4.

1.3K 31 5
                                    

„Ale wiem, że nie jesteś złym człowiekiem Nathanielu"

- Kiedyś przychodziłam tu codziennie. - odwróciłam się z powrotem w stronę nieba - Przychodziłam i patrzyłam w gwiazdy, aby uciec od rzeczywistości i samotności. Może i nie byłam aż tak samotna bo mam przyjaciół i brata ale czułam się nierozumiana przez nich. Rozumiesz o co mi chodzi?

- Rozumiem. - westchnął - Również tak mam. Jestem nierozumiany przez własnego ojca. Nie mam nikogo innego.

- Już masz. - spojrzałam mu w oczy.

-Kogo? - zaśmiał się.

- Mnie. - uśmiechnęłam się delikatnie. - Znamy się pare godzin i nasze pierwsze spotkanie nie było ciekawe ale masz już mnie.

Zapadła głucha cisza. Ale nie była to niezręczna cisza. Była przyjemna na przemyślenia. Widziałam nagle spadająca gwiazdę i wskazałam nią ręka. Pomyślałam życzenie i uśmiechnęłam się delikatnie.

- Jestem złym człowiekiem, pozbawionym jakichkolwiek uczuć. - spojrzałam na niego i zmarszczyłam brwi. - Jestem synem potwora.

- Czemu tak mówisz? Jest w tobie dobro.

- Przestań doszukiwać się we mnie tego pieprzonego dobra, którego nie ma. - warknął i odpalił kolejnego papierosa.

- To nie prawda. - szepnęłam i położyłam rękę na jego ręce, która spoczywała na barierce. - W każdym jest dobro i zło.

- Czemu ty we mnie wierzysz? Kurwa wiesz ile ja złego zrobiłem? Ile ludzi cierpiało przeze mnie? Nie da się mnie uratować. - zaciągnął się dymem papierosa, a ja słuchałam go uważnie - Jestem straconym człowiekiem Gryffoneczko. Nie znasz mnie i nie wiesz ile przeszedłem w życiu. Ty byś tego nie przeżyła co ja przeżyłem w swoim pieprzonym życiu.

Podeszłam do niego nie odrywając spojrzenia z niego. Spojrzał na mnie i zmarszczył brwi. Położyłam ręce na jego ramionach na co on odwrócił się w moja stronę. Spojrzałam w jego ciemne i lodowate oczy.

- Tak nie znam cię. Ale wiem, że nie jesteś złym człowiekiem Nathanielu. Jesteś osoba, która wiele przeszła. Kimś kogo spotkało wiele złego. To że masz nazwisko Roddle nic nie zmienia. Może nie jesteś jak Vold... znaczy jak twój tata. Twoje pochodzenie nie oznacza kim jesteś. Ja w ciebie wierze.

Nie wiem co mnie podkusiło ale wspięłam się na palcach i pocałowałam go w policzek. Odsunęłam się od niego i spojrzałam mu w oczy. Jego oczy już nie były tak lodowate jak przed tem. Teraz w nich była nutka wdzięczności. Oparłam się z powrotem o barierkę i patrzyłam w gwiazdy. 

- Wybierz sobie jedną. - odezwał się nagle.

- Co mam sobie wybrać?

- Gwiazdę. - wzruszył ramionami - Będziemy mieć swoje gwiazdy. Będą tylko nasze.

- Nasze? - uśmiechnęłam się - Tylko nasze?

- Tylko nasze.

- To ja chce tą. - wskazałam na jedna małą gwiazdkę.

- Moja będzie ta obok ciebie. Ta połączona. Nasze gwiazdy Gryffoneczko.

- Meggy. - szepnęłam.

- Co? - zmarszczył brwi.

- Jestem Meggy Potter.

- Nathaniel Riddle. - uśmiechnął się.

Również się uśmiechnęłam i wróciłam do oglądania gwiazd. Po jakiejś godzinie zeszliśmy z wieży i wróciliśmy do swoich dormitoriów. Uszykowałam książki na jutro na lekcje. Nagle zerknęłam na zegar na ścianie. Pokazywał pierwsza trzydzieści, a o siódmej mam śniadanie. Westchnęłam cicho i podeszłam do łóżka. Opadłam zadowolona na łóżko i z cichym śmiechem zasnęłam. Zasnęłam w ubraniach w których przyjechałam. Zasnęłam z myślą o Nathanielu, który w jeden dzień już wywrócił mój świat do góry nogami. Mamy nasze gwiazdy. Nasze własne gwiazdy.

Pokochać syna wroga Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz