ale zatłoczony. Wszystkie dzieciaki próbujące uniknąć gniewu rodziców 'powinieneś być na zewnątrz'.

"Rose!" Krzyknęłam, widząc znajomy mop brązowych loków.

"Val!" Płacze, rzucając się w moje ramiona. Puściłam ręce chłopaków, żeby ją przytulić. "Tak bardzo za tobą tęskniłam." Mruknęła mi do ucha. Uśmiechnęłam się do jej włosów. "Bardzo mi też przykro z powodu Jamesa. Wiem, że nie widywałaś go zbyt często tego lata." W jej głosie pojawia się smutek. James był dla niej jak młodszy brat. Kiedy byliśmy młodsi, byli razem prawie tak samo blisko jak my. Poznałam Rose w pierwszej klasie i zmieniła życie moje i Jamesa. Za to byłam wdzięczny.

"Nie ma mowy!" Usłyszałam krzyk Richiego. Obejrzałam się i zobaczyłam chłopców grających w jakąś grę wideo. Śmiech bulgotał w piersi, gdy patrzyłam, na dziecko ze zdumwiniem na twarzy. Rose i ja spojrzałyśmy na siebie, zanim wybuchnęłyśmy śmiechem. Obie podeszłyśmy do chłopców.

"Mogę spróbować?" Zapytałam. Richie zadrwił.

"Powodzenia w pobiciu rekordu, który właśnie ustanowiłem." Uśmiechnęłam się do niego, zanim przewróciłam oczami. Włożyłam ćwierćdolarówkę do maszyny i zaczęłam uderzać w postać.

"Co jak!" Wykrzyknął Richie 20 minut później. Uśmiechnęłam się, gdy na ekranie pojawiły się słowa 'Nowy rekord'. "Daj mi to!" Richie burknął, odpychając mnie. Stan zachichotał.

"Jak to zrobiłaś?" Zapytał mnie.

"Udawałam, że to moi rodzice." Wzruszyłam ramionami.

"Cóż, w takim razie zamierzam udawać, że ten facet to Bill!" Oznajmił Richie. Rose przewróciła oczami, zanim poszła zagrać ze Stanem w kosmicznych najeźdźców. Stałam obok Richiego, gdy próbował przebić mój wynik.

"Richie." Znajomy głos Billa Denbrroughta wypełnił moje uszy. Uśmiechnęłam się, machając do niego. Richie przewrócił oczami i posłał mi spojrzenie, które mówiło 'unikaj wszelkiego kontaktu z wrogiem'.

"Cześć Bill." Uśmiechnęłam się promiennie. Richie pokręcił głową.

"Co chcesz?" spytał Richie lodowym tonem. Bill chciał otworzyć usta, kiedy Richie mu przerwał. "Widzisz tego faceta, którego biję, udaję, że to ty." Przewróciłam oczami na jego dziecinne wybryki.
"Dopadł Beverly." Bill powiedział, jego stwarz była blada. Nie zająknął się.

"O czym mówisz?" Spytał Richie, przyglądając się twarzy Billa.

"Myślę, że mówi na poważnie Rich." Szepnęłam mu do ucha. Skinął głową, przełykając ślinę.

"To Richie. To ma Beverly." Usta Richiego były częściowo otwarte.

"Co się dzieje?" Spytała Rose, gdy ona i Stan szli za nami.

"Rose! Stan! To ma  Beverly." Twarz Rose malował szok.

"Czemu my tu jeszcze stoimy, chodźmy!" Złapała Billa i Stana za ręce i wyciągnęła ich na zewnątrz. Złapałam Richiego i zmusiłam go do wyjścia z salonu, który mamrotał pod nosem przekleństwa.

"Powiedziałes innym?" Spytał Stan, gdy byliśmy na zewnątrz.

"Nie, Richie zawsze musi być pierwszy informowany." Richie uśmiechnął się złośliwie ze swojej reputacji. Uderzyłam go lekko, rzucając mu spojrzenie. To wytarło uśmieszek z jego twarzy, pomyślałam, uśmiechając się lekko.

"Dobrze, na co czekamy?" spytała Rose.

"Nie mam pojęcia, weźmy nasze rowery." Stan powiedział, skacząc na tył Rose, która oprócz Billa była jedyną osobą, która przyniosła rower.

"Tak, muszę iść po mój." Powiedział Richie.

"Pojadę z Richiem, bo uh wiecie, moi rodzice." Spojrzałam na ziemię z małą łzą spływającą po moim policzku. Wszyscy uśmiechnęli się smutno.

"Wszystko wporządku?" zapytał Bill.

"Bywało lepiej." Powiedziałam mu, oferując mały uśmiech.

"O-Okej." A po tym wszyscy pojechaliśmy/pobiegliśmy do naszych domów, aby przygotować się do walki.

~~~~~~
Przepraszam, że tak późno wstawiam.
words count: 779
~~~~~~

𝗗𝗢 𝗥𝗘 𝗠𝗜 | 𝑟𝑖𝑐ℎ𝑖𝑒 𝑡𝑜𝑧𝑖𝑒𝑟 |translate PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz