3 | rozdział trzeci

419 40 30
                                    

Przekazanie chwilowo władzy królowej Ningguang było chyba łatwiejsze niż powinno. Diluc czuł się niemal winny, że to robi, ale jej jedynej z tego towarzystwa mógł w jakimś stopniu zaufać. Przecież kobieta posiadała ogromny majątek w swoim kraju, więc nie powinna chcieć zagarnąć Mondstadt dla siebie kiedy Jean i Diluc wrócą już do domu z Kaeyą i powstrzymają nagłą zimę w środku lata.

— Mam nadzieję, że zobaczymy się niedługo, Wasza Wysokość — odrobinę się pochyliła, w jakimś niechętnym ukłonie, a jej prawa ręka, kapitan Beidou uniosła kciuk w górę w geście wsparcia.

Diluc poczuł, jak robi mu się gorąco pod grubym futrzanym płaszczem, który miał na sobie. Ojciec z pewnością nie byłby zadowolony z tego, że zostawia królestwo komuś zza granicy, ale była to sprawa niecierpiąca zwłoki. Chodziło o Kaeyę, który też był synem króla. Pewnie byłby bardziej wściekły, gdyby się dowiedział, że Diluc tak po prostu go zostawił.

Na dworze było tak zimno, że nie dało się nawet wyjść bez dwóch warstw ciepłego ubrania. Rycerze zakładali pod zbroje dwa grube płaszcze i na koniach roznosili po mieście koce i odzież dla biedniejszych mieszkańców. Minęły niecałe dwie godziny od zniknięcia Kaeyi, a śniegu aktualnie było po kostki. Jezioro otaczające zamek całkowicie zamarzło, uniemożliwiając jakikolwiek transport lub wyjazd. W królestwie Mondstadt utknęła zatem spora część władców z całego Teyvatu i na razie nie zanosiło się na ich szybki powrót do domu. Przynajmniej dopóki Diluc nie znajdzie swojego brata, który uciekł w samym środku uroczystości.

W dodatku udał się w miejsce którego nie odwiedzał nikt. Nawet najbardziej wykwalifikowani rycerze nie docierali na sam szczyt góry Dragonspine, piętrzącej się po drugiej stronie jeziora otaczającego zamek. Przez trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku wzgórze było pokryte śniegiem i przetrwanie tam było praktycznie niemożliwe. Najbardziej zuchwali poszukiwacze przygód wracali przerażeni, nie przekroczywszy nawet dwóch tysięcy metrów ponad poziomem morza. Sytuacja tam i tak była tragiczna, a teraz, odciski stóp Kaeyi odciśnięte nieodwracalnie w lodzie prowadziły właśnie tam. Jedyną dobrą stroną tej sytuacji był fakt, że Diluc i Jean mogli podążyć jego śladem, a nie gubić się bezcelowo po lesie.

— Jesteś gotowy? — blondynka podeszła do niego, przekazawszy obowiązki Arcymistrzyni innym rycerzom. Pod jej nieobecność mieli się zająć przede wszystkim pomaganiem mieszkańcom i służeniem królowej Ningguang. Większość z nich chyba była niezadowolona, że dwójka nastolatków wyjeżdża samodzielnie w tak niebezpieczne miejsce, ale żadne nie wyraziło głośno swojej dezaprobaty.

Wieści szybko rozchodziły się po królestwie i pewnie wszyscy wiedzieli już, co zaszło między królem a jego bratem.

Diluc skinął głową i dosiadł swojego konia, obarczonego ciężarem zapasów jedzenia które wzięli dla siebie. Jean zajęła się przygotowaniem prowiantu oraz ciepłej odzieży, podczas gdy on chodził po sali tronowej i wyjaśniał sytuację pozostałym władcom.

Wyjechali za mury miasta, podążając za odciśniętymi w śniegu i lodzie śladami stóp Kaeyi. Choć razem z nim zniknął książę Ajax, jego buty nie pozostawiły nigdzie odcisku, ale prawdopodobny był fakt, że tylko brat Diluca ma taką umiejętność, ze względu na jego magiczną moc. Padający śnieg nie zdołał też ukryć wzoru na podeszwie młodszego księcia, a czerwonowłosy mimowolnie patrząc na nie czuł ucisk w klatce piersiowej. To była jego wina, że Kaeya uciekł. Źle zareagował. Był zbyt oschły i zbyt gwałtowny.

Powstrzymał chęć ukrycia twarzy w dłoniach, kiedy przejeżdżali przez most rozpoczynający wjazd do lasu, który był ich bramą na ośnieżony szczyt, teraz tak naprawdę niewidoczny. Na samym czubku musiała być niewyobrażalna śnieżyca.

frozen | genshin impactOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz