Rozdział XI

220 29 0
                                    

Minęło trochę czasu. George przetłumaczył film, wszystko poszło zgodnie z planem.
Oprócz jednej rzeczy. Ta cholerna premiera. Nie chciał tam iść a musiał.

-George, jesteś dorosłym facetem. Dasz sobie radę.- Powtarzał sobie, poprawiając garnitur przed wyjściem z domu.

Zamknął drzwi i wsiadł do czarnego Land Rover'a stojącego na parkingu. Lubił ten samochód. Przypominał mu o tym że spędził 4 lata na uczelni, ucząc się alfabetów i wymowy, żeby było go stać na takie auto.
Odpalił pojazd i pojechał do jednego z bardziej luksusowych hoteli w LA.

-Cała ta impreza jest organizowana tylko po to, żeby pokazać tym ludziom zza telewizorów że wytwórnie było stać, wynająć taki drogi hotel.- Zaśmiał się cicho brunet dojeżdżając na miejsce.

-Dobra to teraz tak.- Westchnął patrząc na tłum ludzi i paparazzi.

-Idziesz tam. Robisz zdjęcia na ściance, udajesz że nie widzisz Clay'a. Znajdujesz Nick'a albo inną osobę zamieszaną w ten syf, bierzesz jakieś drinki i za godzinę mówisz że źle się czujesz i spierdalasz do domu. Proste.- Powiedział wysiadając z samochodu.

George podszedł na czerwony dywan przed wejściem do hotelu, rozglądając się za kimś kogo znał. Nie, nie szukał Clay'a, szukał bardziej kogoś w rodzaju typa, który kazał mu tu przyjść.

-Davidson! Tutaj!- Krzyknął Nick, machając do niego ręką.

George odmachał mu i ruszył w jego stronę.
Następnie ustawił się na ściance, na której były loga jakiś sponsorów i innych takich. I nagle po niskich schodach wszedł on, cały na czarno, z zapewne zieloną butonierką w kieszeni garnituru, Clay.

-Japierdole...- Szepnął do siebie patrząc lekko przytkany wyglądem blondyna.

Wygląda jeszcze lepiej niż 10 lat temu. Był jeszcze bardziej przystojny.
George w tamtym momencie po raz pierwszy od bardzo dawna pożałował kłótni z Clay'em.

Blondyn niegdyś znany jako Dream stanął obok niego i uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic. Paparazzi zrobiło kilka zdjęć i wszyscy weszliśmy na wielką salę bankietową, biorąc od kelnera kieliszek szampana.

-Wiem, że wolałbyś się napić czegoś mocniejszego, Gogy. Niestety jest tylko to co jest.- Uśmiechnął się Clay podchodząc do niego.

-Zostaw mnie, jestem żonaty.- Odburknął George z propagandą.

-Facebook mówi coś innego, chyba że się wstydzisz swojej wybranki.- Zaśmiał się biorąc łyka szampana.

-Idziemy stąd? Czy chcesz tu stać i podpierać ściany, udając że cię obchodzi to całe zamieszanie?- Zapytał.

-Przymknij się- wymamrotał George, chwytając Clay'a za przedramię i prowadząc na taras.

After all this time, are you still remember me? - DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz