3. Szepty kłamstw

909 23 2
                                    

"Za rok będziesz żałował, że nie zacząłeś dzisiaj"

Karen Lamb

***

Czy żałowałam?
Nie. Czego miałam żałować?
Tego, że żyłam chwilą? Tego, że dałam się ponosić emocjom i doznałam największych uniesień w jego ramionach?
Niczego nie żałuję.

Prawda była też taka, że gdybym mogła, powtórzyłabym to wszystko.
Odkąd zobaczyłam go w drzwiach mojego pokoju, odkąd powiedział mi, że jestem jego nagrodą, a nie karą, odkąd tylko zderzyliśmy się z naszym dotykiem po raz pierwszy — od tamtego czasu byłam jego. I choć toksycznie było myśleć, że on był mój — czułam w tym prawdę.

***

Otwierając delikatnie powieki, dotarło do mnie ostre światło dochodzące zza okna. Ostatnie promienie słoneczne w tym roku łapały moją twarz w swoje delikatne ręce. Przekręciłam się na drugi bok, chcąc uciec od tej nieprzyjemnej pobudki. Udało mi się to jednak nie na długo, bo po chwili z dołu usłyszałam krzyki i podejrzewam, że nie był one związane z wczorajszym meczem.
Starałam się z początku zagłuszyć ich głosu poduszką. Dociskałam ją do swoich uszu z nadzieją, że zasnę jeszcze na parę minut. Ale tak się nie stało. A ja z męczeńskim jękiem, w końcu zwlekłam się z łóżka. 

Przeciągnęłam się, podchodząc bliżej lustra wiszącego na ścianie. Postać, którą tam ujrzałam, była blada, z wielkimi worami pod oczami. Wiedziałam, że wpływ na to miał stres związany z przeprowadzką, końcem wakacji i wczorajszymi wydarzeniami. Odpuściłam jednak ten temat kiedy krzyki z dołu były coraz głośniejsze. Miałam już wychodzić kiedy usłyszałam trzask rozbijającego się szkła więc, zamiast spokojnie zejść po schodach, wybiegłam z pokoju w trybie natychmiastowym.

– Możecie mi powiedzieć, dlaczego drzecie się o tak wczesnej godzinie w niedziele? - zapytałam z pełną pretensją w głosie. Stanęłam na wejściu do pomieszczenia, zakładając ręce na pierś. W salonie znajdowali się prawie wszyscy ze wczoraj. Zauważyłam na pewno Josha i Ave. Oprócz tego dostrzegłam też Logana i słodką parę z wczorajszej kanapy. Wszyscy stali wokół sofy, na której siedział blondyn, wyglądający na dość załamanego. Chował swoją twarz w dłoniach i nawet nie uniósł jej gdy nowa osoba pojawiła się w towarzystwie.

– Ktoś mi powie, dlaczego o dziesiątej rano słyszę huk rozbijającego się szkła? – Wzdrygnęłam się, słysząc znajomy mi głos. Obróciłam wzrok w stronę schodów, gdzie ujrzałam Nicolasa, w szarych dresowych spodniach.
Samych szarych dresowych spodniach.

Jego włosy były roztrzepane na różne strony, jednak wyglądał w tym niezwykle dobrze.

– Widzę, że nasza śpiąca królewna oraz wielki ogr wstali, także chyba jesteśmy w komplecie. – Głos Avy z drugiego końca pomieszczenia ranił moje bębenki. Stała z rękami założonymi na piersi i utrzymywała ze mną kontakt wzrokowy, jakby doskonale wiedząc, że tak wysokimi decybelami sprawiła mi ból.

Jej spojrzenie wyrażało chęć mordu jednak nie na mnie. Poczułam ciarki na plecach, kiedy, gdy czyjeś dłonie znalazły się na mojej tali. Nicolas chwycił ją, przechodząc obok mnie w głąb salonu. Wzdrygnęłam się, nie wiedząc czemu. Poprzedniego wieczoru czułam dotyk chłopaka na swojej skórze, a mimo to tamtego poranka wydawał się być inny. Mniej czuły.

 – Daruj sobie i lepiej powiedzcie, co tu się do cholery dzieje. – Wskazał ręką na podłogę, na której leżał roztrzaskany najprawdopodobniej, szklany wazon. Spojrzałam na szkło, jakie leżało porozwalane na podłodze, a potem na wodę i kwiaty, jakie również na niej leżały. Zwróciłam też uwagę na parę kropel krwi obok kawałków szkła, więc mój wzrok automatycznie powędrował w stronę Logana, do którego najpewniej ona należała. Zauważyłam, że biała kanapa również jest brudna od czerwonej cieczy. Instynktownie ruszyłam w stronę łazienki, omijając parę kawałków wazonu.
Wchodząc do pomieszczenia, zaczęłam szukać po szafkach jakieś apteczki lub chociaż opatrunków.

 – Chłopak z nim zerwał wczoraj w nocy. – Josh zabrał głos, gdy ponownie weszłam do zapełnionego ludźmi salonu. Przystanęłam na chwilę i spojrzałam wymownie na Nicolasa, z którym wczoraj odbyłam krótką rozmowę na ten temat. On jakby wyczuł, o co mi chodzi i delikatnie machnął ręką, co chyba miało mnie uspokoić. Zrobiłam niepewny krok w stronę Logana, zanim cichy szept Nicolasa.

 – Venom tu był?

Uniosłam spojrzenie na Josha i Nicolasa, którzy wpatrując się w siebie, prowadzili jakąś niemą rozmowę. Nie wiedziałam, co miałam zrobić. Odezwać się? Zapytać? Zgłębić temat? Chyba nie byłam do tego odpowiednią osobą, a mimo to i tak znalazłam się w tamtym potrzasku.
Odchrząknęłam jedynie krótko, zwracając tym na siebie na chwilę uwagę, po czym usiadłam na kawałku kanapy, koło blondyna.

 – Logan wszystko okej? – zwróciłam się do chłopaka, patrząc, jak jego klatka piersiowa unosi się niemiarowo. To było pewne, że był w tamtym momencie załamany i wyżywał się na wszystkim i wszystkich. Przynajmniej ja to rozumiałam.

 Dotknęłam ramienia chłopaka, a on jakby czując mój niepokój, związany z jego osobą zamknął mnie w szczelnym uścisku. Nie byłam na to gotowa. Tak samo jak na jego płacz.
Szlochał w moje ramię, kiedy ja próbowałam go jakoś uspokoić. Wszyscy wokół wpatrywali się we mnie z jakąś niewiadomą wymalowaną na twarzach. Bałam się, że robię coś nie tak, że nie powinnam pozwalać się przytulać, jakby Logan był trędowaty. Nikt jednak się nie odezwał.

Pocieszałam go, masując ręką jego plecy. Wiedziałam, przez co teraz przechodził, bo sama miałam podobną sytuację rok temu. Miałam swoje wzloty i upadki w historii mitycznej miłości, w którą przestałam wierzyć po sytuacji z moim byłym.

 – Nie był tutaj, ale pewne jest to, że raczej niedługo się zjawi. – Głos zabrałam brunetka, którą wczoraj widziałam siedząca na kanapie. Była ubrana w to samo, co zeszłej nocy więc mogłam obstawiać, że spała tu razem ze swoim chłopakiem. Logan po chwili puścił moją osobę, dzięki czemu mogłam zabrać głębszy wdech. Spojrzałam w jego przekrwione od płaczu oczy.

Widziałam po nim, że naprawdę cierpiał i nikt nie mógł mu z tym pomóc, chociaż naprawdę chciałam zabrać d niego trochę tego bólu. W akompaniamencie rozmowy za nami chwyciłam jego zranioną dłoń i delikatnie zaczęłam przykładać papier nasączony wodą utlenioną. Chłopak tylko delikatnie się wzdrygnął kiedy oczyszczałam jego rany.

 – Cieszę się, że udało ci się go uspokoić, ale lepiej uważaj, bo znowu może dostać furii – ostrzegł mnie Josh, kierując się do kuchni najpewniej po coś do picia.

 – Spierdalaj, Walker. – Chciałam się cicho zaśmiać na komentarz Logana, rzucony w kierunku mojego brata. Powstrzymałam się jednak, bo naprawdę byłoby to średnio odpowiednie w tamtym momencie.

Pozostałam sama w salonie z rozwalonym psychicznie blondynem oraz ludźmi, którzy raczej nie pałali do mnie sympatią. Chcąc uniknąć kolejnych kontaktów wzrokowych, po prostu skupiłam się na czynności, jaką wykonywałam. Czułam, jak chłopak obok się uspokaja, wyrównuje oddech. Ciszyła mnie poprawa jego stanu. Po chwili uniósł głowę w moją stronę i spojrzał na mnie zaczerwienionymi i podkrążonymi oczami. Uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco. 

(Friends) with benefits [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz