13. Nie ze mną takie gierki.

3.4K 135 97
                                    

— Jakbyś zmieniła zdanie to wiesz, gdzie nas znaleźć — powiedziała Lizzie, po raz ostatni łagodnie się uśmiechając, gdy wysiadałam z samochodu Nory.

Ze zdecydowaniem pokręciłam głową, dając im do zrozumienia, że z całą pewnością nie chcę iść na mikołajkową imprezę, po czym rzuciłam w ich stronę krótki uśmiech i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Na dworze panował już mrok, gdyż było przed dwudziestą. Właśnie dlatego nie lubiłam zimy. Dni wydawały się o wiele krótsze i na dodatek bez wyrazu. Wszystko zlewało się w jedną, nudną całość, przez którą trzeba było przebrnąć w oczekiwaniu na słoneczną część roku. Zaklęłam pod nosem, gdy odrobina śniegu dostała się do mych kostek przez sportowe buty, które miałam na sobie. Szybko pokonałam ogród i trzy cholernie śliskie schodki na ganek, a następnie wślizgnęłam się do wnętrza domu.

Przyjemne ciepło opanowało mój zmarznięty organizm, a znajomy zapach jedynie spotęgował poczucie narastającej ulgi. Zrzuciłam z siebie kurtkę i obuwie, po czym mozolnie zaczęłam wlec się do salonu, gdzie zastałam zniecierpliwionych rodziców. Tata utkwił wzrok w widoku za oknem i trwał w bezruchu, nic nie mówiąc, natomiast jego żona opierała się lędźwiami o blat drewnianej komody, ukrywała twarz w dłoniach i bezsilnie wyrzucała z siebie tchnienia. Gdy wyczuła moją obecność, podniosła na mnie zatroskany wzrok, którym niemal błagała o pomoc. Nietrudno było się domyślić, o co chodziło.

Podeszłam bliżej i opadłam na podłokietnik niebieskiego fotela, nie mając zamiaru odezwać się pierwsza.

— Zgadnij, kto zaszczycił nas swoją obecnością — zironizowała moja matka. W jej głosie nawet głuchy usłyszałby żal. Prychnęłam z kpiną, choć poniekąd poczułam, jak kamień spada mi z serca. Nic jej się nie stało. Była cała i zdrowa. — Może z tobą porozmawia. Na mnie nie chce nawet patrzeć.

— Szczerze wątpię. — Z przekąsem na twarz wzruszyłam ramionami. Cóż, nie rozmawiałyśmy praktycznie ani razu, odkąd z nami mieszkała. Spojrzenie matki mnie spiorunowało. Gdyby mogło zabijać, już byłabym trupem. Podniosłam się z fotela. — Dobra, w porządku. Spróbuję z nią pogadać.

Po tych słowach powoli skierowałam się pod drzwi odpowiedniego pokoju i zapukałam w nie dwukrotnie. Powtórzyłam czynność, gdy nie dostałam odpowiedzi z wnętrza pomieszczenia. Gdy i tym razem zderzyłam się z głuchą ciszą, nacisnęłam klamkę i bez skrupułów wpakowałam się do środka. Gdybym w tym momencie siedziała, od razu spadłabym ze stołka. Bałagan, jaki tutaj panował, był niewyobrażalny. Wszędzie walały się ubrania, kartki, puste butelki piwa i puszki po energetykach czy też choćby paczki od papierosów. Skrzywiłam się na smród tytoniu, który trafił do mych nozdrzy. Ohyda.

Przeniosłam wzrok na markotną kuzynkę. Siedziała w kącie swego pokoju pod szafą na ubrania i tępym wzrokiem obserwowała tlącą się pomiędzy palcami używkę. Mogło być trudniej, niż sądziłam. Westchnęłam, otrzepałam dłonie i stanowczo podeszłam do czarnowłosej. Makijaż szesnastolatki był zupełnie rozmazany, pod jej oczami tkwiły pozostałości po tuszu do rzęs i ciemnym cieniu do powiek. Płakała. Byłam tego pewna. Początkowo nie wiedziałam, czy w ogóle zdawała sobie sprawę, że weszłam do środka.

Zebrałam się na odwagę i odchrząknęłam, zwracając na siebie uwagę McKenzie.

— Pogadajmy.

Prychnięcie wypadło z jej burgundowych warg. Przewróciłam oczami, omiotłam wzrokiem pomieszczenie i ostatecznie zdecydowałam, że usiądę obok. Odrzuciłam na bok jakąś bluzę i zajęłam miejsce po jej prawej stronie. Przez moment trwałyśmy w zabijającej, niezręcznej ciszy. Żadna z nas się nie odezwała. Prawdę mówiąc, nie miałam pojęcia, o co mogłabym zapytać. Choć różnił nas tylko rok, nie potrafiłyśmy się dogadać. Od zawsze tak było. Jakbyśmy pochodziły z dwóch innych galaktyk. Obce dziewczyny, nie – najbliższe kuzynki.

TWO SHINING HEARTS | RISK #1 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz