Rozdział 2 "Jak to?"

177 15 5
                                    

-JAK TO!?!

Skrzywiłam się z bólu, gdy krzyknęły jednocześnie. Jakby nie mogły normalnie...

-Ał! Wisicie mi wizytę u laryngologa. -powiedziałam z wyrzutem, łapiąc się za bolące ucho

-Ale jak to?!

-Noo... jak ma się problemy z uszami to idzie się do laryngologa. -odpowiedziałam jakby nigdy nic na pytanie Marsjanki

-Nie o to jej chodziło. -mruknęła blondynka przewracając oczami -Co się stało?-spojrzała na mnie, a we mnie zebrała się nagle całą złość. Zacisnęłam palce mocniej na filiżance. *Kto jak kto, ale ona powinna to wiedzieć.*

-Serio ty o to pytasz? Ty! Akurat ty?! -warknęłam. Nie wiem skąd ta agresja do niej. Jasne, była siostrą tej... tej... Jade, ale to nie powód, żeby się nad nią wyżywać, zwłaszcza że to moja przyjaciółka oraz dziewczyna mojego kuzyna, prawie jesteśmy rodziną -Spytaj swojej starszej siostry.

Łuczniczka pobladła. Zamilkła otwierając lekko usta. Myślała, łączyła wszystkie fakty.

-Chyba o czymś ja nie wiem. -wtrąciła nagle rudowłosa

-Moja siostra... -zaczęła Artemis będąc w niemałym szoku -...ma córkę.

-I zgadnij kto był dawcą armii zapładniaczy. -dodałam

Jednym szybkim ruchem przechyliłam filiżankę i wypiłam jej zawartość. Kawa. Szkoda, że nie piwo, wino, wódka, czy jakiś inny alkohol, każdy bym wtedy wypiła, tylko szkoda że na mnie by nie podziałał. Że też muszę być na to odporna. Gdyby nie to, to już dawno zaliczyłabym takiego kaca, że odechciałoby mi się chociaż wspomnieć o Roy'u nawet w myślach.

Wciągnęłam powietrze przez nos, a potem wypuściłam je powoli przez usta, próbując się tak uspokoić. Nie powinnam się tak unosić. Minął miesiąc. Przeszło mi. Jest dobrze. Już jest wszystko dobrze.

Szok opanował Marsjankę, ale ta szybko się z niego otrząsnęła.

-Chłopaki wiedzą? -spytała

-Nie. -odpowiedziałam i wtedy ożywiła się blondynka

-To się dowiedzą! -zaczęła szukać w swojej torebce telefonu, ciągle coś do siebie mrucząc -Już ja mu pokarzę... Zrobię mu z dupy jesień średniowieczną... Niech go tylko spotkam... -wyciągnęła urządzenie i już wybierała numer, ale wtedy złapałam ją za rękę. Ta spojrzała na mnie zdziwiona, nie wiedząc dlaczego zabraniam jej zadzwonić do chłopaków, którzy jak się tylko dowiedzą o zdradzie Roy'a to zrobią nie wiadomo co

-Kiedyś im to powiem, a teraz... -zamknęłam na sekundkę oczy, ciężko wzdychając -Przestańmy już o tym rozmawiać. -puściłam rękę blondynki. Poprawiłam się na krześle, a potem zobaczyłam jak moje dwie przyjaciółki dziwnie na mnie patrzą -Przyszłam tu, aby spędzić z wami czas, a nie myśleć o nim! Stało się! Nie cofnę czasu. -machnęłam rękami na wszystkie strony. Odetchnęłam głęboko -Nie chcę o nim słyszeć, myśleć, gadać... -podniosłam na nie spojrzenie -Chcę spędzić czas z moimi przyjaciółkami, a potem iść z nimi na zakupy.

-Na zakupy?! -krzyknęły razem. *Ludzie no, zmiłujcie się! Macie jedno, osobne gardło, krzyczcie osobno!*

-Emm... Dobrze się czujesz, Ann? -spytała niepewnie rudowłosa

-Idąc tu uderzyłaś w lampę, prawda? -spytała blondynka, a ja przewróciłam oczami. Wiem, że jestem niezdarna, ale nie musi mi tego wypominać

Tej humor już się poprawił i wzięła łyk swojego napoju.

-Muszę kupić sukienkę. -wyjaśniłam i już po sekundzie zostałam opluta kawą przez łuczniczkę -I ręcznik.

*Spokojnie, bo ci ciśnienie podskoczy, trafisz do szpitala, a później na salę sądową oskarżona o morderstwo.*

-Masz jeszcze dla nas jakieś niespodzianki? -pytanie zadała Megan podając mi opakowanie chusteczek, przyjęłam je

-Mój wujek ma zakaz wchodzenia do szkoły rodzenia. -odpowiedziałam, a na ich twarzach pojawiło się pytanie: "Co to ma do rzeczy?" wymieszane z szokiem -Pytałaś o niespodzianki, nie było mowy o tym by były związane z tematem. Chociaż to jest ze sobą połączone. Barry to moja rodzina, a moja rodzina jest powiązana ze mną... -mogłam tak mówić dalej, i dalej, ale blondynka przerwała mi podnosząc swoje obie ręce do góry. Dlatego się zamknęłam, bo albo chciała mi tym powiedzieć: Dość, albo by mnie uderzyła

-Moja jedna część chce spytać: "Jak go wywalili?", a druga zmienić temat... -zaczęła zmieszana blondynka -Pierwsza wygrała. J-j-ja-jak!?!

-Dokładnie to nie wiem, podobno przesadzał bardziej niż wszyscy inni przyszli tatusiowie. Spytam go na świętach, wtedy mi nie ucieknie. Co jak co, ale tej sensacji mu nie odpuszczę.

Zapadła cisza, która została nagle przerwana przez westchnięcie rudowłosej. Spojrzałam na nią, doskonale wiedząc, że chce coś powiedzieć. I się z tym nie myliłam.

-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jest ciebie tylko jedna. Gdyby były ciebie dwie... sorry, nie wytrzymałabym.

-Druga Ann West? -spytałam z podniesioną brwią. Spróbowałam sobie wyobrazić swoją kopię, bliźniaczkę, dwie kobiety o jednej twarzy. Roześmiałam się -Dobrze, że jestem jedynaczką.


















Jaka ja byłam durna myśląc tak...

Nad życiem nie nadążyszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz