15. Otwórz się na uczucia.

3.4K 110 97
                                    

Co tam u was słychać? Jak mijają wam wakacje, kochani?

Bardzo dziękuję za 3,5k wyświetleń. Zapraszam na piętnastkę i liczę na aktywność! Buziaki x

Zamknęłam za sobą drzwi i powoli oparłam się o nie plecami. Westchnęłam cichutko i utkwiłam wzrok w pluszowym pingwinie, którego trzymałam w ręce, przez co na moje wargi automatycznie wpłynął niedowierzający uśmiech. Co ja robiłam ze swoim życiem. Wyciągnęłam z tylnej kieszeni szarych jeansów komórkę i włączyłam latarkę. W tej samej sekundzie światło oświetliło przedpokój. Najciszej jak umiałam, otworzyłam szafę i niezdarnie zsunęłam ze swoich barków beżowy płaszcz, od razu odwieszając go na wieszak. Następnie podparłam się ręką o niski stoliczek stojący w rogu pomieszczenia i schyliłam się, by ściągnąć botki.

Chwyciłam misia pod pachę i bezszelestnie zaczęłam pokonywać drewniane schody prowadzące na piętro. Skrzywiłam się, gdy jeden ze stopni niebezpiecznie zaskrzypiał i na moment zastygłam w bezruchu. Całe szczęście, drzwi od sypialni rodziców nawet nie drgnęły. Przeanalizowałam całą sytuację, po czym w strusim tempie czmychnęłam do swojego pokoju, nie pokuszając się nawet o zapalenie jakiegokolwiek światła.

Znacie to uczucie, kiedy serce podchodzi wam do gardła, trzepocząc jak oszalałe, a przed oczami stają wam wszystkie nielegalne rzeczy, jakie zrobiliście w całym swoim życiu? Och, kto by go nie znał. W takich chwilach zaczynacie żałować za wszystkie grzechy, błagacie niebiosa o najłagodniejszą pokutę i obiecujecie sobie poprawę, która w przyszłości ostatecznie i tak nie następuje, i tak w kółko, czyż nie? Ciałem targa adrenalina, zmysły przeżywają emocjonalne apogeum, a my chcemy zapaść się pod ziemię i nigdy stamtąd nie wychodzić z jednego prostego powodu. Wiemy, że mamy przechlapane. Czujemy to w ciele, żyłach i kościach. Bo to się po prostu czuje.

Dokładnie to czułam, kiedy do moich uszu dotarło gardłowe chrząkniecie. Wzdrygnęłam się, gdyż doskonale wiedziałam, do kogo należało. Zacisnęłam powieki, zasznurowałam usta i zamarłam, czekając już tylko na najgorsze. Kurwa. Otworzyłam oczy dopiero, kiedy usłyszałam kliknięcie włącznika od lampki nocnej. W całym pokoju zrobiło się jakoś jaśniej, więc dokładnie mogłam zobaczyć tę rozczarowaną twarz.

Pierwszym, co rzuciło mi się w oczy po popatrzeniu na czterdziestoparoletniego blondyna, były jego piwne tęczówki, w których bez zbędnych starań dostrzegłam zawód i gniew. Nie wiem, która z tych emocji była w tym momencie silniejsza. Jego usta przypominały wąską linię, szczęka była zaciśnięta, a spojrzenie, jakie we mnie wbijał – mętne, ale intensywne. Siedział na krawędzi niepościelonego łóżka, z splecionymi dłońmi ułożonymi na kolanie, w swojej luźnej cytrynowej koszulce i starych, spranych dresach. Jego włosy były w nieładzie przypominającym ptasie gniazdo. Pod oczami widniały fioletowoszare wory świadczące, że dość dawno wybudził się ze snu i czekał, aż wreszcie się pojawię.

Mimo wszystko nie potrafię ukryć, że odetchnęłam z ogromną ulgą, widząc tam jego, a nie tak jak przypuszczałam – matkę. To byłaby rzeź.

— Jest czwarta siedemnaście, Des — wychrypiał, zerkając na elektroniczny zegarek stojący na szafce nocnej. — Powtarzam, czwarta siedemnaście.

Jego ton trafiał do każdej komórki mojego podenerwowanego ciała. Mogłam być twarda, ale rozczarowany William Dallas był uosobieniem tortur z piekła rodem. Nawet Bóg schowałby głowę w piasek na taki widok. Ten mężczyzna nigdy nie powinien się tak czuć. Nie zasługiwałam na miano jego córki. Był dla mnie za dobry.

Nic nie powiedziałam. Stałam kilka metrów od niego, czekając na zapadnięcie wyroku. Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy. Nie wiem, czy zniosłabym widok zawodu. Po tym, co dla mnie zrobił, ile razy mi pomógł i bronił mnie przed matką, rozczarowałam go. Boże, jak ja na niego nie zasługiwałam.

TWO SHINING HEARTS | RISK #1 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz