Rozdział 7

111 13 11
                                    

*Opowiadanie może zawierać akty samookaleczania*

Pov Lexy:

Clarke: Jesteś cała?

Zdyszana wbiegłam do pomieszczenia w którym znajdowała się reszta i zatrzasnęłam za sobą drzwi opierając się o nie

Lexa: Myślałam że mnie nienawidzisz i jest Ci obojętny mój los - zażartowałam

Clarke: Bo tak jest ale..

Jej twarz przybrała jaskrawy kolor czerwieni gdy próbowała wymyśleć co powiedzieć. Nie sądziłam że człowiek może przybrać taki kolor jaki widniał w tym momencie na jej twarzy. Szeczre nie mam pojęcia dlaczego tak się zawstydziła

Lexa: Zarumieniłaś się - powedzialam troszkę złośliwie

Clarke: Co?, Ja?, Nie, znaczy to.. Zresztą nie ważne

Muszę przyznać że widok zakłopotanej blondynki daje mi niezły ubaw

Emori: Wybaczcie że przeszkadzam ale myślę że powinniśmy znaleźć waszych przyjaciół

Clarke: Gdzie prowadzą drzwi przez które wyszły?

Murphy: Na główny korytarz

Mówiąc to spojrzał znacząco na Emori jakby chciał dać jej coś do zrozumienia. Cała ta sytuacja była dziwna od początku ale teraz robi się podejraznie. Będę musiała się temu przyjrzeć bo wkońcu kto ryzykuje życie dla nieznajomych pomagając mu uratować swoich przyjaciół których również nie zna

Emori: To jeden z bezpieczniejszych korytarzy pójdziemy po nie a potem pokaże wam gdzie możecie przenocować pewnie jesteście zmęczone

Spojrzałam na niebieskooką, która przytaknęła głową i ruszyła za nimi wąskim korytarzem

Lexa: Hej Clarke - Chwyciłam ją za ramię i odczekałam chwilkę żeby nieznajomi odsunęli się na bezpieczną odległość

Clarke: Co robisz? Nie znam tych korytarzy zgubimy ich

Są dwa typy ludzi ci którzy uważają że świat jest kolorowy a ludzie dobrzy i bezinteresowni i ci którzy znają świat i wiedzą że to gówno prawda. Niestety Clarke należy do tego pierwszego a ja jak się domyślacie do tego drugiego - prawdziwego

Lexa: Nie sądzisz ze to trochę podejrzane? No wiesz pomagają nam nie oczekując nic w zamian

Clarke: Może poprostu są mili - A nie mówiłam Clarke to zdecydowanie pierwszy typ ludzi.

Lexa: Nikt nie jest miły bezinteresownie powinnaś to wiedzieć

Clarke: Jaki jest twój problem? Widzisz podstęp wszędzie tam gdzie jest coś dobrego i przypomniam to nie oni chcieli zostawić mnie i moje przyjaciółki w szczerym polu

Lexa: Wy uderzyłyście w nas autem to nie był mój problem

Clarke: A jednak nam "pomagasz" więc czego oczekujesz w zamian? co mamy takiego że wciąż tu jesteś z nami?

Stanęła ze mną twarzą w twarz i oczekiwała na odpowiedź. Owszem mam powód dla którego im pomagam ale to co innego my mamy ten sam cel

Clarke: Tak myślałam - Zdjęła moją rękę ze swojego ramienia i pobiegła w stronę małżeństwa.

****

Pov Clarke:

Próbując dogonić Emori i Murphiego myślałam nad słowami Lexy a konkretnie nad tym że nikt nie jest bezinteresowny a więc co może od nas chcieć?, co mamy takiego że jesteśmy jej potrzebne?. Fala myśli zaczęła zalewać mój umysł i nim się zorientowałam poczułam drugie ciało przylegające do mnie na szescie tym razem to nie był umarlak

I will fix itOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz