Rozdział 17

852 66 3
                                    

Sezon towarzyski to szczególny czas w roku. Najbardziej wyczekiwany przez młode panny, pragnące wyjść za mąż, a może i nawet znaleźć miłość, ich matki, które chcą pomóc swym córką w jak najlepszej prezencji oraz kawalerów, dla których jest to okazja, by zyskać posażną żonę i przygarnąć jej posag.

Rose od samego ranka chodziła jak na szpilkach. Była tak zdenerwowana, że rozbolał ją brzuch i nie była wstanie nic przełknąć. Obecność bliskich nie przyniosła jej ulgi. Wciąż miała wiele wątpliwości przed tym, jak wypadnie w oczach bezlitosnej socjety.

Nerwowo ścisnęła rękę w pięść i wbiła paznokcie, aby sobie ulżyć.

Wicehrabia wydał w Crawford House przyjęcie, na które zaprosił chyba połowę Londynu! I pomyśleć, że to wszystko z jej powodu...

- Też się stresowałaś? - Zapytała Stelli, z którą ramię w ramię schodziła ze schodów.

- Oczywiście, moja droga, lecz nie ma się czego bać. Pamiętaj, że odważni to nie ci, którzy unikają strachu, a ci, którzy się z nim mierzą.

Posłała jej blady uśmiech.

Cóż jej z odwagi, jeśli się upokorzy. Wtedy na nic zdadzą się jej starania.

- Głowa do góry i uśmiechaj się szczerze. - Wyszeptała Stella, zanim dziki tłum obtoczył Rose z każdej strony.

Nerwowo uśmiechała się w kierunku dżentelmenów i dam, którzy wręcz pożerali ją wzrokiem.

- Panno Rose, jak podoba się pani w Londynie?

- Miasto jest wspaniałe. - Odpowiedziała zgodnie z prawdą.

- Jakie są pani ulubione kwiaty?

- Róże. - Odpowiedziała bez namysłu.

Mężczyźni wokół za śmiali się głośno.

Dopiero po chwili zrozumiała, dlaczego ich rozbawiła. Sama też cichutko zachichotała.

- Róże dla Rose. To całkiem intrygujące. - Skomentował ktoś w tłumie.

- Mógłbym wpisać się do pani karneciku? - Odezwał się ktoś po lewej.

- Ależ tak. - Wyciągnęła ku mężczyźnie nadgarstek z przywiązaną karteczką.

- Świetnie! W takim razie zarezerwuje kolejny taniec. - Odparł z dumą mężczyzna.

- Czy ja również mogę prosić panią do tańca? - Odezwał się kolejny.

Otwierała usta, by odpowiedzieć, ale ktoś zdążył ją wyprzedzić.

- Daj spokój Benny, już masz żonę. Daj szansę innym. - Odezwała się Stella, która w końcu zdołała się przepchać przez tłum, by stanąć u boku kuzynki.

Mimowolnie jej policzki zrobiły się całe czerwone.

Przez pół wieczora nie mogła odpędzić się od adoratorów. Ludzie podchodzili do niej z zaciekawieniem, prosząc księżną Glanville, aby ich sobie oficjalnie przedstawiła. Mężczyźni byli uprzejmi i odnosili się do niej z szacunkiem, co przyniosła z wielką ulgą. Nikt nawet nie próbował poruszyć tematu skandalu podczas balu bożonarodzeniowego, ani też nie śmiał choćby słowem wspomnieć o jej powiązaniach z rodziną Winterów.

Tańczyła właśnie z panem Bertiem. Była to swego rodzaju przysługa, o którą poprosiła ją Emma, by móc w tym czasie porozmawiać z Henrym Wilsonem. Nie mogła jej odmówić, a towarzystwo najlepszego przyjaciela męża Stelli, wcale nie było takie złe. Pan Bertie był bardzo zabawny. Opowiadał jej wiele dowcipów, wskutek czego nie mogła skupić się na tańcu i dwa razy nastąpiła na jego palce.

Rodzinna Tajemnica WinterówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz