9

291 12 2
                                    

- Czyli co? Trzeba znowu iść na lekcje? - spojrzałam na osoby siedzące ze mną przy stole
- Już tęsknisz za Fredem? - zaśmiała się Ginny
- Też. - spojrzałam na nią - Ale chodzi mi bardziej o to, że mamy teraz eliksiry. - spóściłam głowę
- Poradzisz sobie. Jestem tego pewien. - Fred uśmiechnął się do mnie, chwycił mnie za rękę, a ja oparłam głowę o jego ramie. Zaczął gładzić moją dłoń kciukiem.
- Boję się. - przysunęłam się bliżej Freda
- Wczoraj dałaś radę to dzisiaj miałabyś nie dać rady? - zdzwił się Ron
- Wczoraj to było wczoraj. Dzisiaj jest dzisiaj. - podniosłam głowę i spojrzałam na niego - Poza tym pragnę Ci przypomnieć, że miałam mały atak paniki. - położyłam głowę spowrotem na ramię jednego z bliźniaków
- Dasz sobie radę. Będziemy przy Tobie. - uśmiechnęła się do mnie Hermiona
- Musimy już iść. - powiedział George patrząc na zegarek. Wstałam od stołu nie puszczając ręki Freda. Wyszliśmy z wielkiej sali.
- Będzie dobrze. - uśmiechnął się do mnie George
- Na pewno. - dodała Ginny. Uśmiechnęłam się niepewnie w ich stronę i spojrzałam na Freda.
- Do zobaczenia później. - stanęłam przodem do niego
- Do zobaczenia mały głuptasku. - pocałował mnie w czubek głowy - Pamiętaj, poradzisz sobie. - rzucił na szybko kiedy puścił moją rękę i zaczął iść schodami na górę. Patrzyłam w bezruchu jak wchodzi na góre.
- Możemy już iść? - Hermiona położyła rękę na moje ramie
- Chyba. - spojrzałam na nią niepewnym wzrokiem. Uśmiechnęła się do mnie ciepło żeby dodać mi trochę otuchy. Objęła mnie ramieniem i przygarnęła w stronę schodów prowadzących w stronę kalsy eliksirów.

Kiedy przyszliśmy pod klasę, oparłam się o ściane. Zaczęłam bawić się rękawami szaty i rozglądałać się niepewnie w każdym kierunku.
- Uspokój się Y/N. Nic się nie dzieje. - Hermiona zauważyła moje zachowanie - Spójrz na mnie. - chwyciła mnie za ramiona. Spojrzałam na nią ze łzami w oczach. Czułam jak oddech znowu mi przyśpiesza, jak serce chce wyskoczyć mi z klatki piersiowej.
- Weź kilka głębszych oddechów. - przybliżyła się do mnie i czekała co zrobię. Nabrałam powietrza do płuc po czym, jak najbardziej spokojnie umiałam je wypuściłam.
- Już spokojnie. Nie musisz się bać. - przytuliła mnie. Odwzajemniłam uścisk i kilka łez spłynęło mi po policzkach. Zaczęłam się uspokajać kiedy usłyszałam czyjeś kroki więc instynktownie odsunęłam się od Hermiony.
- Czekacie na jakieś specjalne zaproszenie? - usłyszałam za plecami chłodny głos naszego nauczyciela eliksirów - Do klasy. - warknął, a my w czwórkę posłusznie skierowaliśmy się do pomieszczenia.

Usiadłam razem z Harrym, Ronem i Hermioną.
- Dzisiaj będziecie pracowali w parach. - Snape rozejrzał się po klasie - Granger i Weasley, Potter i Longbottom, Lupin i Malfoy. Macie mi uwarzyć eliksir ze strony 394. - powiedział
- Przepraszam panie profesorze. Muszę być z nim w parze? - zgłosiłam się
- Bez dyskusji Lupin i do roboty. - skierował na mnie swoje chłodne spojrzenie. Hermiona i Harry rzucili mi tylko delikatne uśmiechy współczucia, a Ron spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym: "Współczuję". Pozbierałam swoje rzeczy i dosiadłam się do Draco.
- Możesz zrobić wszystko za mnie. Profesor mnie lubi więc nie będę miał kłopotów, a mi samemu się nie chce. - powiedział od razu kiedy usiadłam na krześle
- Nie ma takiej opcji. Mamy pracować razem. - skrzywiłam się
- Dobrze. Ty będziesz robiła, a ja będę mówił czy nie robisz czegoś źle. - uśmiechnął się
- I gdzie tutaj jest sprawiedliwość? - pokręciłam głową. Otworzyłam sobie podręcznik na podanej stronie, przygotowałam składniki do uwarzenia eliksiru i zabrałam się do roboty.

Skończyliśmy warzyć eliksiry. Draco pomógł mi może raz albo dwa, ale to przy tych najłatwiejszych rzeczach takich jak podanie czegoś. Snape do nas podszedł.
- No panno Lupin. Masz szczęście, że Draco zrobił wszystko za Ciebie. Eliksir jest uwarzony dobrze. Plus 10 punktów dla Slytherinu. - zajrzał do kociałka
- Ale jak to? - oburzyłam się - Malfoy nawet nie kiwną palcem. To ja odwaliłam za niego całą robotę. Pan ocenił nas w niesprawiedliwy sposób. To Gryfoni powinni dostać punkty, a nie Ci Obślizgoni. - wskazałam na Draco. Kiedy usłyszałam jego śmiech i burzliwy wyraz twarzy Snape'a, uśmiadomiłam sobie co i do kogo powiedziałam. Zasłoniłam usta rękę i spojrzałam z przerażeniem na profesora, którego wyprowadziłam z równowagi.
- Nie będę tolerował takiego zachowania. Nie na moich lekcjach. - powiedział swoim smentnym tonem z lekką utą wściekłości - Minus 15 punktów dla Gryffindoru. - dodał. Opuściłam rękę i zaczęłam pakować rzeczy do torby.
- Jesteś dokładnie taka sama jak Twój ojciec. - powiedział z odrazą - Niewyparzony język i bezużyteczna. - dodał odwracając się do mnie tyłem
- Mój tata nie jest bezużyteczny. Ani ja nie jestem. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby
- Kolejne minus 10 punktów dla Gryffindoru. - powiedział nie odwracając się do mnie - Następnym razem radzę się zastanowić nad słowami. - popatrzył na mnie przez ramie. Spakowałam się do końca, narzuciłam torbę na ramię i wyszłam cała podburzona.

- Wszystko w porządku Y/N? Nie jesteś do siebie podobna. - Ron do mnie podbiegł
- Malfoy nie zrobił nic żeby mi pomóc, bo jak sam stwierdził: "profesor Snape nic mi nie zrobi, a mi się nie chce". - zaczęłam naśladować głos Draco, co wyraźnie rozśmieszyło pozostałych - Mam dość tego idioty. - założyłam ręce na klatkę piersiową.

W połowie drogi na wieże dogonili nas bliźniacy i Ginny jednak początkowo tego nie zauważyłam.
- Minus 15 punktów, minus 10. - tym razem naśladowałam głos Snape'a - Powinien sobie dodać IQ zamiast dodawać punkty Ślizgonom. - przewróciłam oczami
- No proszę Y/N. Od tej strony to my się jeszcze nie znaliśmy. - wzdrygnęłam się na dźwięk głosu Freda
- To się nazywają humorki. - zaśmiał się George - Najpierw się bała, że nie da rady, a teraz wyzywa najbardziej surowego nauczyciela. - dodał patrząc na mnie
- Ona mu też napyskowała i w jego obecności nazwała Ślizgonów "Obślizgoni". - zaśmiał się Harry
- Mamy na Ciebie zły wpływ. - zaśmiał się Fred
- Ale przeze mnie Gryffindor stracił 25 punktów. - spojrzałam na nich ze skruchą w oczach
- Przez nas już nie raz stracił więcej. - Fred wskazał na siebie i swojego bliźniaka
- Trochę jest to piecieszające. - wzruszyłam ramionami. Wszyscy się zaśmialiśmy.

Doszliśmy do wieży i usiedliśmy na krzesłach.
- To co teraz robimy? - uśmiechnęłam się
- Ja bym radziła zabrać się za zadania. - odpowiedziała mi Hermiona
- A Ty jak zawsze swoje. Wyluzuj trochę. - Ron spojrzał na Hermione
- W sumie to jest w tym troche racji. Mamy tego dość trochę do zrobienia. - spojrzałam na niego
- No Hermiona. Muszę Ci przyznać, że Y/N jest Twoją dobrą kopią. - zaśmiał się Fred patrząc na dziewczynę
- Tak jak Y/N? Kiedy idziemy, do biblioteki? - zaśmiała się. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Ale na poważnie, musimy zabrać się za zadania. - powiedziałam kiedy trochę się uspokoiłam
- W takim razie miłej zabawy. - Fred wstał ze swojego miejsca
- O nie! Jak mamy się wszyscy męczyć to wszyscy. - chwyciłam go za rękę
- W takim razie musisz mnie do tego zmusić. - uśmiechnął się, wyrwał swoją rękę z mojego uścisku i zaczął uciekać. Zaśmiałam się i zaczęłam go gonić.

Odnalazłam w Tobie Spokój [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz