Epilog

1.1K 83 3
                                    

Trzy kobiety zebrały się w jednym pokoju.

Była to Rose, odkrycie tego sezonu. Zapomniany członek rodziny Winterów, bratanica lorda Crawforda i kuzynka księżnej Glanville. W ciągu jednego roku całe jej życie wywróciło się do góry nogami. Odnalazła rodzinę, zyskała nowych przyjaciół i szczerze kogoś pokochała. Londyn stał się jej domem. Bezpieczną przystanią, która zaskakiwała ją na każdym kroku. Znalazła swoje miejsce i za nic w świecie nie zamierzała opuszczać swoich bliskich.

Kolejną osobą była księżna Rutland, Charlotte Towner, która lada dzień miała wydać na świat potomka tytułu, który w rodzinie Townerów, dziedziczony był od stuleci. Razem ze swoim mężem Charlesem nie mogli się doczekać aż będzie im dane przywitać nowego członka swojej rodziny. Udało im się przezwyciężyć własne kłamstwa i niedomówienia. W końcu byli ze sobą szczerzy, a ich uczucie umacniało się z dnia na dzień. Nawet nowa Lady M, której tożsamość wciąż pozostawała dla wszystkich zagadką, podziwiała ich wzajemne oddanie. 

I Stella Kendrick, księżna Glanville. Żyjąca w świetle reflektorów od swoich narodzin, lecz kiedy na świecie pojawił się jej syn zeszła ze sceny, skupiając się na swojej rodzinie. Życie na drugim planie miało swoje plusy i wcale nie narzekała na taki los. Razem z Nathanielem chowali się z dala od zgiełku w swojej rezydencji, starając się o kolejnego potomka.

Stella i Charlotte przyglądały się Rose od dłużej pory. Chichotały tak głośno, że zaczęła się obawiać o to, czy nie poplamiła swojej sukni. Spojrzała w dół. Suknia była w nienagannym stanie.

- Dlaczego wam tak do śmiechu?

Natychmiast zamilkły.

- A czemu uważasz, że jest nam do śmiechu?

Charlotte posłała Stelli lekkiego kuksańca w bok.

- Po prostu mamy dziś dobry humor.

Zmrużyła oczy. Intuicja nie pozwoliła jej uwierzyć w te słowa.

- Rose - zwróciła się do niej Stella. - Czy mogłabyś zajrzeć do ogrodu? Jestem pewna, że zostawiłam tam szydełko.

- Dlaczego sama tego nie zrobisz?

- Oj nie bądź już taka. Po ciąży bardzo bolą mnie nogi, a tobie przyda się odrobina świeżego powietrza.

Westchnęła ciężko. Z kuzynką nie było sensu dyskutować. Poza tym obie damy dziwnie zachowywały się w jej towarzystwie. Tajemnicze spojrzenia i śmiechy zaczęły ją irytować, więc chwila samotności wydawała się jej wybawieniem. Nawet wychodząc z pomieszczenia, usłyszała za swoimi plecami szepty.

Gdy wkroczyła do niewielkiego ogrodu mieszczącego się na tyłach rezydencji Crawford House, z uśmiechem na twarzy przywitała promienie słońca. Kwiaty łaskotały swą wonią jej nozdrza, więc nie mogła powstrzymać się, by nie zanurzyć w jedynym z nich swojego nosa.

Piwonie. Ogromny kwiat nie mieścił się w jej dłoniach. Miały w sobie pewien urok, który sprawił, że wybrała właśnie te kwiaty. Nosem muskała różowe płatki, rozkoszując się jego wonią.

- Wspaniały zapach, nieprawdaż?

Podniosła głowę ku górze. Stanęła przed nią tajemnicza postać. Musiała unieść rękę do czoła, aby móc osłonić padające promienie słońca i spojrzeć na przybysza.

- Felix? A co ty tutaj robisz?

Podał jej dłoń i pomógł wstać.

- Wpadłem z wizytą.

- Ale... Do Crawford House? Czy wuj wie?

- O to się nie martw moja droga. Przejdziemy się? - Wysunął zachęcająco swe ramię w jej stronę. Przyjęła jego propozycję.

Rodzinna Tajemnica WinterówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz