┌ ┐
𝓦𝓲𝓷𝓽𝓮𝓻𝔀𝓲𝓽𝓬𝓱
𝓯𝓸𝓻
Vampirewolfer2005└ ┘
━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━
━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━━
Wanda Maximoff nie potrafiła zasnąć w zmodernizowanym kampusie Avengersów. Nie pomagała kojąca melodia, muzyka klasyczna ani biały szum, który polecił jej Vision, kiedy wspólnie oglądali jeden z jej ulubionych sitcomów. Łóżko, choć cholernie wygodne, nie było łóżkiem, na które Wanda chciała się w nocy kłaść. Było obce. Za miękkie, za duże, ze zbyt dużą ilością poduszek. Zrzucała je co noc, zostając tylko z jedną na materacu, ale nawet to nie było w stanie jej pomóc w zaśnięciu.
Więc Wanda oglądała. Bądź czytała. Lub udawała, że potrafi grać na gitarze. Albo spacerowała po piętrach bez sypialni.
To nie tak, że budziła się przez koszmary, bo wcale ich nie miała. Przynajmniej nie tak często, jak myślała. Wanda po prostu... czuła, że nie robiła czegoś poprawnie. Że nie trzymała się rutyny, którą miała wyrytą na wewnętrznej stronie czaszki, i której nie była w stanie rozczytać. Coś pomijała; nie wiedziała tylko co.
Próbowała coś zmieniać. Próbowała najpierw brać prysznic a potem myć zęby, róbić wszystko na odwrót, ale to tylko pogarszało sprawę. Wtedy czuła, że nie zrobiła czegoś dokładnie, choć nie miała prawa czegoś takiego czuć, bo robiła wszystko tak samo – po prostu w innej kolejności.
Zegarek leniwie odliczał sekundy, które przekształcał w minuty, a następnie w godziny. Wanda patrzyła, jak cyfrowe liczby powoli zastępują się miejscami, wcale nie kołysząc jej do snu. Naprawdę chciała zasnąć. Naprawdę próbowała to zrobić. Ale ilekroć zamykała oczy, ilekroć udało jej się przejść przez tę mistyczną barierę dzielącą ją od zaśnięcia, umysł uparcie odciągał od niej Wandę.
Odrzuciła kołdrę dwie minuty po trzeciej nad ranem, zmęczona głupimi próbami zaśnięcia, które wciąż nie miały żadnego celu. Wstała z łóżka, odszukała puchate kapcie, które dostała od Natashy, bo „nie mogła patrzeć, jak Wanda chodzi boso” i podeszła do drzwi. Ostrożnie pociągnęła klamkę w dół, a ta posłusznie uległa pod naporem dłoni.
Tak więc Wanda znalazła się na korytarzu części sypialnianej kampusu Avengersów. Przy zwykłych światłach zamontowane były niewielkie, zielone światła, które fatalnie oświetlały korytarz. Maximoff nie wiedziała, po co były one zamontowane, skoro i tak były bezużyteczne, ale nie narzekała – czasami samotne spacery w ogromnym budynku nie były najprzyjemniejsze. A to dawało jej poczucie... bezpieczeństwa. Tak sądziła.
CZYTASZ
Dog Tags » Marvel One Shot
Fanfic» gdzie mamut postanawia uporządkować wszystkie one shoty.