30. On tu jest

491 11 4
                                    

"Nowy rok grzebie stare marzenia, nadzieje i aspiracje, a powołuje do życia nowe"

Vikas Swarup

***

Nosiłam smutek w miejscach, gdzie nie powinno go być. Szczęściem ratowałam innych, a sama spadałam w przepaść przez własne myśli. On to zmienił, ratując i mnie. Niestety żadne z nas nie przewidziało tego, że ratując kogoś, nie da się ratować też siebie.

Nowe dwanaście rozdziałów, trzysta sześćdziesiąt pięć kartek do wypełnienia?

Czy podołam?

***

Miękka pościel przyjemnie pieściła mój policzek kiedy przekręcałam się drugi bok. Czułam ciepło pod kołdrą, jaka okrywała moje ciało w krótkiej piżamie. Uśmiech sam nasuwał się na moją twarz kiedy czułam się tak dobrze. Mogłam spać całe dnie ze względu na wolny okres od szkoły. Nikt ode mnie niczego nie oczekiwał, a zamiast stresu i niepokoju w moim świecie chwilowo zawitał spokój i cisza.

– Logan nie żyjemy w średniowieczu, ale jak chcesz się z kimś pieścić to nie na kanapie przy wszystkich!

Z tą ciszą to trochę przesadziłam.

Zaśmiałam się cicho pod nosem na krzyk z dołu. Nie byłam pewna, do kogo należał, ale nie było to dla mnie ważne w tamtym momencie. Po omacku zaczęłam szukać swojego telefonu, dotykając swoją ręką każdego przedmiotu po kolei. W końcu odnalazłam małe i prostokątne urządzenie i przyłożyłam je do swojej twarzy, czując, jak chłód wyświetlacza powoduje przyjemne ciarki na moich plecach.

Odblokowywałam po chwili ekran, czując pieczenie w oczach. Jasność wyświetlacza była ustawiona na najwyższą, przez co moje zaspane i przymrużone powieki zostały zaatakowane. Kiedy udało mi się opanować napływające łzy, spojrzałam na godzinę oraz datę wyświetlacza.

10:21 AM
31 grudnia

No tak, koniec roku. Ostatni dzień mojej dwunastomiesięcznej męki, który będę świętować wraz ze znajomymi ze szkoły. Milo organizuje imprezę w wolnym domu i zaprosił wszystkich znajomych, ich znajomych i znajomych — jednym słowem mnóstwo ludzi i dużo alkoholu. Nie miałam ochoty iść na żadną popijawę, jednak po kilku dniach dosłownego siedzenia w zamknięciu wypadało się pokazać i udawać żywą.

Od nieszczęsnych kolacji świątecznych minęło już kilka dni. O ile z rodzicami zdołałam się już skontaktować tak z Joshem, Woodem i resztą nie rozmawiałam od dawna. Jedynymi osobami, które w jakikolwiek sposób miały ochotę się ze mną kontaktować do Mia i Milo. Przychodzili do mnie kilka razy przez pierwsze dwa dni, a potem kontaktowaliśmy się gównie telefonicznie — jak zawsze.

  Pomagali mi trochę ogarnąć to wszystko, co działo się wokół mnie. Powiedziałam im o całej sytuacji w Rzymie nawet o tym ciekawym nazwisku Esposito. I wtedy Mia wyleciała z newsem, na jakiego nie byłam gotowa.
Noah i Nicolas mieli inne nazwisko, niże rodzice. Wszyscy byli znani pod nazwiskiem "Wood", jednak to włoskie "Esposito" było rodowym nazwiskiem ich rodziny.

A to oznaczało jedno — moja rodzina i rodzina Nicolasa była blisko siebie. W jednym budynku. Na jednym piętrze — choć wszyscy sądziliśmy, że było inaczej.

Mia zdradziła nam, że nie wiedziała, gdzie Noah leci na święta. Tak samo, jak wcześniej o jego nazwisku. Dopiero po zapytaniu wprost, przyznał jej się do tego, dlatego o jedno byłam spokojna — mój brat i rodzice też nie wiedzieli. I to było pieprzone szczęście w nieszczęściu, bo te drzwi oznaczały jedno — Rose i Carlos nie byli tam przejazdem. Oni tam mieszkali. Tak blisko moich rodziców.

 I znowu natłok myśli odebrał mi parę normalnych dni z życia. Co bowiem Woodowie chcieli od mojej rodziny? We wspomnieniach lawirowałam między rozmową mojej matki w kuchni, którą podsłuchałam, oraz zarzuty Claya wobec Wooda na nagranej walce.

(Friends) with benefits [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz