***
"Życie ma jedną zasadę, chcesz czy nie,
musisz dawać radę"***
Nie to nie możliwe. Podniosła się z podłogi i bąkneła Cześć. Tamta rzuciła jej się na szyję zadając mase pytań:
-Kinga! Co ty tu robisz! Jak to możliwe! Gdzie Bartek! Co tu się wyprawia! Ile to już lat się nie widziałyśmy!Kinga nie miała ochoty nic jej tłumaczyć, nic mówić. Kiedyś były przyjaciółkami, ale teraz nienawidziła tej dzieczyny. Kiedyś odbiła jej Dawiad. To przez nią i jej gierki się wycofała nie walczyłam o niego. Kurde dla czego akurat, ze wszystkich ludzi musiała trafić akutat na Sylwie!
Chrząkneła, ta ją wreszcie puściła. Kinga tylko powiedziała:
-Takie jest życie pełne niespodzianek. Jejku jaki ten świat jest mały.
Sylwia cały czas paplała. Kinga kiwała głową i rzucala pół słówka. Tamta wogóle nie zauważyła, że jej słuchaczka ma ją głęboko gdzieś i wcale jej nie słucha. Wyłączyła się już dawno temu. Kinga przerwała ten monolog i poszła się wykąpać. Jedyne co jej się teraz podobało w tym mieszkaniu to wanna. Nie miała jej z Bartkiem. Nalała pełną wanne wody, zrobiła dużo piany. Zanurzyła się cała. Czuła ulgę bolało ją całe ciało. Wreszcie się zrelaksowała się. Nie myślała o niczym. Nie martwiła się przyszłościa. Na razie czuła ulgę, była wolna. Bezpieczna. Zakończyła pewną epokę. Przez myśle jej nigdy nie przeszło, aby się rozstać z Bartkiem. Sądziła że bez niego bedzie nikim. Samotna, kiedyś on był jej całym światem. W dniu ślubu widziała ich jako staruszków z gromadką wnucząt. Musi to przełknąć jej wizja się nigdy nie spełni. Bynajmniej nie w tej samej postaci.
Wykąpana położyła się do łóżka. Nie jadła kolacji, nie była głodna, nie miała zupełnie apetytu. Zrobiła sobie jedynie herbatkę z miodem. Nie mogła się ułożyć, bolało ją bardzo. Bała się nawet zmienić pozycje. Wkońcu usneła, ale śniły jej się same koszmary. Obudziła się przed budzikiem. Nie mogła już leżeć. Bolało ją niemiłosiernie. Wstała ubrała się. Zajeło jej to trochę. Założyć golf to istny koszmar. Pierwszy raz żalowała, że je nosi. Wyszła wcześniej. Nie chciała obudzić Sylwi, nie chciała z nią rozmawiać. Poszła do piekarni obok. Kupiła sobie jeszcze ciepła drożdzówke. Piekli na miejscu. Mieli też kilka stolików. Zamówiła też herbatke z cytryna. Zastanawiała się jak sobie poradzi w pracy. Nawet nie jest w stanie podnieść małej na ręce. Nie może już wziąć wolnego. Zresztą potrzebuje już spedzić czas z Madzią ona ją rozbawi. Bedąc zdana na siebie samą zwariuje od myśli. Zresztą potrzebuje też kasy.
Dotarła do pracy za dziesięć siódma. Zawsze wolała być wczesniej niź się spóźnić. Wszyscy byli już gotowi do wyjścia. Po dziesięciu minutach odjechali. Madzia jeszcze spała. Kinga wzieła się za czytanie książki. Jak się okazało nikt nie zauważył na szczęście, że coś jest nie tak. Cieszyło ją to. Madzia wreszcie wstała. Kinia zabrała ją do łazienki. Mała ładnie umyła ząbki i dała się uczesać. Potem wspólnie się ubrały. Mała była coraz bardziej samodzielna. Gdy Kinga przygotowywała śniadanko, mała się bawiła klockami. Zjadła z apetytem mini kanapeczki z szyneczką. Potem Kinga włączyła telewizor. Oczywiście leciała muzyka. Dziewczyny tańczyły do piosenki "All about that bass" obie ją uwielbiały szczególnie malutka, kazała sobie puszczać ją na okrągło. Śmiesznie wyglądała, ale była wesoła. Gdy mała zajeła się rysowanie. Kinga postanowiła trochę poprasować. Po godzince wszystko ładnie ułożyła w szafie i zabrała się za pokrojenien owoców na drugie śniadanko. Puściła bajki małej tak na pół godzinki. Mała z ochotą zjadła gruszkę i troche banana, ale nie chciała nawet spróbować jabłuszka. Kinga sama zjadła, aby pokazać małej, że też jest puszne. Lecz tylko się skrzywiła. Było potwornie kwaśne. Zastanawiała się skąd mała to wiedziała nie próbójąc. Po 12 poszły na spacer po okolicy. Spotkały nawet dziewczynkę w wieku Laury i razem kontynuowały spacer. Kinga miała z kim pogadać. Okazało się, że Monika jest sąsiadką mieszka kilka domów dalej. Monika była pod wrażeniem jak to niania opowiada o swojej poodopiecznej. Widać, że kocha mała. Sama chciałaby mieć taką nianie od serca. Kinga czuła się zażenowana komplementami, rzadko je dostawała. Dziewczyny wymieniły się numerami. Obie pomyślały, że może z tego będzie przyjaźń. Nadawały na tych samych falach. Miały tysiące tematów. Po trzech godzinach czuły, że znają się od zawsze.
Kinga pracowała do późna cały tydzień. Wychodziła wcześnie, wracała późno. Dokupiła mnóstwo rzeczy do nowego pokoju. Teraz już czuała się pewniej, ale nadal nie jak u siebie. Sylwia trzymała się z daleka, zachowywały się uprzejmie w stosunku do siebie, ale nie rozmawły o niczym innym niż o pogodzie, dzieciach i zwierzetach. Żadnych zwierzeń, nic ze sfery prywatnej. To się podobało Kindze. Codziennie widywała się z Moniką w piątek nawet dziewczyny ze wzgledu na pogodę zostały zaproszone do domu Moniki, aby dziewczynki się razem bawiły, a te wieksze mogły poplotkować. Znały się jedynie kilka dni, a wiedziały o sobie wiecej niż ktokolwiek inny. Kinga dostała zaproszenie na sobotę, Monika wiedziala, że ta ma wolne i nie powinna spedzać sobotniego wieczoru sama w domu lub co gorsza w obecności Sylwi.
Dziewczyny świetnie się bawiły. Mąż Moniki okazał się być bardzo przystojnym lekarzem. Miły wesoły człowiek, bardzo kochajacy córeczkę. Kinga bardzo polubiła ich oboję. Wypili dobre czerwone wino, grali w karty, śmiali się i żartowali. To był na prawde udany wieczór. Bez zmartwień, kłopotów i rozczarowań. Potrzebowała tego. Wyluzować się, zobaczyć, że świat daje też miłe chwile. Wróciła do domu szczęśliwa taksówką.
W niedzielny poranek obudziła się pełna życia, wyspana i wypoczeta. Zjadła na śniadanie jajecznice na masełku z cebulka wcześniej zeszkloną. Pychota. Wzieła szybki prysznic. Chciała też postawić pranie, tu się zdziwiła bo okazało się, że ktoś szperał jej w szafce i otworzył calkiem nowy proszek, płynu do płukania też sie porzyczył. Wzdrygła się na myśl że może jej szczoteczki do zębów też ktoś mógł używać. Fu
Świeciło pięknen słonce wiec wybrała się na długi spacer po starówce miasta. Kochała to miasto. Było piękne, przesiakniete historia nan każdym kroku. Był tam największy ryneknw europie. Później udała się na zamek królewski. Ah co za cudo. Zakończyła spacer idąc wzdłóż Wisły. Piękny dzień są już pierwsze oznaki wiosny. Widziała przebi śniegi i krokusy oraz ptaki pięknie śpiewały.
Niestety on musiał zepsuć jej cudowny nastrój. Wydzwaniał do niej. Wysyłał mase sms. Nie chciała go widzieć. Była uległa wiedziała, że jeśli spojrzy na wiadomość od niego. Zacznie się zastanawiać czy dobrze robi zostawiając go. Da się wciągnać w tą gre i pewnie wróci do niego. Wiec nie czyta jego wiadomości kasuje je od razu. Żeby jej nie kusiły. Niestety i tak już o nim myślała. Gdy zaczynała wspominać dobre chwile, podnosiła rękę do góry, czując ból wracała na ziemie. Przypominała sobie dla czego odeszła. Bała się, że jak tylko żebra się zrosną może zapomnieć i chcieć wrócić do niego...