24. Bądź moim czerwonym koszmarem

554 18 5
                                    

"(...) wyczekiwana przyjemność smakuje lepiej."

Chris Bunch


***

Uzależniające było myślenie, że to potrwa wiecznie. Że sielanka w chaosie wszelkich kłamstw, będzie bezpieczną przystanią dla naszych ciał.
Ależ ja byłam głupia, sądząc, ze i tobie zależy.
Choć... zależało.
Ale nie na mnie.

***

– Komu ukradłeś ten dom, albo która z twoich cioć po śmierci była taka hojna? – spytałam, wychodząc z zaparkowanego równolegle samochodu. Przede mną znajdował się wielki jednorodzinny dom podobny do tego, w którym mieszkałam w dzieciństwie. Wyglądał jak wielka willa dla rodziny prezydenckiej.

– Moi rodzice postanowili, że kilka swoich domów zostawią do naszej dyspozycji – odpowiedział, podchodzą bliżej mojej osoby. Ja cały czas patrzyłam z niedowierzaniem na wielki dom. Owszem, zdawałam sobie sprawę z tego, że rodzice Nicolasa i Noah byli gangsterami. Tacy ludzie mają wiele domów, praktycznie wszędzie dlatego jedynym zdziwieniem dla mnie była wielkość tego domu.

Białe ściany z kolumnami podtrzymującymi balkony oraz dach z posągami nimf z każdej strony. Robiło to duże wrażenie. Wyglądało, jak pałac z tych wszystkich filmów dla dzieci.
Ruszyłam za Woodem w stronę drzwi wejściowych, nie chcąc się zgubić. Ogród wokół również był ogromny i najdziwniejsze, zadbany. Skoro jego rodzice już tu nie mieszkali, to ciekawiło mnie, to dbał o ogród. W końcu ludzie zostali najpewniej zwolnieni ze swoich stanowisk albo przenieśli się wraz z rodziną do innego państwa.

Na dworze panował chłód, dlatego podczas czekania aż Nicolas upora się z drzwiami, pocierałam swoje ramiona, aby ogrzać trochę swój organizm. Po chwili usłyszałam charakterystyczny trzask zamka i drzwi przede mną się otworzył. Chłopak wpuścił mnie do środka gestem ręki, na co ja tylko szczerze się uśmiechnęłam. Wchodząc do środka, poczułam przyjemne ciepło. Światło paliło się w holu, przez co widziałam dokładnie całą przestrzeń.

Znajdowałam się w środku korytarza, który był długi i prowadził, jak mniemam do salonu. Było tu parę pozłacanych szafek i ciemnych, dużych drzwi. Reszta jednak została utrzymana w bieli i czystości. Zdziwiłam się, że żaden kurz nie siedział nawet na jednym listku kwiatów w wazonie.

Każda półka była dokładnie wyczyszczona i błyszcząca. Dało mi to do myślenia i doszłam do wniosku, że ktoś musi tu pomieszkiwać, w końcu nie można utrzymać takiego wielkiego domu w czystości podczas trzech lat nieobecności właścicieli tak o. Żeby wszystko dokładnie oczyścić, należy naprawdę nieźle się postarać.

Nie wiedziałam, którędy mam się udać, dlatego stałam, jak ostatni debil w samych skarpetkach i czekałam, aż Woodowi uda się również pozbyć butów. Miał z tym ogromny problem, więc jedynie z głośnym mlaśnięciem, schyliłam się obok chłopaka.

 – Daj, pomogę.
Nie protestował, choć byłam pewna, że chciał. Byłam też jednak pewna, że całe ciało bolało go przy każdym ruchu, więc nawet gdyby chciał, nie mógłby mi przerwać.

Gdy tylko pozbywał się jego butów, on jedynie chrząknął, kierując się w głąb mieszkania. Ruszyłam za Nicolasem prosto, jak się później okazało, w stronę salonu. Ciepło było coraz przyjemniejsze i większe, co mogło oznaczać, że w salonie znajdował się kominek. Niezwykle mnie to cieszyło, ponieważ przez dość długą jazdę samochodem z otwartymi jak szeroko oknami dało się zmarznąć. Było coś koło północy, a chłodny wiatr otoczył pogrążoną we śnie Kalifornię.

(Friends) with benefits [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz