Słowa które nic nie znaczą.

14 2 0
                                    

Słowa.
Tak wiele ich poznajemy.
Tak wiele staramy się ich zrozumieć, by móc się porozumieć z innymi.
Języki, dialekty.

Dla mnie to nie ma już znaczenia.
Po co mam uczyć się innych języków skoro nie potrafię powiedzieć wprost przed sobą jak się czuję? 
Mam prawo czuć się źle?
Kto to stwierdza?

Czuję że każdy kolejny dzień będzie gorszy.
W końcu na moment. 
Na krótką chwilę.
Wczoraj słuchając muzyki znowu poczułam jego obecność.
Poczułam ten wzrok.
Ale teraz było inaczej.
Oczywiście. Bałam się.
Ale jednocześnie pomyślałam że chyba nie jest aż tak ze mną źle skoro mój umysł znów tą postać wprowadza do mojego życia.
Długo jeszcze będę cierpieć, to pewne.
Ale chyba wolę się bać niż myśleć.
Jestem chora.
To pewne.

Ale za nic nie chcę patrzeć na łzy osób, na których mi zależy.
Za nic nie chcę by ktoś przeze mnie cierpiał.

Mówią "skup się na sobie", "Nie przesadzaj", "Jakie ty możesz mieć problemy", "Przecież się uśmiechasz", "Ubieraj się tak i tak bo cię zgwałcą, bo MUSISZ to ubrać", "Jestem z Tobą", "Nikomu nie powiem", "Możesz mi wszystko powiedzieć", "Dzięki relacji z Tobą zrozumiałem/am że nie warto ufać"

Wiele zdań.
Wiele słów.
To mnie rani.
Dlaczego coraz bardziej się zamykam?
Dlaczego coraz więcej czasu spędzam w czterech ścianach?
Są wakacje.
Wiele osób wyjeżdża.
Wiele osób ogarnia swoje życie.
Inni żyją spokojnie, inni w strachu.
Życie każdego w końcu złapie. 
Złapie za fraki i powie "Teraz twoja kolej cierpienia"


Jedna garść, druga potem kolejna, kolejna, kolejna.
Włosy leżące na ziemi.
Czasem pojedyncze, czasem kłębki.
To daje mi chorą satysfakcję.
Chorą satysfakcję że zasługuję na ten ból.

W większości robię to świadomie.

Nie nadajesz się.
Wyrwij, przecież nic się nie zmieni.
Zasługujesz na to.
Przecież i tak jesteś brzydka.
I tak nikt Cię nie pokocha.
I tak każdego zawiedziesz.
I tak każdy Cię zostawi.
ZRÓB TO.

Znowu wyrywam.
Nie robiłam tego.
Obiecałam...
Znowu, znowu, znowu.
To moja wina.
To źle że to robię.
Kolejny kłąb spadł na ziemię...
A myśli toczą się niczym mrówki przy kawałku zmarnowanego jedzenia.
Nienawidzę tego.
NIENAWIDZĘ SIEBIE.

Kiedy każdy zrozumie, że nie warto ze mną być?
Mimo starań nigdy nie wychodzi.
Więc po co?
Po co się ze mną trzymają?
Po co chcą przyjechać, pomóc?...
Po co rozmawiają?
Po co martwią się o mnie?

Nie rozumiem tego...

Nie wyrwałam.
Chciałam.
Ale tego nie zrobiłam.
Nie chcę tego robić.
Chcę mu pokazać, że jestem na tyle silna...
Chcę to pokazać sobie.


Nie myłam się długi czas.
Dziś wieczorem chyba w końcu muszę się umyć.
Zadbać o siebie.
Mimo pozorów to cholernie trudne.

Chyba będę musiała w końcu iść coś zjeść.
Jestem chuda, zła, zmęczona...
Zachowuję się okropnie.
Nie potrafię spojrzeć w lustro nie drapiąc się po tym cholernym ryju.
Nienawidzę swojego ciała.
ZNOWU

Mam już na dziś dość. Zasnęłam po 2 rano.
Po jaką cholerę udaję że jest dobrze?
Przed kim udaję?

Jedno jest chyba lepsze.
Wczoraj albo przedwczoraj wrócił z roboty.
Nie najebał się.
Wow...

413 słów

Koniec Raportu Szóstego.

LebenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz