***
"Człowiek pozbiera się ze wszystkiego
i po wszystkim, ale już nigdy nie będzie taki sam"***
Długo nie czekała. Bartek zjawił się u Kingi w pracy. Wyskoczył za rogu nagle. Krzykneła bezwiednie, przestraszyła się śmiertelnie. Zaskoczył ją. Spieła się od razu. Mała trzymała ją za rekę. Przybliżyła się do jej nóg i oplotła reką jedną. Mała nigdy nie lubiła Bartka, jak ją czasem odwiedzał to nie mogła iść do toalety, zawsze szła za nią mała. Nigdy nie dała się wziąć na ręce przez niego. Mała też była bardzo zazdrosna jak Bartek łapał Kinge za ręke to mała wyrywała ją i sama chciała trzymać. To samo było z tuleniem czy siedzeniem na kolanach. Kinga sądziła, że dzieje się tak ponieważ Bartek nie lubi dzieci i mała to czuje. Teraz wie również, że mała czuła iż Bartek jest złym człowiekiem. Dzieci to czują. Milczała, nie wiedziała co ma zrobić.
-Kochanie moje najdroższe, proszę wróć do mnie. Jesteśmy małżeństwem. Musimy się trzymać razem. Proszę jesteś dla mnie najważniejsza, bez Ciebie nie mam nikogo... Kochanie powiedz coś...
Słuchała go uważnien w napieciu. Słowa dotykały jej serca. Jego oczy takie smutne. Chciała by go mocno przytulić i zapomnieć o wszystkich złych rzeczach. Jednak rozum podpowiadał jej, że to tylko piękne słówka nic nie warte, muszą być poparte czynami.
-Słuchaj ja podjełam decyzje. Proszę uszanuj ją.
-No coś ty kochanie, to było pod wpływem chwili przecierz mnie Kochasz nie chcesz spedzać samotnie nocy, proszę wróć do domu skarbie.
Chciał ją przytulić, jednakmona się cofneła. Nie spodobało mu się to złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Prubowała się wyrwać, ale czuła ból. Mała zaczeła płakać, nie wiedziała co się dzieje.
-Auć puść mnie. Daj mi spokuj zostaw mnie. Ja jestem w pracy straszysz mała. Puść mnie.
On nie dawał za wygraną. Trzymał ją mocno nie zwracał uwagi na płaczącą Madzie prubujaca go odciagnać od Kingi.
-Jesteś moja nie masz prawa mnie zostawiać. Poczekam z Tobą na koniec pracy a potem wrócimy razem do domu kochanie.
Prubował ją pocałować jednak, ta zdążyła odwrócić głowe. Na co trzymajac ją jedną ręką, drugą chwycił jej brode i przekrecił tak, że byli teraz twarza w twarz. Jego oczy zmieniły się. Już nie były smutne. Przemawiała przez niego agresja. Kinga rozpłakała się nie była w stanie się wyrwać. Myślała jedynie o biednym dziecku, przestraszonym, płaczacym tuż obok. Chciała ją jedynie przytulić i uspokoić. Trwało to w nieskończoność.
Tortury przerwał nadjeżdzający samochód. Jak się okazało był to szef Kingi ta się ucieszyła ogromnie. Widząc tą scenę od razu wyskoczył z auta chwycił mała na ręce krzycac:
-Co tu się dzieje.
Kinga szlochała on dalej ją trzymał. Wiedziała, że jeśli szef odjedzie zostanie sama z oprawcą. Nie chciała tego. Zdołała wykrztusić:
-Szefie pomocy!
Ten słyszac to postawił mała przy aucie, a sam warknoł
-Puść ją natychmiast!
Bartek ani myślał jej puścić.
-Ona jest moją żoną i teraz wróci ze mną do domu. Proszę się nie wtracać.
Kinga myślała, że już przepadła. Łzy spływały jej jeszcze bardziej. Widząc to i strach w jej oczach postanowił działać.
-Powiedziałem puść ją! Wiecej nie powtórze! Dziewczyna się Ciebie boi, płacze. Puść ją natychmiast.
Bartek odwrócił się i zaczoł iść w stronę auta ciągnąc Kinge za sobą ta się szarpała ale nadaremnie. Widząc to szef skoczył do Bartka chwycił go za ramię. Powtórzył, aby puścił Kinge. Ten się nie zatrzymał prubował strzepnąć rekę jej szefa. Ten chwycił go mocniej i obrócil w swoją stronę wymierzając przy tym celnie Bartkowi w zęby. Głowa poleciała mu nan bok. Puścil Kinge i spiął się podniusł rece do góry jak bokserzy, gotowy przyjąć kolejne ciosy. Kinga od razu poleciała do małe kucła przed nią i objeła mocno obracajac ją tak aby nie widziała szarpiacych się facetów. Bartek chybiał, za to szef celował precyzyjnie i dużą siła po czterech ciosach poddał się. Udał się do samochodu.
-I żebym Cię tu więcej nie widział, bo popamiętasz!
Bartek odjechał bez słowa, nawet nie oglądnał się za siebie. Jego duma ucierpiała jeszcze bardziej.
-Ja... ja.... Bardzo dziękuję iiiii eeeee przepraszam.
Tyle tylko była w stanie wykrztusić. Strach przed Bartkiem minał, aklen pojawił się nowy, może zaraz zostać zwolniona. Spojrzała niepewnie na szefa, ten jednak paczył na nią z ojcowską troską.
-Chodzmy do domu, zrobie nam po drinku i wszystko mi na spokojnie wyjaśnisz co właściwie się stało. Powiedz mi tylko jedno dobre się czujesz? Nic Ci ten potwor nie zrobił?
Kinga odetchneła z ulgą. Potrzebowała się napić. Jej nerwy były w szczepach. Madzia wesoło sksakała krzyczac:
-Pac, pac (co oznacza patrz)
Uśmiechneli sie obije. Weszli do domu. Kinga przepyła zapłakana twarz zimna woda, jednak niczym nie ukryje spuchnietych oczu od płaczu. Szef już zrobił im po drinku i zaprosił do stołu. Opowiedziała mu o ostatnich wydarzeniach. O klutni, żebrach, ucieczce, wynajetym pokoju. Szef z zawodu był prawnikiem. Doradził jej, aby poszła na obdukcje jeszcze dziś. Wniosła o rozwód i zakaz zbliżania. On oczywiście jej pomoże z tym. Podziekowała serdecznie, nie mogła uwierzyć, że po tym co się stało zamiast jej zwolnić to jej jeszcze pomógł.