*trzecia osoba*
Star City, 23:55.
To śmieszne jak człowiek potrafi wariować, bo myśli że kocha drugą osobę. Nawet gdy z jego winy wszystko co dobre między nimi się kończy, ciało potrafi się śpiąc po drobnej myśli, że ta druga połówka ma kogoś innego. Głupie serce, setki zatłoczonych myśli, których nie dało się zebrać do kupy - te wszystkie symptomy miał Roy Harper, gdy zdenerwowany... nie, chwilę, poprawka, gdy wpieniony chodził z jednego końca pokoju na drugi. Przy uchu słyszał co pewien czas ciągłe piknięcie. To tylko go dodatkowo nakręcało, aby chodzić jeszcze szybciej.
- Odbierz, Sydney. - mruknął do siebie, a wolną dłoń wbił w swoje rude, nieuczesane, nieumyte kłaki i pociągnął za nie w geście desperacji
Sydney Piper, do której to łucznik próbował się bezskutecznie dodzwonić od przeszło piętnastu minut, była nikim innym jak reporterką w: "The Star City Star". Jedna z koleżanek Ann, stąd Roy ją znał i miał numer. Zwykle kiedy znana im obu sprinterka musiała lecieć na pomoc miastu, to panna Piper dzwoniła właśnie do niego, bo do rudowłosej czasami było to bardzo niemożliwe. Teraz role się odwróciły, i to on dzwonił do niej w sprawie Ann, a dokładniej tego co wstawiła do internetu i co mogło to oznaczać.
Nowe zdjęcie Ann pojawiło się niemniej niż półgodziny temu. To naprawdę nie było niczym złym, zobaczenie zdjęcia swojej byłej, która cię unika. Bolesnym było jednak zobaczenie wpierw u góry statusu jej związku. Zmienił się nie do poznania. Kiedy ze sobą byli nie był taki. Nie było wielkimi literami napisanego słowa: SINGIELKA. Widział go u innych, ale nie u niej, i jak głupi myślał, że tak już pozostanie na wieczność. Dopiero po tym ciosie prosto w serce, ujrzał to zdjęcie.
Jej twarz była taka jak ją zapamiętał. Rozpromieniona, uśmiechnięta, radosna, pewna siebie, zadziorna. Kolor włosów tylko nie był taki sam jaki miała, gdy ostatni raz ją widział. Z osoby, której ogień pokolorował włosy, stała się delikatną blondynką. Ten kolor dodał jej niewinności, nie to co jej lekko przegryziona warga, która z pewnością coś mocno sugerowała.
Hasztagi jakie napisała nie były w jej stylu. Roy był pewien, że ktoś inny to napisał. To nie było możliwe by to wyszło spod jej ręki. Ona nie była taka, aby tak napisać. I zastrzelcie go jego własnymi strzałami, ale czy Ann miała na sobie makijaż?! Przecież ona nigdy się nie maluje, chyba że na jakąś ważną okazję. A co może być ważnego w staniu w łazience?!
Olśnienie przyszło chwilę po tym pytaniu. Przyłożył swój telefon niemal do wnętrza własnego oka, aby przyjrzeć się dokładnie miejscu, w którym zostało zrobione zdjęcie i.... To nie była łazienka w ich mieszkaniu. To wcale nie wyglądała jak ich łazienka. To... to... Czyja. To. Łazienka!?!
Wybranie numeru nigdy nie było przez niego takie szybkie jak wtedy. Pierwszym o kim pomyślał były dziewczyny z drużyny, ale odrzucił ten pomysł tak szybko jak się on narodził. Jeśli miały teraz jakąś tajną misję i on by im przeszkodził... oh... nie chciał być wtedy w swojej własnej skórze. Takiej rzeczy Ann nie powiedziałaby żadnego chłopakowi. Znał ją. Jeśli miałaby o tym komukolwiek powiedzieć to jakieś dziewczynie. Taka była Ann. Stąd też pomysł o Sydney.
Wybiła równo północ, kiedy dziewczyna łaskawie odebrała.
- Halo? - jej zaspany głos przerwał ciszę, tak jak Harper w jej śnie, na co wskazywał jej ton głosu - Kto mówi?
- Wreszcie! - stanął w miejscu i się odwrócił, robiąc to tak szybko że niemal aż sam się nie przewrócił na podłogę - Ile można odbierać zasrany telefon!?
CZYTASZ
Nad życiem nie nadążysz
FanfictionPamiętacie może pewną rudowłosą dziewczynę? Sprinterkę, która zniknęła na cały rok, dla świata była martwa, a później się pojawiła? Nie? Ann West aka Star, teraz mówi wam to coś? Na pewno! Spytacie teraz: "Co u niej?" No cóż... bywało lepiej, znaczn...