17

241 11 3
                                    

Doszliśmy do trzech mioteł, zamówiliśmy po kuflu kremowego piwa i zajęliśmy miejsca przy stoliku.
- No, Y/N. Czas na przesłuchanie. - zaśmiał się George i na mnie spojrzał - Skąd wiesz jak działa mapa Huncwotów? - spytał udając powagę
- Powiem wam po warunkiem, że będziecie trzymać buzie na kłudkę. - również na niego spojrzałam
- Masz to jak w banku. - uśmiechnął się Fred i założył ręce na klatkę piersiową czekając na wytłumaczenie. Wzięłam głęboki wdech i wypuściłam ciężko powietrze spowrotem.
~ Będę tego żałować. ~ pomyślałam. Spojrzałam na wszystkich po czym zaczęłam mówić:
- Tata był jednym z Huncwotów. Kryje się pod przezwiskiem Lunatyk.
George słysząc to prawie zaksztusił się piwem.
- Czyli wiesz kim są pozostali Huncwoci? - spytał między kaszlem uśmiechając się przy okazji - Powiedz proszę kim są. - dodał kiedy udało mu się opanować kaszel
- Niech skonam... - oparłam się o oparcie krzesła - Łapa to Syriusz. Rogacz to James. A Glizdogon to Peter Pettigrew. - przetarłam sobie czoło ręką. Spóściłam głowę.
- Peter niestety nie żyje. Umarł na jakąś chorobę. - wzruszyłam ramionami
- Mój ojciec jest jednym z Huncwotów? - zdziwił się Harry
- Nic Ci nie powiedział? - spojrzałam na niego - Myślałam, że skoro dał Ci pelerynę niewidkę to powiedział Ci też o Huncwotach. - wzięłam kufel do ręki
- Gdyby tata Harry'ego coś mu powiedział to już dawno byśmy wiedzieli kim oni są. - Fred poklepał mnie delikatnie po głowie - Skojarzylibyśmy fakty, kochana. - oparł łokieć o stół
- A skąd oni znają te wszystkie przejścia? - spytała nagle Ginny. Przez to tym razem ja prawie się zaksztusiłam.
- Tego... Nie mogę wam powiedzieć. - przetarłam sobie usta dłonią - Tata mógłby się zdecydować. - odstawiłam kufel spowrotem ma stolik
- Powiesz nam kiedy będziesz gotowa. - uśmiechnęła się do mnie Hermiona
- Jeżeli Twój tata pozwoli Ci nam to powiedzieć to po prostu powiesz. - Ron dodał coś od siebie
- Dziękuje. - odpowiedziałam uśmiech. Fred przysunął swoje krzesło bliżej mojego i pochylił głowę w moją stronę, bliżej mojego ucha.
- Co Ty na to żebyśmy później wybrali się na mały spacer? - szepnął
- Możemy pójść. - odszepnęłam i spojrzałam na niego. Uśmiechnął się, a ja pocałowałam go w policzek.
- Nie zapomnijcie o nas. - zaśmiał się Harry
- Zostaw ich, Harry. - Hermiona spojrzała na niego z uśmiechem - Uroczo razem wyglądają. - zaśmiała się
- Muszę się zgodzić z Hermioną. - George pstrykną w palce i wziął łyk piwa
- A od kiedy Ty się z nią zgadzasz? - zaśmiał się Ron
- Oj no, zdaży się, że Hermiona powie coś z czym się zgadzam. - odłożył kufel na miejsce. Przysłuchiwałam się ich rozmowie, popijając piwo i śmiejąc się od czasu do czasu z czyiś tekstów.

- Idziemy? - powiedział cicho Fred i na mnie spojrzał
- Idziemy. - uśmiechnęłam się i zaczęłam się zbierać
- My wychodzimy. - oznajmił Fred - Do zobaczenia w zamku. - wstaliśmy. Chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy do wyjścia.

- Więc... Skarbie. - objął mnie ramieniem i się do mnie uśmiechnął - Proszę powiedz mi...
- Nie, nie powiem Ci skąd tata i jego przyjaciele znają te wszystkie przejścia. - zdjęłam jego rękę z mojego ramienia
- To chociaż powiedz skąd mają te fajne ksywki. - staną w miejscu
- Na wszystko jeszcze przyjdzie czas. - również się zatrzymałam i spojrzałam na niego. Zaśmiał się, chwycił mnie obiema rękami w talii i przyciągnął do siebie. Spojrzał mi w oczy, zebrał mk kosmyk włosów za ucho po czym mnie pocałował. Pocałunek nie był długi, ale dał mi jasno do zrozumienia jak bardzo Fred mnie kocha. Odsunęliśmh się od siebie, chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy dalej przed siebie.

Szliśmy śmiejąc się z różnych głupot, ale nasz śmiech przerwał fakt, że na kogoś wpadłam.
- Najmocniej przepra... Oliver? - zdziwiłam się kiedy spojrzałam na tą osobę
- Y/N? Co tutaj robisz? - on również się zdziwił
- Właśnie miałam Cię o to samo zapytać. - kofnęłam się o krok - Ja chodzę do Hogwartu i zrobiliśmy sobie z przyjaciółmi mały wypad na piwo kremowe. - kiwnęłam głową w stronę Freda
- Ja tutaj mieszkam. - uśmiechnął się Oliver
- Kto to jest, Y/N? - spytał Fred robiąc krok w moją stronę
- Ah... Właśnie. Fred to jest Oliver, mój były chłopak i dawny sąsiad. - spojrzałam na Olivera- Oliver to jest Fred, mój chłopak. - uśmiechnęłam się wracając wzrokiem do Freda
- Chłopak mówisz? - wyszeptał i delikatnie zmarszczyła brwi - Miło poznać. - wymusił na sobie uśmiech
- Powiedzmy... Że mi też miło poznać. - Fred delikatnie się skrzywił. Zaśmiałam się w duchu, ale trzeba było udawać, że chociaż trochę cieszę się z tego spotkania więc powiedziałam:
- Mógłbyś być trochę milszy.
Spojrzał na mnie, a po jego wzroku wiedziałam, że się domyślił, że nie jestem zachwycona tym spotkaniem.
- Gdzie się podziewałeś przez te wszystkie lata? - kontynuowałam rozmowę z Oliverem
- Wiesz, że uczyłem się w Durmstrang'u, a mieszkałem cały czas tutaj. - uśmiechnął się tym razem prawdzie - Czemu nic nie napisałaś, że zaczęłaś uczyć się w Hogwarcie? Przygotowałbym się do zaproszenia Cię do domu. - zaśmiał się
- Po naszej kłótni powiedziałeś mi, że mam się do Ciebie nie odzywać. - pokręciłam głową - A później całkowicie o Tobie zapomniałam. - wzruszyłam ramionami
- Może wpadniesz do mnie jutro, na herbate? - zaproponował
- Przykro mi ale jutro Y/N jest potrzebna w Hogwarcie. - Fred wtrącił się w naszą rozmowę - Teraz musimy już wracać, inni na pewno się martwią. - chwycił mnie w talii i jak najszybciej odciągnął mnie od Olivera, za co byłam mu dozgonnie wdzięczna. Trochę jednak zdziwiłam się jego zachowaniem.
- Fred, co Ci się stało? - spojrzałam na niego - Zazdrosny jesteś? - spytałam
- Widziałem jak na Ciebie patrzy. - zatrzymał się
- Czy Ty na prawdę myślisz, że między mną, a nim mogłoby coś jeszcze być? - zmarszczyłam brwi - Słyszałeś, że podczas naszej ostatniej kłótni kazał mi się do niego nie odzywać. Czy Ty wróciłbyś do takiej osoby? - założyłam ręce na klatkę piersiową
- Jeżeli Ty byłabyś tą dziewczyną to starałbym się żebyś jednak do mnie wróciła. - zaśmiał się
- Jeżeli chcesz mi powiedzieć, że Oliver chce stracić się spowrotem o moje względy to wybij to sobie z głowy. - dziubnęłam go w ramię - Powtarzam to po raz trzeci, Tobie po raz drugi: Oliver dał mi jasno do zrozumienia, że mam zostawić go w spokoju więc to zrobię. - wzruszyłam ramionami. Spojrzałam mu w oczy i się zaśmiałam.
- Teraz Ty jesteś dla mnie najważniejszy. - objęłam go za szyję
- Jestem? - spytał obejmując mnie w talii
- Jesteś. - zaśmiałam się. Ponownie krótko się pocałowaliśmy, a kiedy się od siebie odsunęliśmy to zaczęliśmy się śmiać.
- Wracamy na błonia? - spytał mnie
- Możemy wrócić na błonia ale nie będziemy jeszcze wchodzić do zamku. - uśmiechnęłam się - Albo przejdźmy się do Zakazanego lasu. - dodałam z ekscytacją
- Zakazany las nie bez powodu ma w nazwie "zakazany". Jesteś pewna, że chcesz tam iść? - zaśmiał się
- Jestem pewna. - również się zaśmiałam. Wyszliśmy z Hogsmeade i weszliśmy do Zakazanego lasu. Zaczęliśmy się wygłupiać. Biegnąc przez las usłyszałam jakiś szelest w krzakach, ale u argumentowałam to sobie, że to jakiś zwierzę i nie przejmowałam się tym zbytnio.

Jakieś pół godziny później

- Dobra, Freddie. - zaśmiałam się łapiąc oddech - Czas na obiad. - oparłam się o niego
- No to idziemy! - po tych słowach chwycił mnie na barana i ruszył w stronę zamku, a ja zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać.

- Jak się bawiliście na romantycznyn spacerze? - spytał George kiedy usiedliśmy do stołu
- Był romantyczny do momentu aż nie spotkaliśmy byłego Y/N. - Fred podparł głowę na ręce
- Fred już o tym rozmawialiśmy. - spojrzałam na niego - Nie wrócę do niego za żadne skarby świata. Nie ważne jak bardzo będzie się starał ja do niego NIE WRÓCĘ. - dodałam kręcąc głową
- Czyżby wasza pierwsza kłótnia? - zaśmiała się Ginny
- To nie jest kłótnia. To jest żwawa dyskusja. - odpowiedziałam jej
- To jest kłótnia. - zaśmiał się George i skinął głową
- No żesz... Fred! - wskazałam dłońmi na Ginny i George'a ale spojrzałam na Freda
- Co? - zmarszczył brwi
- Nie mów, że nie słuchałeś? - opuściłam ręce - Nie słuchałeś. - zaśmiałam się
- Słuchałem, tylko nie wiem co ja mam do tego. - wzruszył ramionami - My tylko rozmawialiśmy, nie kłóciliśmy się. - dodał patrząc na swoje rodzeństwo
- Widzicie. To była tylko rozmowa. - powiedziałam dumnie
- Tak się tylko mówi. - zaśmiała się Hermiona kiedy brała kęs jedzenia. Spojrzałam na nią, zaśmiałam się i ją szturchnęłam. Zaczęliśmy się śmaić.

- Panno Lupin. - usłyszałam za sobą głos profesor McGonagall - Profesor Dumbledor chce z Tobą porozmawiać. - powiedziała kiedy odwróciłam się w jej stronę
- Dobrze, już idę. - wstałam od stołu - Do zobaczenia później. - rzuciłam na szybko i poszłam za panią profesor.

- Usiądź, proszę. - profesor Dumbledor wskazał na krzesło stojące po jednej stronie jego biurka. Grzecznie wykonałam polecenie i czekałam na to co profesor powie.
- Słyszałem co powiedziałaś do profesora Snape'a o Ślizgonach. Nie będę Cię za to karał ponieważ profesor Snape już to zrobił. - wstał i podszedł do mnie - Widziałem również jak uderzyłaś Pana Malfoy'a. Osobiście Ci się nie dziwnie, jednak prosiłbym żeby więcej taka sytuacja się nie powtórzyła. - dodał patrząc gdzieś nade mnie
- Dobrze, panie profesorze. Obiecuje, że więcej się to nie powtórzy. - spóściłam głowę
- Wierzę Ci, ale to nie wszystko o czym chciałem z Tobą porozmawiać. - położył rękę na moim ramieniu
- Co się stało, panele profesorze? - wstałam z krzesła i spojrzałam na profesora
- Twój ojciec nie zdążył wrócić do domu przed nadejściem pełni. Został tutaj, w Zakazanym lesie. Nic mu się nie stało poza tym co zawsze. Jest u Hagrida. - odpowiedział. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na biurko.
~ Czyli ten szelest to mógł być tata. Mogłam to sprawdzić. ~ pomyślałam po chwili
- Nie wiedziałaś, że on tutaj został. Więc się nie odbwiniaj. - powiedział profesor
- Dlaczego dopiero teraz się o tym dowiedziałam? - spojrzałam spowrotem na profesora - Dlaczego pan mi wcześniej nie powiedział? - w moich oczach pojawiły się łzy
- Hagrid dopiero przed chwilą zauważył go na skraju lasu. - profesor odszedł spowrotem za biurko - Zaprowadził go do swojej chatki i od razu ruszył do zamku powiadomić mnie o tym. Dobrze by było gdybyś tam do niego poszła. - usiadł na krześle
- Dobrze. Dziękuję, panie profesorze. - uśmiechnęłam się i odwróciłam się na pięcie. Wybiegłam z gabinetu i od razu pobiegłam do chatki gajowego.

_______________________________________

Musicie mi wybaczyć tak długą przerwę ale czasami zapominam o tym, że wróciłam do pisania. Poza tym wolę zrobić więcej filmików ja tik toku ponieważ te filmiki to taki mój "wstępny zarys" rozdziału. Dobrze, ja wam już nie zabieram dnia, popołudnia bądź nocy zależy kiedy to czytacie. Pa pa.

Odnalazłam w Tobie Spokój [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz