20. Nasza mała tajemnica.

3.5K 108 189
                                    

Czas bez wątpienia był najgorszym przeciwnikiem człowieka. Gnał jak nienormalny, nigdy się nie zatrzymując. Nie dawał chwili wytchnienia, zamiast tego bezczelnie przelatywał przez palce, pozostawiając po sobie jedynie wspomnienia. Nim się obejrzeliśmy, mieliśmy za sobą kolejne dwanaście miesięcy, co wiązało się z tym, że byliśmy tylko starsi. Właśnie dlatego naciskano na życie teraźniejszością. Nakłaniano nas, abyśmy czerpali radość z najmniejszych szczegółów i nie martwili się tym, co będzie jutro.

Parę razy słyszałam, jak nazywano czas terminatorem. Kiedyś uważałam to za kompletne bzdury, ale im starsza się stawałam, tym bardziej się z tym zgadzałam. Czas był chujem. Niszczył wszystko na swojej drodze – wspomnienia, uczucia, przyjaźnie, miłości lub też po prostu relacje międzyludzkie. Nie zliczę, ile razy straciłam jakąś osobę właśnie przez znikający z każdym dniem kontakt. Mówiąc, że czas leczył rany, zapominaliśmy wspomnieć, że robił to poprzez zapomnienie. A zapomnienie nie zawsze było najlepszym wyborem.

Jeszcze gorsza była niepewność. Gdy nie wiedzieliśmy, na czym staliśmy, co zmuszało nas do ciągłego rozmyślania nad każdym szczegółem. Nienawidziłam jej. Lubiłam mieć wszystko pod kontrolą, bo wtedy czułam się silniejsza. Problem pojawiał się w chwili, w której zdawaliśmy sobie sprawę, że niektórych rzeczy nie dało się nadzorować. Spotykaliśmy ludzi, którzy nie podążali za napisanym przez nas scenariuszem i właśnie w takich momentach pewne sprawy zaczynały się sypać. Mimo wszystko byliśmy w największej kropce, gdy docierało do nas, że nad paroma kwestiami absolutnie nie mogliśmy zapanować. Choćbyśmy próbowali to robić po tysiąckroć, po prostu nam się nie udawało. Jedną z tych kwestii były dokładnie uczucia. Wmawialiśmy sobie, że nic nas nie ruszało i byliśmy twardzi jak skała, lecz z czasem to wszystko nas przerastało, a my zaczynaliśmy po prostu czuć. I właśnie to mnie przerażało. Słabość i utracenie kontroli.

Wciągnęłam do płuc powietrze, patrząc niechętnie na zrelaksowaną blondynkę. Siedziała na ławce i z uwagą oglądała swoje błękitne paznokcie, gdy ja od samego rana chodziłam jakaś podenerwowana. Nie miałam pojęcia, o co chodziło, ale mi się to nie podobało. Zaczynałam tracić samokontrolę, więc musiałam przyłożyć się do tej kwestii. Nie po to wypracowałam sobie charakter nie do zdarcia, żeby teraz odczuwać coś takiego.

Westchnęłam, czując na sobie wzrok przyjaciółki i ukryłam twarz w dłoniach.

— Zachowujesz się jak nie ty — wytknęła mi Crystal, położywszy rękę na mym ramieniu. — Mam wrażenie, że obie dobrze wiemy, dlaczego tak jest, Des.

— Przestań — warknęłam, ciężko oddychając. Cały czas chowałam głowę w dłoniach, nie chcąc nic widzieć.

Potrzebowałam przerwy. Chciałam, aby to się skończyło. Musiałam znaleźć lekarstwo.

— A ja sądzę, że mam rację — fuknęła bezceremonialnie, za co miałam ochotę zdzielić ją po głowie. Ona i jej złote myśli. — Jesteś zdenerwowana, bo pierwszy raz spotkasz się z Ethanem, odkąd się całowaliście.

Wstrzymałam oddech i podniosłam głowę, zerkając na nią spod byka. Nie wierzę, że naprawdę to powiedziała. Na ustach Crystal widniał uśmiech zadowolenia. Założyła nogę na nogę i odchyliła się w tył, obserwując mnie z góry. Zaśmiałam się cierpko i pokręciłam głową, absolutnie nie popierając tego stwierdzenia. Co to w ogóle za pomysł.

— Nie gadaj bzdur. To nie ma z nim nic wspólnego. — Wzrok Torres wyrażał pobłażanie. Wzdychała niewinnie i układała wargi w specyficzny dziubek.

Gdy kolejne westchnienie wypadło z jej ust, przewróciłam oczami. Nie lubiłam, gdy zachowywała się jak moja matka, której wydawało się, że wszystko wiedziała najlepiej.

TWO SHINING HEARTS | RISK #1 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz