09. Our pinky promise

1K 46 6
                                    

Leila

Zaznaczyłam odpowiedź "NIE", bo zwyczajnie nie miałam ochoty na rozmowę z nikim. Chciałam po prostu zostać sama.

Wyszłam z klasy czując jak mój głód daje się we znaki. Otworzyłam drzwi wychodząc ze szkoły  mając nadzieję, że nikogo tutaj nie było. Usiadłam  na ławce podciągając kolana do brody.

Było dość zimno, ale słońce świeciło naprawdę intensywnie. Wyjęłam nieszczęsnego sucharka z torby i wzięłam małego gryza.

Lekko słony smak pieczywa wypełnił moje usta. Nie jadłam nic od pięciu dni więc powoli traciłam siły. Drzwi wejściowe od szkoły wydały z siebie dziwny dźwięk sygnalizując, że ktoś z nich wyszedł.

Ujrzałam umięśnioną sylwetkę i dobrze znaną mi twarz. Mike. Podszedł szybkim krokiem i chwilę potem znalazł się obok mnie. Uniósł mój podbródek gwałtownie w górę.

- Pro -proszę chociaż dzisiaj daj mi o - odpocząć - wyjąkałam cicho w jego stronę. Jestem zmęczona po wczorajszym incydencie. Jedyne o czym marzyłam to położyć się spać i w magiczny sposób zniknąć.

- To nie ty tu ustalasz zasady, mała - parsknął i uśmiechnął się do mnie cwaniacko. Spojrzałam przez moment w jego oczy, ale tym razem nie widziałam tej samej nienawiści co zawsze. I to mnie najbardziej zaniepokoiło.

Pociągnął mnie gwałtownie za rękę, a moje ciało bezwładnie naśladowało jego ruchy. Znaleźliśmy się na tyłach szkoły. Popchnął mnie na ścianę, a jedną rękę położył tuż obok mojej głowy, a drugą zaczął błądzić po moim biodrze zatrzymując się na tyłku.

- C - co ty r - robisz? A próbowałam zdjąć jego ręce z mojego ciała, ale on był silniejszy. Bałam się jak nigdy dotąd. Byliśmy tu zupełnie sami.

- To nic takiego- wyszeptał mi do ucha jakby w transie, a następnie przygryzł jego płatek. Zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi.

Miałam wrażenie, że zwrócę zawartość żołądka nawet jeśli prawie nic tam nie miałam.

- Pro - proszę przestań - wyjąkałam czując napływające łzy do moich oczu jednak nie dałam im ukazać się światu. - Wiem, że tego chcesz kochanie, podobasz mi się od tak dawna - wsunął rękę pod moją bluzkę masując mój brzuch. Przysunął się bliżej tym samym napierając na moje ciało. Momentalnie zachłysnęłam się powietrzem i próbowałam unormować oddech.

- Nie chcę! Zostaw mnie, proszę - zacisnęłam powieki czując dłonie chłopaka w miejscu, w którym nie chciałam być dotykana. - Proszę przestań - jęknęłam. Wtem poczułam jak chłopak odsuwa się ode mnie, a chwilę potem leżał na ziemi podpierając się, aby wstać.

Podniosłam głowę zauważając czekoladowe tęczówki, które badały każdy skrawek mojego ciała. Podniósł wzrok wpatrując się w moje oczy.

- Nic ci nie jest? - spytał jakby z troską, przenosząc ciężar ciała na prawą nogę. Poprawił dłonią włosy, które niesforne opadły mu na czoło.

- T - tak, myślę, że wszystko w po -porządku - wychyliłam się lekko zauważając, że brunet zdążył podnieść się z podłogi. Przez moje ciało przeszedł dreszcz, a Justin zdołał to chyba zauważyć, bo pewnym krokiem podszedł do chłopaka i wymierzył mu cios w twarz. Mike wydawał się jakiś otępiały, bo cały czas wpatrywał się w jeden punkt i nawet nie zareagował na atak ze strony przeciwnika. Szatyn uderzył go jeszcze kilka razy, a na koniec wyszeptał mu coś do ucha i pchnął, a ten od razu oddalił się od nas.

Usiadłam na pobliskiej ławce bawiąc się palcami. Co wstąpiło w Mike'a? Co by było gdyby Justin się nie zjawił?

- Na pewno wzystko w porządku? Boli cię coś? Źle się czujesz? - z zamyśleń wyrwał mnie szatyn, który jakby szukał dziury w całym.

You are my kind of perfectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz