Ziomy rodzina Gambino Wjeżdża tu młody Latynos Każdy już z czegoś tu słynął Tutaj się żyje tą chwilą Kurier przywozi pakunek Ma nowy gatunek więc puszczam znów chmurę Tutaj się nie jeździ tutaj się kurwa driftuje Ej w chromie felgi odbijają światła miasta Torba pełna palę blanta w gucci laczkach Nie przewózka byczku to jest tutaj standard Dresiki w drogich knajpach, na bankiet w nowych najkach To już standard wbijam do studia żeby coś nagrać Rzucam freestyle dogram gitarke na konto kaska Przelew fundacja nie każdy jak ja może wyjść z bagna Dziary na palcach, serca anielskie, to moja banda
To moja banda Za sobą w ogień jak trzeba wariat To moja banda Tu beta w mce pali znów laczka To moja banda Priorytet przyjaźń nie złota karta To moja banda Kilku bóg zabrał za nich do dna brat
Leje się wóda na bruk Niektórym nie pomógł bóg Krawężnik szuka coś znów Zakaz wprowadzania psów Chciałbyś coś kupić nie tu Nie dzwoń nie pytaj idź w chuj Nikomu nie można ufać w tych czasach Dlatego przy sobie mam kilku a nie kurwa tłum Pamiętam jak robiłem muzę i patrzyłem sobie na parking I marzyłem żeby za hajsy z produkcji się przesiąść do bety z tej astry Trochę problemów z bawarki Mieli na oku chłopaki Tyle historii związanych z tym autem Że do dzisiaj ze mną w wwa ten klasyk Przemierzam ulice Warszawy Chodź kilometry nas dzielą ogromne to często na ośce się ręcze blantami z chłopami Choć mijają lata to my tacy sami To moja banda jeden za wszystkich my w ogień za nim
To moja banda Za sobą w ogień jak trzeba wariat To moja banda Tu beta w mce pali znów laczka To moja banda Priorytet przyjaźń nie złota karta To moja banda Kilku bóg zabrał za nich do dna brat