13. Czerwone koszmary

625 17 0
                                    

"No cóż...doszedłem do wniosku, że skoro i tak skończę w piekle, to mogę po drodze zaszaleć"

Stephenie Meyer

***

Człowiek popełnia błędy w swoim życiu, które nie raz ciągną się za nim długo za długo. Musi się do tego przyznać, ale nie przed otoczeniem, ale sam przed sobą. Przyznać się do tego, że postąpił źle i obiecać, że zmieni się, chociaż w małym stopniu.

I ja się przyznaje. Przyznaje się do tego, że on był moim błędem i moją złą decyzją. Jednak nie obiecuję. Nie obiecuję, że się zmienię, bo się niezmiennie, a przynajmniej nie na lepsze.

Bo piekło się zaczęło kiedy dwa upadłe anioły spotkały się w połowie drogi, a wtedy żadne nie potrafiło odpuścić.

Byłam traktowana, jakbym nie miała serca przez osobę, która faktycznie go nie posiadała.
A teraz spowiadam się z czegoś, za co nie chcę otrzymać rozgrzeszenia.

***

Przespałam się z Nicolasem

Sięgnęłam szybko po ubrania, jakie leżały koło łóżka. Rozejrzałam się też po pomieszczeniu, w jakim się aktualnie znajdowałam. Był to ciemny pokój z oknem balkonowym na ścianie. Było to jedyne okno i wprowadzało, które prowadzało trochę światła do pomieszczenia.

 Ciemne, dość duże pomieszczenie z wielkim podwójnym łóżkiem na samym środku. Łóżko z pikowanym, zamszowym oparciem wiszącym na czarnej ścianie aż pod sam sufit. Po lewej mała szafka nocna oraz regał z książkami. Po prawej za to duża szafa na ubrania oraz komoda — wszystko utrzymane w ciemnych kolorach. Pokój naprawdę był przytłaczający, tyle ciemnych kolorów mogło wprowadzić człowieka w stany depresyjne. Jednak to nie ciemny pokój ani nawet obraz nagiej kobiety przed łóżkiem wzbudzały we mnie ciarki.

W pokoju Nicolasa znajdowało się lustro.
Lustro na pieprzonym suficie. Czarna wręcz, szybka, wokół której zawieszono ledy.

Powinnam być na siebie zła w tym momencie, że znowu po pijaku poleciałam z kimś do łóżka. Była to już druga taka sytuacja, a jak wszyscy wiemy, pierwsza nie skończyła się za dobrze. Teraz jednak głosy w głowie siedziały cicho, a ja nie byłam duszona przez kolejne wyrzuty sumienia. Owszem, nie czułam się z tym najlepiej, ponieważ fakt faktem, byłam nietrzeźwa i do tego odurzona jakimiś nieznanymi mi tabletkami. Byłam zła na siebie za swoją bezmyślność, ale jednocześnie z tyłu głowy miałam jedną ważną informację

On był trzeźwy, nie wykorzystałby żadnej laski a tym bardziej siostry najlepszego przyjaciela.
Prawda?

Trzymało mnie to więc przy przeświadczeniu, że jednak do niczego nie doszło, a nasz stan o tej godzinie można było racjonalnie wyjaśnić. Przestałam na chwilę rozmyślać nad tym wszystkim i skupiłam się na kolejnym problemie dzisiejszego poranka, a wczorajszego wieczora — gdzie do cholery były moje rzeczy? Na imprezie byłam z torebką i kurtką, a jak się teraz okazało, wróciłam w bieliźnie.

Przygryzłam swoją dolną wargę, analizując wszystko wokół. Cała ta sytuacja była cholernie dziwna.
Kurwa. Relacja między mną a Nicolasem była dziwna. Dlaczego to wszystko poszło w tak dziwnym kierunku?

– Walker ty tak zawsze wcześnie wstajesz? – ochrypnięty głos dopiero co przebudzonej osoby leżącej na tym wielkim łożu, dotarł do moich uszu. Chłopak leżał na brzuchu z głową odwróconą w moją stronę. Oczy miał na pół przymknięte, co dawało mi informacje, że jednak mnie widzi i nie uda mi się szybko i niezauważalnie stąd wyjść.

– Raczej nie będę czekać na śniadanie do łóżka przyniesione nam przez mojego brata czy Logana – sarknęłam, rozglądając się trochę dokładniej po pomieszczeniu. Cały czas usilnie próbowałam znaleźć swój telefon i torebkę, których oczywiście nigdzie nie było. – Swoją drogą możesz mi powiedzieć, co się wczoraj wydarzyło i dlaczego spałam w twoim łóżku w samej bieliźnie? – spytałam gdy swój wzrok ponownie skierowałam na chłopaka, który aktualnie próbował się podnieść do pozycji półsiedzącej. Wyglądał śmiesznie, robią nieporadne ruchy, przy których co chwilę cicho jęczał z bólu mięśni.

 Przetarł swoją twarz dłońmi. Oparł się o zagłowie na ścianie za nim i spojrzał na mnie tym swoim zabijającym wszystko wokół wzrokiem. Tym, którym mógłby zabić przeciwnika, zanim jeszcze by go dotknął.

 Nie wiedziałam dlaczego, ale jakoś nie przerażał mnie fakt, że właśnie igrałam z ogniem – wręcz przeciwnie. Irytowanie tego człowieka i stawianie na swoim w jego obecności było moim nowym hobby. Cała nasza znajomość w ciągu miesiąca poszła w cholernie złym kierunku, a ja nie mogłam odpowiedzieć na pytanie, dlaczego w ogóle na to pozwoliłam.
To się po prostu wydarzyło, a ja nie protestowałam. I to był pierwszy błąd.

(Friends) with benefits [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz