30

122 6 2
                                    

Wytańczeni, trochę zmęczeni wszyscy pozbierali się na kolację.

Weszliśmy ogromną grupą do wielkiej sali i duża część uczniów, którzy już siedzieli przy stolikach spojrzała na nas. Usiedliśmy do swojego stołu i zaczęliśmy jeść.
- Chciałabym już zagrać mecz. Nie ważne z kim. - zaśmiałam się
- Za jakiś czas. Początkiem listopada będziemy grać z Puchonami. - Harry uśmiechnął się do mnie
- Już się nie mogę doczekać. - zaczęłam tańczyć taniec zwycięstwa. Wszyscy dookoła mnie, razem ze mną, zaczęli się śmiać.

Szliśmy korytarzem i dziubaliśmy do siebie z Fredem.
- Co to? Łaskotki masz? - zaśmiałam się kiedy dziubnęłam Freda, a ten odskoczył
- Nie spodziewałem się. - spojrzał na mnie. Zaczęłam się śmiać i zaczęłam jeszcze bardziej do niego dziubać. W pewnym momencie chłopak podniósł mnie na barana i zaczęliśmy się śmiać.
- Panno Lupin, Panie Weasley. Korytarz nie jest od małpowania. - profesor McGonagall stanęła za nami
- Przepraszamy Pani profesor. - powiedzieliśmy na raz i zeszłam z pleców Freda. Spojrzałam na nią i widziałam delikatny uśmiech na jej twarzy.
- Ale muszę jeszcze raz wam pogratuliwać dziewczęta dostania się do drużyny. - tym razem zwróciła się do mnie i Ginny
- Dziękujemy. - uśmiechnęłyśmy się
- Na pewno pokonacie Slytherin w każdym meczu. - szepnęła do nas i poszła. Popatrzyłyśmy po sobie i zaczęłyśmy się śmiać.

- Dobra ludzie. Fajnie się siedzi, fajnie się rozmawia, ale czas iść spać. - wstałam z miejsca - Dobrej nocy wam życzę i kolorowych snów. - uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę dormitorium
- Hej, czekaj! - Fred krzyknął za mną i podbiegł do mnie - Tak bez całusa na dobranoc chciałaś sobie pójść? - spytał chwytając mnie za rękę. Uśmiechnęłam się i go pocałowałam.
- Śpij dobrze. - uśmiechnął się
- Ty również. - póściłam jego rękę i poszłam do góry.

Przewracałam się z boku na bok, ale nie umiałam zasnąć. Zirytowana wstałam z łóżka i podeszłam do okna.
- Zapomniałam, że dzisiaj pełnia. - podeszłam do mojego kufra. Wyjęłam z niego szkicownik, ołówki, gumkę i usiadłam na oknie. Zaczęłam rysować widok zza okna. W pewnym momencie kontem oka zobaczyłam ruch w naszym pokoju. Spojrzałam w tamtą stronę, ale nie zobaczyłam nic więc wróciłam do rysowania. Nagle usłyszałam trzask i tym razem zeszłam z okna. Położyłam szkicownik wraz z ołówkami na szafce nocnej i chwyciłam za różdżke.
- Lumos. - zaświeciłam jej koniec i zaczęłam przeglądać pokój. Nagle przede mną stanęła czarna postać w płaszczu.
- Dementor... - ze strachu upuściłam różdżke. Zaczęłam się cofać do tyłu, ale przewróciłam się na łóżko. W pewnym momencie ktoś inny stanął przede mną i nagle dementor zmienił się w profesor McGonagall.
- Ridiculous! - Hermiona krzyknęła, a McGonagall zniknęła. Dziewczyna spojrzała na mnie i wyciągnęła rękę. Chwyciłam ją i z jej pomocą podniosłam się do pionu.
- Wszystko w porządku? - spytała
- Chyba tak. - schyliłam się i podniosłam różdżke - Dziękuje. - uśmiechnęłam się do niej
- Nie ma sprawy. - odwzajemniłam uśmiech - Nie umiesz spać przez pełnię? - spytała wskazując na okno
- Mhm. - potrząsnęłam głową - Tak się przyzwyczaiłam, że podczas pełni nie śpię, że nawet pamiętać o niej nie muszę, a i tak zasnąć nie umiem. - podrapałam się po karku
- Nic dziwnego, że się przyzwyczaiłaś. - położyła mi rękę na ramieniu - Jestem pewna, że z Remusem wszytko jest w porządku, ktoś mu na pewno pomaga. - dodała przytulając mnie
- Pewnie masz rację. - szepnęłam i odwzajemniłam uścisk. Stałyśmy tak chwilę po czym Hermiona się odsunęła.
- A teraz chodź już spać. Jutro co prawda niedziela, ale warto być wyspanym. - puściła mi oczko. Zaśmiałam się, życzyłyśmy sobie dobrej nocy i położyłyśmy się do łóżek.
- Nox. - zgasiłam różdżke i odłożyłam ją na szafkę nocną. Zamknęłam oczy i koniec końców udało mi się zasnąć.

Obudziłam się i rozejrzałam się po pokoju. Spojrzałam na swoją szafkę nocną i na szkicownik. Podniosłam go i przyjrzałam się ryzunkowi po czym mój wzrok przeniósł się na widok za oknem. Uśmiechnęłam się, przesiadłam się na okno i dokończyłam rysunek tylko tym razem w świetle dziennym. Pół rysunku było widokiem nocnym, pół było widokiem dziennym. Spojrzałam na niego z dumą, podeszłam do kufra, schowałam szkicownik z przyborami, wyjęłam ubrania i się ogarnęłam.

Weszłam do wielkiej sali i dosiadłam się do mojej stałej ekipy.
- Czyżby słońce wstało drugi raz? - Fred rozejrzał się po pomieszczeniu - Ah nie, to moja piękna dziewczyna. - objął mnie ramieniem i pocałował w skroń
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się
- Od razu lepszy kiedy widze Ciebie. - odwzajemnił uśmiech
- Fred dzisiaj znowu tryska optymizmem. - zaśmiał się George
- Wczoraj się napił za dużo kremowego piwa i jeszcze do teraz go trzyma. - spojrzałam na niego
- Wypraszam to sobie. Ja jestem całkiem trzeźwy. - oparł swoją głowę o moją
- Musimy poćwiczyć dzisiaj. Do meczu musimy doszlifować nasze taktyki. - zaczęłam przysłuchiwać się rozmowie Harry'ego i Rona
- Damy radę. Ron już sobie radzi bardzo dobrze. Jestem pewna, że ja i Y/N zgramy się z Katie, Fred i George od dawna są zgrani, a Ty Harry nie potrzebujesz ćwiczeń. - Ginny dołączyła się do rozmowy
- Każdy potrzebuje poćwiczyć. Nie ćwiczone umiejętności zanikają. Prawda Y/N? - Harry na mnie spojrzał
- Oczywiście. - uśmiechnęłam się do okularnika.

- Hej. To Ty jesteś Y/N Lupin? - usłyszałam za sobą głos jakiegoś chłopaka
- Tak. - odwróciłam się. Ujrzałam przystojnego, puchona z brązowymi włosami i szarymi oczami.
- Hej Cedrik. - Harry odezwał się zza mnie
- Cedrik Diggory? Syn Amosa Diggory'ego. - spytałam wstając
- Skąd znasz mojego ojca? - uśmiechnął się
- Kilka razy przyszedł do mnie i taty do domu. Sprawy ministerstwa. - zaśmiałam się
- Chcę Ci pogratulować dostania się do drużyny Gryffindoru. - wyciągnął do mnie rękę
- Dziękuje. - uścisnęłam ją
- Tobie Ginny również. - spojrzał na dziewczynę przez moje ramię
- Ja również dziękuję. - zaśmiała się
- Gra z wami to będzie sama przyjemność. - póścił moją rękę
- Okej Cedrik. Fajnie, że przyszedłeś, ale my już musimy iść. Będziemy mieć dzisiaj trening i musimy się przygotować. - Fred wstał i bardzo mocno objął mnie ramieniem
- Szkoda, chciałem z Tobą porozmawiać o Twoich umiejętnościach latania na miotle. - Cedrik nie odwrócił ode mnie wzroku
- Kiedy indziej. - Fred odpowiedział za mnie i mnie pociągnął do wyjścia
- Do zobaczenia Cedrik. - zawołałam na odchodne, ale odpowiedzi już nie zdążyłam usłyszeć.

- Fred zaczyna mnie boleć bok. Wbijasz mi palce. - powiedziałam w połowie drogi do wieży
- Przepraszam. - zaśmiał się i rozluźnił uścisk
- Zazdrosny Fred to nie jest mój ulubiony Fred. - założyłam ręce na klatkę piersiową
- A to jaki Fred jest Twoim ulubionym? - zapytał i się zatrzymał
- Miły, kochający i żartobliwy. - spojrzałam na niego i przyśpieszyłam kroku, a jego ręka zsunęła się z mojego boku
- Za to ja nie lubię obrażonej Y/N. - zaśmiał się i podbiegł do mnie
- Cedrik przyszedł tylko pogratuliwać. Nie musisz panikować. - uśmiechnęłam się - Poza tym tak jak Ty nie dajesz się podrywać Angelinie, tak ja nie daje się podrywać Draco i Cedrikowi. - szturchnęłam go łokciem
- Oczywiście, że Ci ufam. - chwycił moją rękę - Draco, tłuczki, a teraz Cedrik. Kto albo co  jeszcze? - objął mnie za szyję
- Oby nikt ani nic. - poklepałam go po klatce piersiowej - A teraz chodź. Musimy pozbierać rzeczy na trenign. - zaczęłam biec i pociągnęłam go za sobą.

Odnalazłam w Tobie Spokój [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz