Rozdział 1.2 - (Nie)zwykły dzień

34 1 0
                                    

Nastał nowy, wiosenny dzień. Do małych Ataliańskich domów wdzierały się orzeźwiające podmuchy wiatru przez uchylone drewniane okna. A wyglądając przez nie, można było ujrzeć prawie że białe, schowane za cienką warstwą chmur słońce.

Zapowiadał się świetny dzień. Czy cokolwiek mogłoby pójść nie tak?

- Aach... - ziewnęła Mona, próbując uchylić ciężkie powieki podczas wybudzania się ze snu.

Dziewczyna chciała otworzyć oczy, ale promienie światła dostające się przez okno świeciły prosto na nią i wcale jej w tym nie pomagały. Mimo to była w stanie dostrzec rozmazaną postać stojącą tuż obok niej.

- Wstałaś już? - odezwał się Alan, który widocznie wyjątkowo się dziś wyspał, ponieważ często to właśnie Monalia zadawała mu to pytanie.

- Tak, chyba - odpowiedziała leniwie zsuwając się w łóżka. Poranne wstawanie zazwyczaj przychodziło jej bez większych trudności, jednak nie wiedzieć czemu, dziś było inaczej.

- Jest piękna pogoda! - zachwycił się chłopak, odsłaniając jednocześnie jednym pociągnięciem sznurka całą materiałową zasłonę.

- Za jasno! - jęknęła Mona, na co Alan zaśmiał się.

- Idę na dwór. Jeżeli będziesz chciała mnie szukać, to będę na mostku koło jeziora Namenii - powiedział i pospiesznie opuścił pomieszczenie.

Mona nic nie odpowiedziała, tylko postanowiła również się nieco ogarnąć i wstać. Prędko poszła się ubrać, a potem zrobić sobie śniadanie. Lekko zdziwiło ją zachowanie Alana, ponieważ ten nawet nie poczekał na jedzenie. Wyglądało to trochę jakby naprawdę się gdzieś spieszył, ale bohaterka zbytnio się nad tym nie zastanawiała. W kuchni przygotowała tradycyjne Ataliańskie danie, zwane z babcinego przepisu ,, Tashishką ''. Było ono bardzo popularne wśród mieszkańców całego kraju. Składało się z gotowanych jajek i warzyw położonych w specjalnym sosie. Częstym dodatkiem do niego była podpiekana grzanka.

Zbawiona przyjemnym zapachem, do kuchni weszła Nanisa.

- Mmm! Ale pachnie! - oznajmiła.

- Dzięki. Miło mi cię widzieć o tak wczesnej porze - powiedziała Monalia.

- Ciebie też!

- Rodzice już wstali?

- Jeszcze nie. Trudno, więcej dla nas.

Dziewczyny zaśmiały się równocześnie. Mona nałożyła dwie porcje na talerze i usiadła do okrągłego drewnianego stołu.

- Gdzie jest Alan? - spytała Nisa.

- Wyszedł niedawno na dwór.

- Nie je?

- Sama nie wiem, od razu wyleciał z domu. Powiedział, że idzie na mostek w Namenii.

Nanisa tylko przytaknęła głową i wróciła do jedzenia.

Po skończonym posiłku każdy zajął się swoimi sprawami. Mona podobnie jak Al (dziewczyny lubiły tak nazywać Alana) wyszła na dwór. W momencie gdy bohaterka wystawiła nogę poza drzwi, bardziej zrozumiała dzisiejszy entuzjazm Ala.

Powietrze zawiewało świeżością i kojącym zapachem pierwszych wiosennych kwiatów. Niebo od dawna nie przybrało aż tak błękitnej barwy.

- Koniecznie trzeba skorzystać z pogody - pomyślała.

W dodatku na dworze można było dostrzec naprawdę dużo spacerujących osób, mimo bardzo niewielkiego zaludnienia państwa.

Mona Innigan and The Eternal CityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz