23. Amore

461 10 3
                                    

"W seksie szukamy pociechy, gdy cierpimy na niedostatek miłości."

Gabriel García Márquez

***

Żadne z nas nie było szczęśliwe, ale żadne z nas nie chciało odejść, więc dalej niszczyliśmy siebie nawzajem, nazywając to miłością.

 I przepraszam, że zrobiłam ten krok pierwsza. Przepraszam, że odeszłam, ale tak było najlepiej. Nigdy nie czułam się dobrze.

Bo miłości nie powinno się ufać.

***

Ten głos. Ten zapach. Ten dotyk.

W tamtym momencie, w tamtej szatni — zgubiłam część siebie. Zgubiłam ją, będąc kompletnie o tym nieświadoma. Stałam wpatrzona w chłopaka, przez którego cierpiałam przez ostatnie doby. Byłam twarzą w twarz z chłopakiem, który skrzywdził mnie, znikając na całe siedem dni, przed tym mnie od siebie uzależniając.

Czy byłam na niego zła? Bardzo.

Miałam ochotę uderzać w jego tors, wykrzykując w jego stronę wszystkie obelgi, jakie mogłam, tylko zdołałabym wymyślić. Jednak dlaczego tego nie zrobiłam? Bo uzależnił mnie od siebie.
Bałam się powtórki z rozrywki.
Bałam się, że jeżeli okrzyczę go, to znowu mnie zostawi.

 Stałam więc cały czas w miejscu, patrząc w te gorzkie tęczówki. Nie potrafiłam oderwać od nich wzroku. Byłam sparaliżowana i tylko mój mózg pracował w całkowitym porządku. Wystarczyło, aby się pojawił, a ja byłam najlepszą wersją siebie. Wróciłam do normalnego funkcjonowania, zatrzymując tylko na chwilę swoje fizyczne możliwości.
Myśli przestał krążyć po mojej głowie, a serce wróciło do w miarę normalnej pracy. Tętno spadło do prawidłowego, a oddech się wyrównał. Ulga. Czułam ulgę po raz pierwszy od paru dni.

– Nic nie powiesz? Została niecała minuta do walki – mruknął, wyrywając mnie z letargu.
Zamrugałam szybciej kilka razy, pozwalając nawilżyć się moim oczom. Przejechałam wzrokiem po chłopaku, widząc, w jakim wydaniu stał przede mną. Był w samych czarnych spodenkach oraz ciemnej szatynowej narzucie z kapturem. Dłonie miał owinięte bandażami, a w jednej z nich trzymał rękawice.

 Nie wiedziałam, dlaczego to zrobiłam, ale nie potrafiłam się nawet odezwać. W głowie miałam wiele scenariuszy tej sytuacji, ale żaden się nie sprawdził w tamtym momencie.
Zamiast wrzeszczeć, płakać czy bić chłopaka ja... po prostu się w niego wtuliłam. W dwóch krokach znalazłam się przy nim, ponownie czując to przyjemne ciepło.
Nie chciałam nic więcej. Nic więcej też mi nie było potrzebne.

 Stałam pośrodku zasmrodzonego pomieszczenia wtulona w chłopaka, przez którego wypłakałam litry łez. Zacisnęłam mocniej swoje ramiona wokół chłopaka, który odebrał mi chęci do życia. Odebrał mi je szybko i niespodziewanie i równie szybko je zwrócił.
Nie chciałam go puścić, dlatego jeszcze mocniej zaczęłam zaciskać swoje ręce w jego tali. Czułam, jak moje oczy ponownie zaczynają mnie piec, jednak nie było to nieprzyjemne pieczeni spowodowane łzami bólu. Te łzy były łzami ulgi spowodowanej jego powrotem.

– Nigdy więcej nie waż się nawet myśleć o ponownym zostawieniu mnie z tym wszystkim – wyszeptałam stłumionym głosem, podciągając przy tym nosem.

Chciałam się w nim zatopić, nie czuć już strachu, stresu czy bólu. Chciałam, aby zabrał to daleko stąd i zostawił za nami tylko przyjemną ciszę oraz spokój.

– Uwierz mi. – Poczułam jak jego mięśnie się napinają kiedy zdobył się na odpowiedź. – Mi również było ciężko.
Poczułam, jak jego ramiona mnie oplatają, a on zostawia całusa na mojej głowie. Jedną rękę umiejscowił na mojej tali, a drugą przyciskał moją głowę do siebie, co chwilę zostawiając na niej pocałunki.

(Friends) with benefits [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz