Rozdział 4

974 80 2
                                    

Ten dzień był dla niej bajką. Marzeniem, które niespodziewanie spełniło się w momencie, kiedy zabrało jej wszelkich nadziei. Była tak podekscytowana spotkaniem z Winterami, że nie zadawała Miltonowi więcej pytań, co okazało się błędem. 

Gdy podjechali pod wielką rezydencję, zaparło jej dech w piersi. Spodziewała się, że Winterowie mogą być bogaci, skoro przyjechał po nią sam następca tytułu książęcego. Posiadłość mieściła się w samym centrum Londynu, ale od zgiełku miasta odradzał ją wysoki, betonowy mur, który miał zapewnić prywatność jego domownikom.

- Jej, jest taki ogromny. - Powiedziała z zachwytem. - Więc to tutaj mieszkają Winterowie?

- Nie do końca.

Zmrużyła oczy.

- Jak to?

Felix bez słowa złapał ją za ramię i niemalże zawlókł do środka w obawie, że ktoś z ulicy może się nimi zainteresować. Ta nagła zmiana jego zachowania przeraziła Rose co niemiara. Dziewczyna zaczęła stawiać opór i mocno się szarpać, ale nie miała z nim najmniejszych szans.

- Puść mnie! Miałeś mnie odwieść do rodziny!

- I zrobię to. Ale przez jakiś czas musisz zostać tutaj.

- Dlaczego? Nie mówisz mi całej prawdy.

- Zamierzam to zrobić, tylko przestań w końcu gadać. - Wysyczał przez zęby.

Miał jej dość. Zabierając ją z Watford, nie przemyślał tego, że z własnej woli skazał się na co najmniej trzymiesięczny pobyt sam na sam w towarzystwie panny Rose. Dziewczyna miała niewyparzoną gębę, była zbyt hałaśliwa i głośna, a jej maniery pozostawały wiele do życzenia. Mógłby przez resztę dnia wymieniać jej wady. To jednak nie zmieniało faktu, że następne miesiące spędzą w swoim towarzystwie.

Sami.

No i razem ze służbą. W socjecie spędzanie czasu sam na sam z dobrze urodzoną damą, która nie była z nim w żaden sposób spokrewniona, byłoby skandalem, ale w końcu Rose nie była damą. Była bękartem.

Nie mógł też ryzykować tego, że obie rodziny postanowią wrócić wcześniej do miasta, dlatego wolał, by Rose była w Londynie już teraz, a nie za kilka miesięcy.

- Winterowie wyjechali na wieś. Wrócą do miasta dopiero na bal bożonarodzeniowy.

- Więc mnie do nich zawieź. - Zażądała.

- Problem polega na tym, że nie mogę tego zrobić.

- Dlaczego?

- Bo oni nie wiedzą, że cię znalazłem.

- Jak to nie wiedzą?! - Wrzasnęła spanikowana.

Zrobiło się jej słabo, a śniadanie podeszło jej aż do gardła.

Może popełniła błąd. Może nie powinna ufać obcemu mężczyźnie.

- Uspokój się. To ma być... Niespodzianka. Obiecuję ci, że poznasz ich w grudniu.

- W grudniu? - Jęknęła. - To szmat czasu.

- Dzięki temu odpowiednio przygotujesz się do spotkania z nimi.

- A do tego czasu gdzie się mam podziać, co? - Zapytała mocno podenerwowana.

- Zamieszkasz tutaj.

Rozejrzała się wokół, przypominając, że znajdują się w wielkiej rezydencji.

- A gdzie my właściwie jesteśmy?

- Witaj w Asbourne House. Moim rodzinnym domu.

- A twoja rodzina nie będzie miała nic przeciwko temu, że się tu zatrzymam? - Spytała skrępowana. 

Rodzinna Tajemnica WinterówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz