No one
Pociągnął za końcówki włosów wsłuchując się sygnały połączenia nie spuszczając wzroku z szatynki leżącej na podłodze.
- Kurwa - przeklął pod nosem w zdenerwowaniu, a w tym samym czasie po drugiej stronie telefonu można było usłyszeć szum.
- Słucham, tu pogotowie ratunkowe -trzydziestoletnia kobieta odezwała się.
- Ja, ona, proszę niech pani mi pomoże - jęknął niezrozumiale, nie mogąc wydobyć z siebie jakichkolwiek racjonalnych słów. W jego głosie wyczuwalny był strach. Ich znajomość trwała niecały mięsiac, ale Leila jak i Justin przywiązali się do siebie tworząc niesamowicie silną przyjaźń.
- Proszę powiedzieć co się stało i gdzie mamy sprowadzić karetkę - stanowczy głos kobiety nie wyrażał żadnych uczuć. Gdyby ktoś właśnie umierał nie przejęłaby się tym zbytnio, ale to przecież to chodziło w jej pracy. Nie mogła panikować tak jak to robią inni ludzie.
- Ona leży, ch - chyba zemdlała,oddycha. To jest... - gdy chciał powiedzieć gdzie się znajduje miał kompletną pustkę w głowie, zapomniał o tym na jakiej ulicy mieszka. Jego umysł był sparaliżowany na widok jego ukochanej dziewczyny w takim stanie. Gdy pierwszego dnia ich znajomości zemdlała po tym jak dużo krwi ubyło z jej organizmu nie był tak zdenerwowany jak teraz. W ciągu tych kilku tygodni szatynka stała się częścią jego serca.
- Nie pamiętam, chwila - walnął się otwartą dłonią w czoło, a kobieta oczekiwała na odpowiedź.
- Avon Street 23! - wykrzyczał radośnie do słuchawki klękając nad dziewczyną.
- Niech pan poczeka. Już kogoś wysyłam - odpowiedziała rozłączając się.
- Kochanie obudź się, maleńka proszę - wyszeptał układając jej ciało w wygodniejszej pozycji. Wyglądała jak oaza spokoju, której nikt nie mógł zakłócić. Złapał za jej rękę całując ją lekko.
- Wiem, że mnie nie słyszysz, ale lubię cię, naprawdę cię lubię - wyszeptał gładząc skórę na jej policzku. Kiedy patrzył na jego delikatną przyjaciółkę w jego oku pojawiał się błysk. Nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, że rany z przeszłości się zamykały, a jego uczucia co do Leili stawały się coraz silniejsze.
Usłyszawszy syrenę karetki błyskawicznie podbiegł do drzwi otwierając je. Ratownicy wpadli do domu wraz z noszami, odkładając je na podłogę. Jeden z nich ukucnął przy niej, dwoma palcami dotknął jej szyi sprawdzając puls. Położył jedną dłoń na jej czole i tak jak myślał, było zimne.
- Jest strasznie blada, ale nie sądzę by niedobór witamin był powodem jej omdlenia. Zabieramy ją do szpitala - spojrzał na Justina jakby wyczekiwał jego pozwolenia. Pomógł mężczyźnie położyć szatynkę na noszach.
- Możesz pojechać z nami -powiedział lekarz zauważając speszenie w oczach Justina. Chłopak pokiwał głową wyrywając kartkę z zeszytu.
Jestem w szpitalu.
Leila zemdlała.Justin xx
Zostawił wiadomość dla jego mamy i siostry, aby się nie martwiły i zarzucając na siebie bluzę wybiegł z domu, wsiadając w samochód. Podążał za karetką tak szybko jak tylko mógł nie trudząc się nawet o zapięcie nieszczęsnych pasów, które są ratunkiem od niebezpieczeństw.
Wszedł do szpitala po tym jak zgubił szpitalny wóz.
- Leila Simspon - wydyszał w stronę recepcjonistki, która opierała się o biurko rysując coś na jednej z kart zdrowia.
![](https://img.wattpad.com/cover/34168331-288-k320897.jpg)
CZYTASZ
You are my kind of perfect
FanfictionZastanawiałeś się kiedyś jak to jest być tym najgorszym? Szkoła miała być miejscem do nauki, a dla mnie był to istny koszmar. Dom powinien mieć dla mnie sentymentalne znaczenie, prawda? Szkoda, że i tam nie mogłam zaznać chwili spokoju. Nagle zjawił...