Przekroczyłam drzwi magazynu z Maxwellem wlekącym się za mną. Otoczyły mnie wielkie metalowe kartony.
- Mery!- Margaret wyskoczyła zza jednego z kontenerów.- Co ciebie tu sprowadza?
- Daj mi jakieś gadżety.- powiedziałam z lekkim uśmiechem. Szatynka zawsze napełniała mnie pozytywną energią.
- Na trening?- zapytała, w odpowiedzi skinęłam głową. Margaret podeszła do jednej z wielu, wielu szafek. Mruczała pod nosem, nie, tak, to się nie nadaje. Tyko niektóre z gadżetów z wielką czcią zanosiła na żelazny stół przy którym stałam razem z... Ej! Gdzie jest pan wtykam nos w nie swoje sprawy?! Rozejrzałam się wokół i nie zarejestrowałam żadnego innego osobnika homo sapiens oprócz Margaret. Dziwne...
- Maxell chodź tu ,bo Margaret cię ukatrupi za wałęsaniu się po jej królestwie.
- Ja niczego nie dotykam.- powiedział wychylając się zza kontenera.
- Jak dziecko.- mruknęłam pod nosem.
Margaret podeszła do mnie ze zadowoloną miną.
- Dałabym ci trochę więcej ,ale to tylko trening.- powiedziała unosząc palec do góry. W sprawach uzbrojenia zachowywała się jak stara nauczycielka pewna w tym co robi, co zupełnie nie pasowało do jej energicznej natury. Stalowy stół był jednocześnie wózkiem na kółkach.
- Dzięki Margaret.- powiedziałam na odchodne i wyszłam z magazynu, pchając wózek w stronę czegoś w stylu poligonu. Zatrzymałam się przy kolejnym przeszklonym budynku.
-Chcesz zacząć od celności?- zapytałam wskazując na drzwi hali.
-Może być.- powiedział i pchną drzwi. Pod ścianami stało pond dwanaście manekinów. Przez szklany dach sączyły się południowe promienie słońca. Wysokie i niedostępne szczyty gór, były piękne, ale też niebezpieczne.
- Wybierz coś.- powiedziałam wskazując na stół, ale wodząc, że sięga po broń większego kalibru dodałam.- Coś lekkiego. Nie chce, żebyś rozwalił cały hangar.
Uśmiechną się lekko i wziął pistolet. - To ty jesteś bardziej zdolna do rozruby.- powiedział, prychnęłam tylko i rzuciłam mu parę dźwiękoszczelnych nauszników, a drugą założyłam na uszy.
Przeładowałam klasyczny pistolet i strzeliłam w sam środek tarczy na suficie. Taka popisówka. Maxwell strzelił najbliższej kukle w głowę. Zdjęłam nauszniki, i gestem kazałam zrobić to samo Maxwellowi.
- To są nasi wrogowie.- powiedziałam wskazując na kukły na suficie.- Celuj.
- Dobra.-mrukną i odwrócił się do mnie plecami. Uśmiechnęłam się złośliwie, przykładając mu przeładowany pistolet do głowy.
-Plecy.- zaśmiałam się.-Zawsze chroń plecy.
- Było tak od razu.- warkną i staną za mną. Zdziwiona podniosłam brwi, w niemym pytaniu. Przeładował pistolet i strzelił mi nad głową.
- Pojebało cie?!- krzyknęłam.
- Kazałaś mi chronić plecy.- wzruszył ramionami.
- Pojebaniec.- warknęłam i wyszłam z hangaru. W ekspresowym tempie znalazłam się w swoim pokoju. Pomasowałam palcami skronie. Kolejny raz uniknęłam śmierci. O raz za dużo. Przebrałam szpilki na trapery i wybiegłam z pokoju. Wyszłam z budynku, kierując się w stronę kamienistej ścieżki. Spacer zajął mi pół godziny. Doszłam do małego źródełka z którego tworzył się strumyk. Zamoczyłam palce w lodowatej wodzie. Wzdrygnęłam się i otrzepałam rękę. Samotność mnie uspokaja. Żadnych ludzi, którzy zawodzą. Zero zbędnych słów. Nie potrzebuje towarzystwa, a już szczególnie ludzi. Oni są zupełnie zbędni. Moje rozmyślania przerwał dźwięk spadających kamieni. Odwróciłam się gwałtownie. Z mną stało starko kozic. Stłumiłam krzyk nie chcąc ich przestraszyć, ani wywołać agresji. Tak na prawdę to się cieszyłam. To było cudowne. Młoda kozica podeszła na wyciągnięcie ręki. Powąchała mnie i wierzgnęła. Zlękniona cofnęłam się gwałtownie, lecz ona odbiegła razem ze stadem. Z uśmiechem podniosłam się i otrzepałam spodnie. Powoli zaczęłam spacer z powrotem. Rozkoszowałam się błogą muzyką ciszy.
**********************************
**********************************
Troche zajeło mi mapisanie tego rozdziału. Cierpie na totalne bezwenie. Za WSZYSTKIE błędy przepraszam, a doskonale wiem że robie ich dużo;)
Komentaże mile widziane●﹏●
pozdrawiam Julia
CZYTASZ
Dziewczyna o wielu imionach
ActionJestem Mary-Kate czy Anabeth a może Selen? Nosiłam wiele imion, i nikt nie zna mojego prawdziwego miana. Moge zginąć na każdej misji. Zero litości. Najważniejsze to wykończyć winnych.