Rozdział 1.7 - Jeszcze dziwniejsza dziewczyna

18 0 0
                                    


Wczesnym rankiem do namiotu Monalii i spółki zawitała P. Jurajska.

Kiedy zastała całą trójkę śpiącą niczym prehistoryczne kamienie zakopane głęboko pod ziemią, lekko się uśmiechnęła, a następnie wzięła do swojej podłej roboty – budzenia.

Na pierwszy ogień poszedł Felix ułożony w samym rogu namiotu. Chcąc czy nie chcąc, była zmuszona przerwać mu jego błogi sen.

- Pobudka Felix, wstawaj. – powiedziała uprzejmie opiekunka, kucając nad min i potrząsając jego zdrętwiałym ramieniem.

Gdy chłopak nieświadomie zaczął coś mamrotać i niechętnie uchylił jedną powiekę, przewodniczka wzięła się za budzenie dziewczyn śpiących w drugiej części namiotu. Atlas przyrody, przyniesiony zeszłej nocy przez Matię, wystawał spod ich cienkiego koca.

- Muszę wam już zabrać tę książę. Żwawo, żwawo! Zapraszam na śniadanie przy ognisku! – powiedziała kobieta i bez zbędnego zwlekania opuściła namiot.

- Nie chcę wstać – jęknęła w swoją poduszkę niezadowolona Mona, z czego Felix potajemnie się zaśmiał.

- Nie narzekaj. Ja już dawno się przyzwyczaiłem.

- Może pójdziemy na śniadanie? – wtrąciła Usan, odgarniając swe długie włosy do tyłu i związując je w zgrabnego koka. – Jestem trochę głodna.

- Jasne.

Po kilku minutach cała trójka udała się w stronę ogniska. Na miejscu zastali dwójkę opiekunów oraz kompletną grupę młodych, wygłodniałych uczestników wycieczki.

- Już jesteście? – spytała retorycznie Pani Lidia. – Weźcie sobie coś do jedzenia, ale koniecznie upieczcie na ognisku ten patyk z serem Mizizi i mięsem z koworana.

Na dużej ściętej kłodzie, służącej za stół, wyłożono mnóstwo różnych pyszności. Były to na przykład – uwielbiane przez Monę – jagody Sairaneg w pysznym sosie, pieczone pieczywo z pastą z Agauii i ziarna Lee z owocami oraz czymś na wzór mleka.

- Wygląda bardzo apetycznie! – uradowała się Usan na widok nowego jedzenia. Na południu w zwyczaju jadało się nieco inne potrawy, dlatego dziewczynę ucieszyła możliwość poznania nowych smaków.

- Polecam pastę z Agauii – wtrącił Felix. – Często zbierałem potrzebne do niej składniki, rosnące niedaleko mojego domu, aby ją przyrządzić.

Niektórzy obozowicze już całkiem dawno skończyli posiłek, a inni wręcz robili wszystko, żeby tylko przedłużyć czas jego trwania. Dajmy na przykład ekipę z namiotu nr 4, której po pierwsze: w ogóle nie szło dobudzić; a potem zamiast na jedzeniu, skupiali się na grze w „prawdę czy wyzwanie". Kasashia z namiotu nr 6 też dołożyła swoją cegiełkę. Podczas pieczenia kiełbasy z koworana, tuż przed ukończeniem upuściła ją w ogień, a że nie lubiła sera Mizizi, zażyczyła sobie kolejną. Tym oto sposobem grupa była nieźle opóźniona.

Na dodatek po jakimś czasie wybuchło lekkie zamieszanie; już nie spowodowane śniadaniem, tylko składaniem namiotów i zbieraniem wszystkich innych rzeczy.

Największy problem stanowiło zmotywowanie do pośpiechu całej grupy, a w szczególności słynnego namiotu nr 4 oraz Nicka, który o świcie przyłączył się do jego ekipy. W dużej mierze to przez ich lenistwo i nieposłuszność wybuchł istny harmider.

Do tego od samego Kasashia rana niezmiernie panikowała, ponieważ zgubiła gdzieś swoją szczotkę do włosów. Jedynie Monalia, Felix i Usan próbowali nieco rozluźnić atmosferę. Widząc, co się wyrabia, spakowali się jak najsprawniej, żeby nie sprawiać żadnych dodatkowych kłopotów zapracowanym opiekunom.

Mona Innigan and The Eternal CityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz