W części pt. ZWIASTUN zamieściłam Wam jego nową wersję, także możecie sobie zajrzeć!
Ten rozdział dedykuję victoriagrecka w podziękowaniu za taką aktywność xx
— Przysięgam, że jeśli jeszcze raz usłyszę coś o Masonie, to osobiście umówię was na randkę — zalamentowała Nora i posłała Ruby ostrzegawcze spojrzenie pomieszane z politowaniem.
Ciemnoskóra od razu się oburzyła, wytrzeszczając oczy.
— Słucham? — zapiszczała, zakładając ręce na biuście. — Nie wybieram się na żadną randkę, a już na pewno nie z Masonem.
Steele popatrzyła na Abarrę z uniesionymi brwiami, ledwo powstrzymując się od śmiechu. Następnie przeniosła wzrok na nas, krztusząc się z niedowierzania.
— Pewnie, że nie. Najchętniej od razu zaciągnęłabyś go do ołtarza. — Fioletowowłosa uśmiechnęła się ironicznie. — Mason to, Mason tamto, ale nie, on ci się wcale nie podoba. Zacznij lepiej się z tym ukrywać.
Wszystkie parsknęłyśmy śmiechem. Jedynie Ruby nie pochwalała naszego rozbawienia i zwyczajnie mruknęła coś pod nosem, po czym podeszła do kolejnej wielorazowej torby z zakupami, z której wyjęła paczki chipsów. Otworzyła jedną z nich i wsypała jej zawartość do szklanej miski, jaką potem postawiła na dużym, drewnianym stoliku stojącym pod ścianą w salonie.
W tym samym czasie skończyłam dmuchać kolejny balon i oparłam się lędźwiami o komodę, zawiązując go, by nie wyleciało z niego powietrze. Lada moment, a wysiądą mi płuca. Odetchnęłam ze zrezygnowaniem, odrzucając złotą dekorację na podłogę, po której walało się ich całe mnóstwo. Przetarłam dłonią czoło i odgarnęłam z twarzy krótkie kosmyki, które najwidoczniej wyplątały się z niskiego kucyka. Zwiesiłam głowę i ruchem ręki poprawiłam swój czarny top, gdyż lekko się podwinął. Schowałam dłonie do kieszeni różowych dresów i popatrzyłam na dziewczyny, czekając na kolejne zadanie.
Był sobotni poranek, czyli od imprezy urodzinowej małej pani Pierce dzieliło nas kilka godzin. We czwórkę spędziłyśmy w jej domu ostatnią noc, już od wczoraj pomagając dziewczynie w przygotowaniach. O ile w ogóle możemy to nazwać pomocą. Więcej gadałyśmy i świrowałyśmy, aniżeli rzeczywiście pomagałyśmy, ale przecież ważne są chęci. Spałyśmy może z pięć godzin, a położyłyśmy się do łóżka jakoś o czwartej. Do teraz zastanawiam się, jak w ogóle udało nam się zasnąć, zważając na to, że wszystkie cisnęłyśmy się na łóżku jubilatki.
W pewnym momencie podeszła do mnie Lizzie, ciągnąc za łokieć. Spojrzałam na nią pytająco, a ona skinęła głową w kierunku drabiny i balonów. Zapewne potrzebowała pomocy w wieszaniu imprezowych ozdób. Pozostała dwójka udała się do kuchni, aby zająć się pieczeniem babeczek. Podciągnęłam wyżej spodnie, a chwilę później obie stałyśmy już na metalowych stopniach, przyczepiając do ścian kolorowe serpentyny.
— Między wami wszystko już wyjaśnione? — spytała brunetka, spoglądając na mnie spod wachlarza gęstych rzęs.
Wzruszyłam ramionami, nie wiedząc, co powinniśmy sobie wyjaśnić. Fakt faktem, coś dalej zgrzytało, ale sama nie wiedziałam co.
— Sama nie wiem, Lizzie. Nie rozmawialiśmy od zeszłej soboty. — Przywiązałam kolejny złoty balon do serpentyny.
Nie kłamałam. Przez ostatni tydzień nie miałam od niego żadnego znaku życia, a i ja sama jakoś nie kwapiłam się, by pierwsza się odezwać, gdyż nie czułam takiej potrzeby. Nie mieliśmy też okazji zobaczyć się w szkole, ponieważ rodzeństwo Pierce wybrało się na kilkudniowy wyjazd z okazji urodzin młodszej z nich. Z tego, co mówiła Lizzie, wrócili do Atlantic City dopiero wczoraj, ale mimo wszystko się nie widzieliśmy. Może tak było lepiej. Nie wchodziliśmy sobie w paradę, jednocześnie mieliśmy przerwę od swojego towarzystwa. Nie ukrywam, że te siedem dni minęło mi całkiem dziwnie, zważając na to, że przez ostatni miesiąc spędzaliśmy ze sobą naprawdę sporo czasu. W pewnym sensie przyzwyczaiłam się do obecności Ethana i przez ten tydzień czułam, że w mojej codzienności po prostu czegoś brakowało.
CZYTASZ
TWO SHINING HEARTS | RISK #1
Teen Fiction~ Byliśmy głupcami, którzy nadepnęli na cienki lód, myśląc, że mając siebie, mają wszystko. Szkoda, że rozpalając swoje lodowate serca, zapomnieliśmy, że miłość to czasem za mało. ~ O Destiny Dallas można powiedzieć wiele, ale nie to, że jest milcz...