17. Paczka irlandzkich szlugów

587 16 2
                                    

"Nie wiedzieć to żyć w zagrożeniu"

Janusz Leon Wiśniewski

***

Skąd miałam jednak wiedzieć, że wszystko się tak skończy?
Byłam głupia, ufając, że to wszystko zmieni cokolwiek. Że on się zmieni. Ale nigdy nie umiała mu odmówić. Nigdy.

I skłamałabym gdybym powiedziała, że przy nim nie odbierało mi mowy. Tak naprawdę przez niego moje usta słabły tak, że zapomniały, jakim mówią językiem.
Wszystkie rewolucje zaczynały się i kończyły jego ustami.

***

– Dobra w takim razie wszystkie materiały chyba już mamy. – Melodyjny głos chłopaka siedzącego obok mnie dotarł do moich uszu. Siedziałam na wygodnej, wykładzinie opierając się o stelaż wielkie łóżka za mną. Byłam u Brandona i wraz z nim robiłam projekt na biologię. Zostało nam dosłownie parę dni, ponieważ dość późno się za to wzięliśmy.

– Czyli trzeba to teraz tylko upiąć w jakieś inteligentne zdania i referat prawie gotowy.
Chłopak był całkiem miły. Nie robiłam projektu sama, jak się tego spodziewałam, a większość materiałów załatwił on. Współpraca była owocna.

 Noah chyba miał rację co do tego, że podobam się Brandonowi, bo wchodząc do jego pokoju, poczułam aż nadto męskich perfum. Samo pomieszczenie też było jakoś bardziej uporządkowane i albo to było tylko moje wewnętrzne wrażenie, albo zachowywał się przy mnie inaczej niż w szkole. Wiadomo, że nie jestem jego kumplem, ale spodziewałam się od niego więcej luzu.

– Czyli jeszcze kilkanaście godzin roboty i mamy z głowy. – Uśmiechnęłam się w jego stronę, będąc już trochę zmęczona tym projektem. Chłopak zaśmiał się pod nosem, powodując, że zrobiło mi się jakoś ciepło na sercu. Widziałam, że taksował moje ciało wzrokiem, Mimo że miałam na sobie zwykłe, obcisłe jeansy i sweterek, czułam się naga pod wpływem jego natarczywego spojrzenia.

– Ładnie dziś wyglądasz – wypalił nagle kiedy oboje siedzieliśmy cicho. Ciepło rozeszło się po moim ciele, bo było to naprawdę słodkie. Widać, że chłopak się starał i nie robił tego nachalnie. Był nawet w moim typie i ostatnio myślałam nad odpowiedzią na jakiekolwiek zaproszenie z jego strony. Byłam przygotowana na to po ostrzegawczych słowach Noah. Może Brandon nie był tym jedynym, bo na takiego musiałabym jeszcze trochę czekać, ale przyjemne wyjście z nim do kina lub kawiarni byłoby nawet dobrym planem na jakiś piątkowy wieczór.

Nie zwróciłam uwagi, kiedy zaczęłam dłużej patrzeć na chłopaka. Nie widziałam w tym w sumie problemu, dopóki on nie zaczął się do mnie przybliżać. Nie chciałam się z nim całować, ale chłopak chyba taki miał plan, dlatego moim wybawieniem okazał się być wibrujący telefon.

Odsunęłam się delikatnie i wyciągnęłam urządzenie z tylnej kieszeni spodni. Miałam na wyświetlaczu tylko jedno powiadomienie należące do Logana.

Logan
Stoję przed domem tego zjeba, zbieraj manatki

Prychnęłam pod nosem, odpisując szybkie "ok" i z powrotem zablokowałam telefon. Brandon siedział już w innej pozycji, zbierając z podłogi wszelkie kartki i udając, że ich zawartość jest bardzo interesująca.

– Muszę się zbierać, bo przyjechał już po mnie znajomy

Otrzepałam się z niewidzialnego kurzu i poprawiając spadające z moich bioder spodnie, schyliłam się po moją torbę. Brandon kiwnął głową i zaczął pomagać mi zbierać moje rzeczy. Spakowałam wszystko do torby i zarzuciłam ją na ramię. Chłopak skierował się do wyjścia z pokoju i otwierając drzwi, wypuścił mnie z niego jako pierwszą. Uśmiechnęłam się, po czym wyszłam, kierując się na schody.

(Friends) with benefits [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz