Gotham City, godzina 23:12.Z westchnieniem podniosłam się z materaca. Plecy oparłam o łóżko tuż za mną, a głowę odchyliłam w tył patrząc prosto w sufit. Potrzebowałam chwilki, aby odgonić ten uporczywy natłok myśli skumulowany w mojej głowie.
Powoli dochodziła północ, a co za tym idzie kolejny przewspaniały dzień.
Kur... czy ktoś się dałby na to nabrać?
Będzie dobrze. Dasz radę. Jutro będzie lepiej. Ale tak serio, czy jest na świecie osoba, która mówiąc takie słowa, naprawdę w nie wierzy?
Ale może najpierw parę słów wstępu.
Wally wrócił do siebie jak tylko skończył robić to co miał. Wally, wiadomo jaki jest. Dick był taki miły, że podwiózł mnie i Megan do mnie. On pojechał, a ja zostałam z dziewczyną na taki babski wieczór we dwie. Nie trzeba było być Sherlock'iem, aby nie domyślić się co się święci.
Moim pomysłem na spędzenie wieczoru było obejrzenie durnowatych filmów, ale to by było zbyt proste, żeby tak się naprawdę stało, a Megan by nie była sobą gdyby powstrzymała swój zapał do pomocy innym i nie zaczęła mnie wypytywać o moje samopoczucie po rozstaniu. Odpowiedź, że jestem ze mną dobrze wcale jej nie przekonywała. Nie rozumiałam dlaczego, przecież tak właśnie było.
Doceniałam jej chęci, naprawdę, ale ja nie potrzebowałam żadnej pomocy. Było ze mną dobrze. Nie musiałam nikomu mówić nic więcej. O ile nie myślałam o łuczniku było wspaniale.
- Trzymasz się? - głos Megan z paru godzin temu odbił się po mojej głowie, a zaraz potem urywek z naszej rozmowy
- Co masz na myśli?
- No wiesz... Ta cała sytuacja oraz to z Roy'em. Jesteś pewna, że wszystko jest w porządku? Nie potrzebujesz rozmowy czy czegokolwiek?
- Megan, moja kochana, doceniam twoje starania praktyki metod psychologicznych, ale to nie na mnie. Ze mną jest wszystko okej.
Przetarłam twarz dłońmi tak mocno jakbym chciała zetrzeć sobie z niej skórę. Jedna dłoń wleciała mi we włosy, a druga opadła. Moje szczęście chciało, że natrafiłam na swój własny telefon. Spojrzałam raz na niego, a potem moje spojrzenie przeniosło się na smacznie śpiącą Marsjankę w moim łóżku.
- Niedawno był u mnie. Przyszedł i czekał pod drzwiami. Ha! I wiesz co mi powiedział? Że się o mnie martwił. Pajac jeden. Myślał, że jestem naiwna czy głupia? Serio, czy on myślał, że ja i on, że coś z tego jeszcze będzie?!
- A nie sądzisz, że... sama mu dałaś tak myśleć?
- Po czym? Jak wywaliłam jego rzeczy przez okno? Trzasnęłam mu drzwiami przed mordą?
- Po tym teoretycznie wciąż jesteście razem.
- Czekaj, jak to? O co ci chodzi?
- Zapomniałaś, że na Facebooku istnieje takie coś jak status związku? Według niego ty ciągle jesteś w związku z Roy'em. I to nie tylko na nim, ale też na innych mediach społecznościowych też. Ann, ty... jeśli to was ostateczny koniec, to czy nie powinnaś tego zmienić?
Nie doceniałam siły perswazji Megan. Ona wyciągnęła ze mnie te informacje, a ja nawet nie wiedziałam jak to się stało. W jednej chwili mówiłam jej stanowczo, że nic jej nie powiem, a w drugiej nagle się jej żalę. I cholera jasna, miała rację. Nienawidziłam, gdy ktoś miał rację w czymś, czym wolałam by tej racji nie miał.
CZYTASZ
Nad życiem nie nadążysz
FanficPamiętacie może pewną rudowłosą dziewczynę? Sprinterkę, która zniknęła na cały rok, dla świata była martwa, a później się pojawiła? Nie? Ann West aka Star, teraz mówi wam to coś? Na pewno! Spytacie teraz: "Co u niej?" No cóż... bywało lepiej, znaczn...