FIFTEEN

174 7 4
                                    


w dół do kanałów

Siódemka z nas przechodziła przez klaustrofobiczne tunele kanału ściekowego. Zapach uderzył mnie w nos, a oczy zaszły łzami. Poczułam, jak woda podnosi mi się do kostek. Brudna woda była nieprzyjemna, powodując swędzenie kostek.

"Chodź, wyjdź stamtąd Ed, to szara woda." Powiedział Richie chłopcu, chwytając za kawałek jego koszuli.

"Cz-cz-cz-czekaj, gdzie jest moja pieprzona latarka?" Spanikował. Moje oczy szeroko rozglądały się w poszukiwaniu jasnego światła. Widziałam tylko mętną wodę, a potem głowę. Brakowało mu oka i był łysy.

"Eddie!" Krzyknął Richie, gdy głowy zaczęły wynurzać się z wody. Krzyk bulgotał mi w gardle. Rose lekko we mnie uderzyła i cofnęłam się, moje ciało lekko się bujało. "Wynośmy się stąd, chodźmy." Richie rozkazał łapiąc mnie za rękę i wyciągając mnie z paskudnej wody.

"Bev? Bev?" Wszyscy krzyczeliśmy.

"Tam!" Wykrzyknęła Rose, wskazując na zamknięte drzwi. Wszyscy gorączkowo kiwaliśmy głową i rzuciliśmy się do drzwi. Moja ręka chwyciła ramiona Billa. Dając tyle siły, ile tylko mogłam dać. Drzwi otworzyły się z brzękiem i wszyscy wpadliśmy do środka.

"Bev?" Ben powiedział cicho rozglądając się.

"O cholera." Richie mruknął, rozglądając się po pomieszczeniu. Jego oczy spoczęły na mnie i uśmiechnął się lekko.

"Bev." Ben odetchnął.

"Jak ona się tam znalazła?" Rose zapytała, chociaż nikt nie znał odpowiedzi.

"Ludzie, czy to… zaginione dzieci, unoszą się?" Eddie cicho powiedział, jego usta są uchylone. Czułam, że wszystko się trzęsie. Nie było mowy, żeby to się wydarzyło. Klaun nie udawał mówię o unoszeniu się, naprawdę miał to na myśli. Lekko nuciłam pod nosem I'm Still Standing próbując się uspokoić.

"Po prostu pozwól mi ją wziąść." Richie nalegał, gdy moje oczy skanowały scenę przede mną. Wszyscy próbowali podnieść Richiego, żeby ściągnąć Bev, a ja stałam tam jak posąg.

"Zaraz puszczę." Eddie chrząknął spod całego ciężaru. W końcu udało im się ją ściągnąć. Serce biło mi szybko w piersi, gdy Bev pozostała nieruchoma. Ben krzyczał i płakał, chwytając Bev za ramiona. Jego wielkie ciało unosiło się ciężkim szlochem. Cisza wypełniła gęstniejące powietrze.

"Dlaczego ona się nie budzi?" Ben krzyknął, uderzając w klatkę piersiową Bev. "Co jest z nią nie tak?" W kąciku piwnych oczu pojawiły się łzy. Smutno było widzieć kogoś tak zakochanego w kimś, kto może już nigdy się nie obudzić. Ben zacisnął krótkie rączki na torsie Bev. Ponieważ nic się nie stało, drażnił się ze swoim uściskiem. Łzy spływały po pulchnych policzkach. Nagle pomysł sprawił, że jego oczy zabłysły. Z ostatnią nadzieją, Ben pocałował Bev w usta. Na policzki wpłynęła czerwona barwa.

"Woah, Woah, Woah…" Richie sapnął. "Hej Val, chcesz być w niebezpieczeństwie?"  Spytał zarozumiale Richie. Jego brwi uniosły się, zanim ciepło popłynęło na moje i jego policzki. Moja ręka postanowiła przesunąć się na policzki Richiego.

"Nie, Richardzie." Zadrwiłam, usta Rose drgnęły, gdy próbowała się nie roześmiać. "Patrz na to Rose, albo będziesz następna." Ostrzegłam, rzucając jej śmiertelne spojrzenie. Jej ręce powoli uniosły się w obronie.

"Gdzie jest Bill?" Bev zapytała łamiąc nasze myśli. Moje oczy przeskanowały ciemny kanał. Billa nie było gdzie.

"Tam." Rose wskazała na przesuwającą się postać za bilionami stosów ubrań i zabawek. Wszyscy poszliśmy tam, gdzie wskazywała. Rzeczywiście, to był Bill. W dłoni trzymał pistolet Mike'a. Celował stale na czoło brata. Georgie powiedział coś do Billa, który wyglądał, jakby miał paść w ramiona brata. A dziwne uczucie wisiało w powietrzu, dając mi do zrozumienia, że to nie jest Georgie. Nagle w powietrzu rozległ się strzał. Georgie z hukiem upadł na ziemię. Na jego czole znajdował się bezkrwawy otwór po naboju. Z moich ust wyrwało się małe westchnienie, gdy ciało zaczęło się trząść. Małe ciało Georgie'a Elmer'a Denbrought'a zaczęło się przekształcać. Jego nogi i ręce wydłużyły się. Stał się bledszy i wyższy. Ciało Klauna zajęło jego miejsce.

"Richie. Boję się." Wyszeptałam, gdy wokół mnie rozwinął się chaos. Wszyscy krzyczeli na Billa, żeby zabił TO.

Bill trzymał pistolet w dłoniach, a jego knykcie pobielały. Okrążył klauna, który obserwował go diabelnie. Poczułam, jak Richie popycha mnie lekko za siebie, gdy klaun rzucił się na Billa.

"Bill!" Wrzasnęłam. Odwrócił się, trzymając przed sobą pistolet, gdy Pennywise sięgnął po niego. Wyskoczyaem zza Richiego, chwytając miotłę leżącą na podłodze.

"Valerie!" Słyszałam, jak Richie i Rose krzyczą na mnie. Uderzyłam oszalałego klauna w twarz. Klaun oderwał się od Billa i zwrócił do mnie. Ślinotok wypłynął mu z gęby, jakby teraz szedł na mnie. Mike, Stan i Rose zaatakowali To. Mike i Stan zostali przerzuceni przez pomieszczenie. Rose podeszła do nich obojga, natychmiast sprawdzając, czy nie ma ran głowy. Zaczerpnęłam powietrza w nagłym szoku. Wtedy tak po prostu To zamilkło.

"Puść go!" Głos Bev krzyknął nagle. Poderwałam głowę. Ramię klauna było ciasno owinięte wokół szczupłego ciała Billa.

"Zostaw go!" Wszyscy krzyczeli.

"Nie." To zaczęło ostro. Na mojej twarzy pojawił się grymas. Moje dłonie zacisnęły się w pięści. "Jest mój." Pluje na nas. "Wszyscy jesteście. Pożrę wasze ciała jak pożeram wasz strach...
Allllllllboooooooo
zostawicie nas samych,
wezmę tylko jego
A potem zniknę na długo
a wszyscy zdążycie wydorośleć
wieść szczesliwe życie
aż dopadnie was starość i cmentarz." Diabelska istota nam wyjaśniła. Mój oddech był ciężki. Kawałek moich truskawkowych włosów wpadł mi do oczu, gdy klaun przyglądał się wszystkim naszym twarzom. Mój wyraz był kamienny i poważny.

"Odejdźcie..." Rozległ się głos Billa. "To ja was w to wplątałem, ja p-p-p-p-p, p-p-przepraszam." Bill jąkał się. Łzy spływały lekko po bladej twarzy chłopca.

"P-p-p-p-przepraszam." Klaun zakpił, chichocząc pod nosem. Moja postawa stwardniała. Poczułam rękę na ramieniu.

"Val rozluźnij się, bo zemdlejesz." Richie szepnął mi do ucha. Zadrżałam, gdy jego oddech uderzył w moje ucho. Trochę rozluźniłam się, gdy Richie odsunął się ode mnie. Poczułam, jak ręka Rose splata się z moją. Spojrzałam na nią i skinęłam głową.

"Uciekajcie!" Błagał Bill. Potrząsnęłam głową. Nie mogłam. Tak bardzo chciałam stąd iść, ale nie mogłam.

"Nie możemy." Bev powiedziała drżącym głosem za mną.

"Przepraszam Bill." Odezwał się głos Richiego. "A nie mówiłem, kurwa mówiłem ci." Ruszył naprzód, nietoperz lekko uderzył go w rękę. "Nie chcę umierać...
to twoja wina."

"Richie przestań." Powiedziałam. Nie chciałam, żeby to zrobił. Zostawić Billa, zostawić nas wszystkich. Spojrzał na mnie, zanim ponownie odwrócił się do Billa i Klauna.

"Walnąłeś mnie w twarz,
zapędziłeś do szamba i tego pieprzonego domu.
A teraz... Muszę zabić klauna!" Westchnęłam z ulgą, nie zdradził nas.
"Witaj w klubie frajerów dupku!" Krzyknął Richie do klauna. Uderzył kijem w jego białą czaszkę. Bill wyrwał się z uścisku, by do nas dołączyć i wtedy wiedziałam, że wygramy.

~~~~~~
Jeszcze 2 rozdziały do końca!
words count: 1069
~~~~~~

𝗗𝗢 𝗥𝗘 𝗠𝗜 | 𝑟𝑖𝑐ℎ𝑖𝑒 𝑡𝑜𝑧𝑖𝑒𝑟 |translate PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz