24

2K 144 352
                                    

Pov:Dream

Cały czas żałośnie płakałem nad martwym ciałem Georga.Wiedziałem,że mimo wszystko muszę zadzwonić po pomoc.

Postanowiłem w końcu wstać i moimi trzęsącymi się dłońmi wyjąłem telefon z kieszeni mojej bluzy i wybrałem numer na pogotowie ratunkowe.

Po jakiś 15 minutach przyjechali ratownicy których odrazu wpuściłem do domu.Wskazałem im pomieszczenie w którym znajduje się George.

-Wie Pan jak doszło do tego zdarzenia?-zapytał mnie jeden z ratowników.
-N-nie.-nie byłem wstanie nic więcej z siebie wydusić.
-Dobrze czy dotykał pan tego noża?-wskazał palcem na nóż.
-Nie.
-Dobrze,zaraz przyjedzie tu również policja i prawdopodobnie oni zadadzą panu więcej pytań.
-J-jasne rozumiem.-cały czas płakałem nie mogłem się pogodzić z tym,że mój mały Gogy odszedł do innego świata.

Tak jak zapowiedzieli po kilku minutach przyjechała również policja.

-Witam.-powiedział jeden z funkcjonariuszy.-spojrzałem się tylko na niego i skinąłem głową w dół.Policjant chyba zrozumiał to,że nie mam zbytniej ochoty rozmawiać.-Rozumiem,że nie ma pan zbytniej ochoty rozmawiać ale musimy pana zabrać na komisariat żeby zapisać zeznania.

Ponownie kiwnąłem głowa i podparłem się o blat żeby wstać ze stołku.Spojrzałem w stronę gdzie wcześniej leżałem przy brunecie.Teraz leżał tam sam okryty jakimś czarnym materiałem.

Nie chciałem go zostawiać,ale również nie chciałem na to patrzeć więc ruszyłem szybko w stronę drzwi wyjściowych.

Policjanci cały czas szli za mną i powiedzieli,że mam usiąść z tyłu w radiowozie.Nie miałem powodów by tego nie zrobić.Wykonałem ich polecenie i ruszyliśmy w stronę komisariatu.

Jedyną moją obawa było to,że jakimś cudem mogliby się dowiedzieć o mojej przeszłości ale były na to marne szanse,więc postanowiłem nie zawracać sobie tym głowy.

Nawet nie zauważyłem,że dojechaliśmy już pod komisariat policji.Panowie kazali mi wysiąść z auta i idąc po obu moich stronach kierowaliśmy się do budynku.

Wprowadzili mnie do jakiejś sali,najprawdopodobniej sali przesłuchań.
Usadowili mnie na krześle i powiedzieli,że zaraz przyjdzie do mnie ich kolega który będzie zadawał mi pytania.

Przy drzwiach stał ochroniarz więc nawet nie mógłbym uciec.W sumie nie mam po co uciekać nie jestem tu w sprawie zabicia tego idioty tylko samobójstwa mojego narzeczonego.

No właśnie..na tą myśl znowu moje serce zaczęło szybciej bić i podchodziło mi pod samo gardło.

Łzy które wyschły na moich policzkach zostały zastąpione nowymi przez co były wilgotne.

Po chwili do pomieszczenia wszedł jakiś młody facet.Myśle,że jest w wieku Georga..

Przywitał się ze mną i wskazał na pudełko chusteczek które leżało na stole.Zabrałem jedną do ręki i wytarłem moje łzy,co nie spowodowało,że nowe zaraz zajęły ich miejsce.

-Rozumiem,że jest Panu przykro,ale muszę zadać panu parę pytań.
-R-rozumiem.-nadal nie mogłem opanować swojego głosu.Ja nie mogłem opanować samego siebie.

-Dobrze więc jak się Pan nazywa?
-Clayton *******.
-Kim był dla pana George Davidson?
-On jest..-chwile się zawahałem.-był moim narzeczonym.
-Rozumiem..czyli dla pana był list zostawiony przez Pana Davidsona?
-Tak.
-Na liście byli wspomniane również takie osoby jak Alex,Karl oraz Nick.Kim są ci ludzie?
-T-to nasi p-przyjaciele.Z Karlem i Nickiem spędzaliśmy n-najwięcej czasu.
-Gdzie pan był kiedy doszło do tego zdarzenia?

Wykorzystany Dreamnotfound/DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz