32. Allegato

385 5 0
                                    

Rozdział jest o wiele dłuższy niż poprzednie więc mogą wystąpić problemy z jego ładowaniem się w całości na wattpadzie. Nie mam jednak na to wpływu :(

"Bo prawda jest taka, że najlepiej się do nikogo i do niczego zbytnio nie przywiązywać"

Alyson Noël

***

Przywiązanie.

Ból.

Cierpienie.

Ty i ja.

Nas nie ma i więcej nie będzie.

Bądźmy pokorni, a otrzymamy wszystko, czego pragniemy.

***

Bolało. I to kurwa cholernie.

Dwa tygodnie. Tyle spędziłam w pieprzonej samotności.

Tyle była warta jego obietnica.

Venom doprowadził mnie do stanu, gdzie nawet oddech sprawiał mi ból. Fizycznie nie byłam w stanie ustać na własnych nogach. Zniszczył mnie w dosłownie parę sekund. Do teraz klnę na siebie, że jak głupia wsiadłam z nim do samochodu. Myślałam, że skoro w jakiś chory sposób jestem dla niego cenna, to nic mi nie zrobi. On jednak okazał się być jeszcze większym skurwysynem i potworem niż mi się zdawało.

Kości mojej podeptanej przez niego dłoni na szczęście nie okazały się rozkruszone. Oprócz kilkuset siniaków na twarzy i całym ciele oraz nieczynnej kilka dni prawej ręki — wszystko wydawało się w porządku. Oczywiście tak nie było.

Wood wyjechał. Całą noc spędził ze mną, opiekując się moim wiotkim ciałem, jakim przyległam do jego ciepłych i bezpiecznych ramion. Obiecał, że mnie nie zostawi, że zostanie ze mną w tym pokoju na tak długo jak będę potrzebować.

Kłamał.

Wyjechał następnego dnia rano. Nie było go u mnie. Udało mi się nawet wstać i przejść do jego pokoju, jednak jego tam również nie było. Leżałam w jego łóżku, czując się oszukana. Zawinęłam się w czarną satynową pościel, zapamiętując jego zapach. Pamiętam, że płakałam. Mocno płakałam. To był płacz ze strachu. Bałam się, że już nie wróci, że woli siedzieć w zamkniętym domu swoich rodziców i więcej mnie nie widzieć.

To nie była twoja wina, wróć do mnie

Teraz jednak nastał dzień, kiedy wraz z moimi przyjaciółmi zawitam w szkole po przerwie świątecznej. Oni już dawno zawitali w progu naszej szkoły. Ja dopiero po dwóch tygodniach mogę tam wrócić.

Poprawiłam ostatni raz swoje rzęsy i spojrzałam na siebie w lustrze. Miałam na sobie szare dresy, czarny sportowy stanik oraz czarną bluzę w kroju crop topu. Włosy zostawiłam rozpuszczone, ponieważ ostatnio zebrałam się w sobie i zrobiłam dwudziestoetapową pielęgnację skóry głowy oraz włosów. Teraz żal było mi je związywać, bo po raz pierwszy od dawna wyglądały na naprawdę zadbane. Zabrałam swoją torbę, która jak zawsze miała w sobie same najpotrzebniejsze rzeczy.

Wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi i zeszłam powoli po schodach. Słyszałam głos mojego brata rozmawiającego z kimś. W domu jednak byliśmy tylko we dwoje, więc obstawiałam rozmowę przez telefon.

– Kurwa, mam dość tego, że udaje, nie wiadomo kogo, wyjeżdżając za miasto. W dupie mam te jego chore rytuały. – Josh mówił cicho, jednak podeszłam na tyle blisko, aby usłyszeć, o czym mówi. Byłam zdziwiona faktem, że był w domu. Myślałam, że kolejne dni spędzi na uczelni i nie zobaczę go do dnia walki. –To jest po prostu zwykły śmieć, a dowodzi temu fakt, że to przez niego Venom zrobił to co zrobił. Za dwadzieściacztery godziny kolejna walka a on się znowu bawi w małego i przestraszonego chłopca? Niech dorośnie, bo nie zamierzam uczestniczyć w niszczeniu Emmy

(Friends) with benefits [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz