Rozdział 4

106 13 6
                                        

*Rozdział może zawierać przemoc*

W aucie panowała niezręczna cisza, nawet Raven i O siedziały spokojnie i nie sprzeczały się (A to nowość). Od czasu do czasu czułam na sobie wzrok, który patrzac w lusterko spoglądał na mnie. Widziałam tylko jej jasne piękne oczy. Może wcale nie jest taka zła i się dogadamy wkońcu im więcej osób tym bezpieczniej.

Lexa: Więc gdzie mam was wysadzić?

Poczułam na sobie wzrok wszystkich dziewczyn co wyrwało mnie z zamyślenia a moje policzki zarumieniły się.

Clarke: Przepraszam co mówiłaś?

Lexa: Pytałam gdzie chcecie jechać

Spojrzałam na brunetkę o pięknych zielonych oczach (zdecydowanie muszę przestać tak myśleć) a potem na pozostałe dziewczyny.

Clarke: Wall Street. Na Wall Street

Raven: No chyba sobie ze mnie żartujesz

Octavia: Nie mówiłaś że on będzie jechać z nami

Obie patrzymy na mnie z wyrzutami. Nie przez przypadek pominęłam tą część wiedziałam że taka będzie ich reakcja.

Clarke: Najprawdopodobnie rozpoczęła się jakaś apokalipsa a wy spinacie się o Bellamiego serio dziewczyny?!

Wściekła luknełam na nie. Wiedziałam że nigdy za nim nie przepadały ale nie zostawiłabym go samego tylko dlatego że moje przyjaciółki mię przepadają za nim.

Anya: Bellamiego? Kto to?

Raven: Nikt specjalny. To tylko jeden z toksycznych chłopaków Clarke, którego nie chce wyrzucić ze swojego życia a tylko do tego się nadaje.

Octavia: Zgadzam się z Reyes

Raven: już drugi raz w przeciągu 3 lat nowość

Clarke: dobrze wystarczy już.

Atmosfera z sekundy na sekundę stawała się coraz bardziej napięta. Długo znoszę docinki dziewczyn ale gdy zaczyna się temat Bellamiego przeważnie kończy  się kłótnią. Zamierzałam się wdać w "kulturalną" dyskusje ale Lexa chyba ogarnęła co się szykuje i zmieniła temat.

Lexa: A więc gdzie się wybieracie?

Serio? Zachowujesz się tak jakby cie to interesowało od samego początku dała jasno do zrozumienia że jesteśmy zbędnym balastem.

Clarke: Do LA. Odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem, który brunetka chyba zauważyła ale zignorowała to

Anya: To tak jak my, co was tam sprowadza?

Lexa spojrzała a mnie udając zaciekawioną zawahałam się przez chwilę w końcu nie znałam ich dobrze ale co mogą nam zrobić zresztą wam też należą się wyjaśnienia dlaczego wybieram się akurat tam.

****
Kilka godzin wcześniej: Nowy Jork godzina 18.20

Kiedy przygotowywałam kolację i włączałam mój serial zadowolona ze mam cały weekend dla siebie rozbrzmiał głos dzwoniącego telefonu. Sięgając po niego zobaczyłam że dzwoni moja matka przewracając oczami odebrałam telefon. To nie tak że nie chce rozmawiać z własną mamą poprostu od jakiegoś czasu nie układało nam się dobrze.

Abby: Dzień dobry córeczko

Pewnie pomyślicie ze to będzie normalna rozmowa ale ton w jakim powiedziała te słowa nie zwiastował nic dobrego.

Clarke: Co się dzieje mamo?

Abby: Pamiętasz jak w święta nie mogłam przyjechać do ciebie bo pracowałam nad pewna sprawą?

I will fix itOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz