23

276 5 2
                                    

Obudziłam się wtulona w Freda. Przetarłam oko i spojrzałam na niego. Wyglądał jak takie małe dziecko przytulające swojego pluszaka. Zaśmiałam się, a Fred w tym momencie się zaczął budzić. Otworzył oczy i również na mnie spojrzał.
- Dzień dobry, księżniczko. - uśmiechnął się
- Dzień dobry, książę. - odwzajemniłam uśmiech - Wyspany? - spytałam
- Wyspany. - odpowiedział z zadowoleniem - A Ty? - spytał
- Chyba też. - wzruszyłam ramionami, a mój chłopak się zaśmiał. Poprawiłam się i spojrzałam na łóżka dziewczyn.
- Dziewczyny już wstały. - skomentowałam - My też musimy. - spojrzałam na niego
- Nic nie musimy. - położył ręce za głową - Nigdzie się nam nie śpieszy. - spojrzał na mnie
-Jeżeli chcesz chodzić głodny do obiadu to faktycznie nigdzie się nam nie śpieszy. - usiadłam na krawiędzi łóżka - Tylko tak żebyś mi później nie marudził, że głodny jesteś. - zerknęłam na niego przez ramię
- Nie psuj mi mojego, dobrego nastroju. Chciałbym się jeszcze nacieszyć weekendem. - poprawił się
- Coś Ty powiedział? Że niby ja mam Ci psuć dobry nastrój? - gwałtownie się odwróciłam w jego stronę - Przeszadziłeś. - usiadłam okrakiem na niego i zaczęłam go łaskotać. Jego próba powstrzymania śmiechu skończyła się klęską.
- Dobrze! - krzyknął próbując chwycić moje ręce - Już... Już... Przepraszam. - w końcu złapał moje ręce. Uśmiechnęłam się tryumfalnie, zeszłam z niego, wzięłam poduszke do ręki i walnęłam go w twarz, a chwilę później z całej siły w brzuch
- Lepiej Ci? - spojrzał na mnie
- Tak. - odłożyłam poduszke - A teraz wstawaj. Musimy się ubierać i iść na śniadanie. - zeszłam z łóżka. Fred też wstał i poszedł do swojego dormitorium żeby się ubrać, a ja wyjęłam swoje ubrania z kufra.

Zeszłam do pokoju wspólnego, a Fred już tam na mnie czekał. Wychodząc, puścił mnie przodem i wspólnie skierowaliśmy się do wielkiej sali.

Przyszliśmy to reszta naszej paczki już siedziała przy stole. Dosiedliśmy się do nich i nałożyliśmy sobie jedzenie.
- Zanim powiecie coś głupiego to musicie wiedzieć, że miałem powód do tego żeby zostać u dziewczyn na noc. - Fred spojrzał na męską część naszej ekipy - Y/N miała na prawdę kiepski koszmar...
- Wyluzuj, Freddie. - George mu przerwał - Dziewczyny już nam wszystko wyjaśniły. A poza tym, nie musisz nam się ze wszystkiego tłumaczyć. - zaśmiał się
- Oj no, nie chciał żebyście mu dokuczali, a nie wiedział, że dziewczyny już wam powiedziały. - stanęłam po stronie Freda. George raz jeszcze się zaśmiał, a reszta zabrała się za jedzenie.

Nagle do wielkiej sali wleciała chmara sów z różnymi paczkami i listami, w jednej rozpoznałam sowę mojego taty. Uśmiechnęłam się, a ptak wylądował przede mną. Wzięłam list, odwróciłam go żeby upewnić się, że to list od właściciela ziwerzęcia i jeszcze szerzej się uśmiechnęłam. Dałam sowie kawałek boczku.
- Od kogo to? - spytała Ginny
- To od taty! - zaśmiałam się spoglądając na nią
- Szybko, przeczytaj go! - krzyknęła podekscytowana Hermiona. Ręce trzęsły mi się z ekscytacji, ale otworzyłam list i zaczęłam czytać.
- Na brodę Merlina! - krzyknęłam otwierając szerzej oczy
- Co się stało? Coś nie tak z Twoim tatą? - spytał lekko zdenerwowany Ron
- Co? - spojrzałam na niego znad listu - Nie! Nie! Wręcz przeciwnie! - zaśmiałam się. Doczytałam list do końca, odłożyłam go na stół z lekkim trzaskiem tak, że sowa delikatnie się spłoszyła i krzyknęłam jeszcze bardziej podekscytowana:
- Tata i Tonks zostali parą!
- To wspaniale! - Harry ucieszył się razem ze mną
- Tak bardzo się cieszę! - powiedziałam składając list
- Właśnie widzimy. - zaśmiała się Ginny. Schowałam list do kieszeni, podskoczyłam w miejscu i przytuliłam Freda. Mój chłopak nie do końca spodziewając się mojego ruchu nie od razu odwzajemnił uścisk.
- Ale Cię energia roznosi. - zaśmiał się Fred
- Jestem tak szczęśliwa. Tata już od dłuższego czasu mówił mi, że interesuje się Tonks, ale bał się, że ona go nie pokocha, bo jest dla niej za stary, bo jest wilkołakiem, bo już miał jedną partnerkę... W końcu znowu będzie szczęśliwy. - spojrzałam na niego. Fred uśmiechnął się do mnie i pocałował mnie w nos. Zaśmiałam się i spojrzałam na sowe, która przyniosła mi list.
- Leć sobie do sowiarni, odpocznij tam sobie. Jutro napisze do taty. - pogładziłam ją po głowie. Sowa wesoło zahuczała i odleciała.
- Co wy na to żebyśmy wybrali się na mały spacer? - spojrzałam na resztę - Czuje, że mogłabym przebiec się po całym Hogwarcie! - podniosłam ręce do góry
- Od kiedy Cię znamy, jeszcze nigdy nie widzieliśmy żebyś była taka szczęśliwa. - zaśmiał się Ron
- Było jeszcze kilka momentów, a dokładniej dwa. - Hermiona spojrzała na niego - Kiedy pierwszy raz przyjechaliśmy do Hogwartu i kiedy Fred wyznał jej miłość. - uśmiechnęła się i klasnęła w ręce. Ona i Ginny "zatraciły się" na chwilę w tym wspomnieniu kiedy ja i Fred zostaliśmy parą, po czym Ginny jakoś dziwnie spoważniała.
- Przepraszam, że zepsuje tą dobrą atmosferę, ale chce Cię o coś zapytać. Przypomniały mi się Twoje rysunki, te z pełnią. - spojrzała na mnie - Nie śpisz w pełnię ponieważ wspierasz swojego tatę, tak? - zapytała niepewnie
- Tak. - uśmiechnęłam się - Chyba nie myślałaś, że też jestem wilkołakiem? Przecież podczas pełni byłam cały czas z wami. I powiedz mi: czy zmieniłam się w wilkołaka? - zaśmiałam się
- Nie, nie zmieniłaś się. - lekko poczerwieniała ze wstydu - Wybacz, ale zapamiętałam z obrony przed czarną magią, że można urodzić się wilkołakiem. Na chwilę zapomniałam, że przecież byłaś z nami. - zaśmiała się nerwowo
- Hej, nie masz za co przepraszać. - machnęłam ręką - Często jak inni czarodzieje dowiadują się, że tata jest wilkołakiem to od razu pada pytanie czy ja też jestem. Więc nie masz się czym przejmować. - uśmiechnęłam się do niej. Ona również się uśmiechnęła i wypiek zniknął jej z twarzy.
- A teraz chodźcie na spacer. Dzisiejszy dzień jest niezwykły. - wstałam z miejsca i delikatnie zakręciłam się wokół własnej osi
- Z Tobą każdy dzień jest niezwykły. - Fred również wstał i chwycił mnie za rękę - Myśle, że możemy iść. - uśmiechnął się do reszty
- Ty myślisz? - zaśmiałam się patrząc na niego
- Bardzo śmieszne. - wrócił wzrokiem do mnie
- A żebyś wiedział. - uśmiechnęłam się głupkowato
- Dobra chodźmy. - Ginny stanęła obok nas - Zanim się pokłócicie. - zaśmiała się
- My, mamy się pokłócić? Nonsens. - spojrzałam na nią - Prawda Freddie? - objęłam jego rękę
- Prawda. - mój chłopak się ze mną zgodził. Pozbieraliśmy się i ruszyliśmy przed siebie.

Odnalazłam w Tobie Spokój [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz